Po trudnym tygodniu chciałam już wrzucić na majówkowy luz, niestety obejrzałam materiał TVN24 dotyczący projektu rozporządzenia o nauczaniu indywidualnym i postanowiłam luz odłożyć na jutro. Aż ciężko uwierzyć, że p. minister Machałek, odpowiedzialna za projekt rozporządzenia w sprawie nauczania indywidualnego, jako argumentu za organizacją NI w domu ucznia użyła następujących słów:
"Często się zdarza tak, że niektórzy traktują nauczanie indywidualne jako - może się tak zdarzać - jako prywatne dodatkowe korepetycje."
Przyznam, że w cofnęłam nagranie, bo sądziłam, że się przesłyszałam. Faktycznie zdarza się, że NI jest nadużywane przez niektóre placówki, które nie radzą sobie z uczniami niepełnosprawnymi - chcąc się pozbyć "problemu" wysyłają ucznia na NI bez możliwości uczestniczenia w zajęciach edukacyjnych (czyli zgodnie z modelem, jaki zamierza od września br. wdrożyć MEN) - jest to praktyka absolutnie naganna. Nigdy w życiu nie słyszałam, czy to od rodziców, czy od nauczycieli, by chcieli traktować NI jako prywatne, dodatkowe korepetycje. Dodatkowe do czego? Przecież w ramach NI dziecko w klasach I-III ma zagwarantowane zaledwie 6-8 godzin pracy z nauczycielem, w klasach IV-VI 8-10 godzin TYGODNIOWO. Do tych godzin należy doliczyć rewalidację i ewentualne zajęcia z grupą rówieśniczą jak np. plastyka, muzyka, w-f (o ile dziecko ma NI z włączaniem do grupy rówieśniczej). Oczywiście należy ukrócić praktykę radzenia (czy też raczej nieradzenia) sobie z uczniem niepełnosprawnym poprzez wysłaniego na NI,pytanie tylko, czy z powodu takich praktyk należy wylewać dziecko z kąpielą i odbierać wszystkim dzieciom z orzeczonym NI możliwość nauki w szkole? Czy nie byłoby lepiej ukrócić działania niekompetentnych placówek, które nie potrafią pracować z uczniem niepełnosprawnym lub też którenie są w stanie zapewnić takiemu uczniowi odpowiednich warunków, bo organ prowadzący to uniemożliwia nie wydając zgody na odpowiednią organizację zajęć. Czy wprowadzenie NI tylko w domu ucznia sprawi, że takie placówki staną się nagle wzorem edukacyjnych cnót wszelakich? Śmiem wątpić.
"Zapewniamy, że podstawa programowa uwzględnia również potrzeby i
możliwości psychofizyczne dzieci posiadających orzeczenie o potrzebie
kształcenia specjalnego. W dokumencie nie ma frazy „komunikacją alternatywna”, co nie oznacza,
że podstawa programowa będzie niedostosowana do pracy z dzieckiem ze
specjalnymi potrzebami edukacyjnymi." źródło
Zabawmy się w rehabilitację, we wsparcie osób niepełnosprawnych. Świetna zabawa, poważnie mówię - takiej adrenaliny nie zapewni Wam ani bungee jumping ani half-pipe ani żaden inny sport ekstremalny. Tylko w sumie pojawia się tu pewien dylemat moralnej i etycznej natury (a przynajmniej pojawić się powinien), bo rehabilitacja osób niepełnosprawnych zabawą nie jest. Nie można jej uzależniać od konkursów, punktów, algorytmów i subiektywnej oceny wniosku przez ekspertów. W rehabilitacji najważniejszy człowiek, do którego jest ona kierowana, podstawą jest jej ciągłość i systematyczność. Nie można fundować osobom niepełnosprawnym i ich rodzinom ciągłej huśtawki, niepewności, braku ciągłości terapii i systematyczności. I kolejnych dzikich tańców węża, by zdobyć pieniądze na opłacenie rehabilitacji prywatnej. Ale jest jak jest. Powiem Wam, jak jest.
Sądziłam, że dziś wieczorem będę siedziała przy laptopie i pisała o jutrzejszym Światowym Dniu Świadomości Autyzmu. Jak co roku. I jak niemal zawsze, gdy sobie coś pięknie zaplanuję, rzeczywistość równie pięknie śmieje się mi prosto w nos. Tym razem jest to wyjątkowo szyderczy śmiech.