I zgodnie ze wskazówkami diabła stworzono szkołę.
Dziecko lubi przyrodę: umieszczono je więc w zamkniętej sali.
Dziecko lubi wiedzieć, że jego działanie czemuś służy: zrobiono tak, żeby jego aktywność nie miała żadnego celu.
Lubi się ruszać: zmuszono je do bezruchu.
Lubi oglądanie i posługiwanie się różnymi przedmiotami: nauczono je obcować z ideami.
Lubi pracować rękami: pozwolono mu pracować tylko mózgiem.
Lubi mówić: skazano go na milczenie.
Pragnęłoby rozumować: kazano mu uczyć się na pamięć.
Chciałoby poszukać wiedzy: podano mu ją gotową.
Pragnie odczuwać zapał: wymyślono kary.
Adolphe Ferriere
(1879 - 1960) szwajcarski pedagog i działacz edukacyjny.
Przedstawiciel ruchu edukacji progresywnej. Założyciel szkoły eksperymentalnej ("La Forge") w Lozannie.
Twórca Towarzystwa Nowej Edukacji.

Każda rodzina z dzieckiem niepełnosprawnym wie, jakim wyzwaniem jest znalezienie dla dziecka odpowiedniej placówki edukacyjnej. Początkowo wydaje się, że to przedszkole jest największym problemem (o tym pisałam na blogu nie raz), ale nic z tego - to dopiero znalezienie szkoły okazuje się być w wielu przypadkach betonowym dziesięciometrowym murem nie do sforsowania.
Nam z przedszkolem udało się. Franc od roku jest jest najzwyklejszym przedszkolu niepublicznym (przy najzwyklejszym ręka mi zadrżała, bo nic tam ze zwyczajności nie ma), ma nauczyciela wspierającego, fantastyczną grupę a my poczucie, że jest w miejscu, w którym nikt nie spisuje go z góry na straty i w którym podchodzi się do niego z szacunkiem. Od wielu miesięcy jednak intensywnie myślimy o szkole dla Frania.
Specjalna? Nic z tego - Franc nie jest dzieckiem z niepełnosprawnością intelektualną.
Integracyjna? Nic z tego - jeden nauczyciel wspierający dla pięciorga dzieci, w dodatku klasa składająca się z 20 dzieci - w tym systemie Franek nie poradzi sobie.
Hm.. jest szkoła dla niego, daleko poza Opolem.
Przeprowadzka? O nie, jedna nam już wystarczy.
Ale przy szkole jest internat! O nie, nie, nie - dlaczego internat nie wchodzi w rachubę, wyjaśniać nawet nie będę.
Szkoła publiczna, ogólnodostępna? Znamy Franka, jego problemy i wiemy, że to nie jest miejsce dla niego, wiemy (my, terapeuci, lekarze), że tam nie da rady.
To co, nauczanie indywidualne? Nooo jasne, przecież nie ma nic lepszego dla dziecka z deficytami w sferze kontaktów społecznych...
Nie raz słyszałam od znajomych - musisz pomyśleć o założeniu szkoły. Jaaaaaasne. Myśleć to ja mogę, całkiem nieźle mi to wychodzi, tylko co dalej? Samo myślenie nie wystarczy. I tak w stanie permanentnego o-szkole-rozmyślania usłyszałam pytanie:
- Pani Agnieszko, nie chciałaby się pani zaangażować w stworzenie w Opolu szkoły podstawowej? Innej niż wszystkie?
- Szkoły także dla Frania?
- Oczywiście.
Matko i córko, czy ja bym zechciała???? Przecież ja o niczym innym nie marzę!!!
No i się zaangażowałam. Moje zaangażowanie wprawdzie na poziomie parzenia kawy jest i dyskusji o koncepcjach pedagogicznych itp, ale dumna z tej części wkładu mego jestem ogromnie. I taka mnie refleksja nachodzi - to co najlepsze i najwartościowsze wydarza się w naszym życiu, dzięki spotkaniu z niesamowitym ludźmi. Tak jest własnie także ze szkołą dla Frania - wszystko to dzieje się dzięki poznaniu dwóch fantastycznych, pełnych pomysłów kobiet.