czwartek, 5 czerwca 2014

A może zamiast kwiatka...

Zbliża się koniec roku szkolnego i czas obron na wyższych uczelniach. Ergo - czas wydawania pieniędzy na kwiaty. Kwiaty z których tylko niewielka część jest zabierana przez nauczycieli / wykładowców do domu, znakomita większość zaś więdnie w pokojach nauczycielskich, by po jakimś czasie wylądować w koszu na śmieci. A gdyby tak za te pieniądze kupić farby, kredki, bloki rysunkowe, plastelinę, ciastolinę (itd., itp.) i przekazać jako dar do fundacji działającej na rzecz dzieci, świetlicy środowiskowej, na oddział pediatryczny lub onkologiczny? 
Pomyślcie o tym i porozmawiajcie z innymi rodzicami z klasy / studentami / nauczycielami / wykładowcami, sprawdźcie, jakie instytucje tego typu działają na Waszym terenie - znajdziecie ich na pewno bez liku. Taka akcja - zorganizowana czy to przez jedną klasę, czy też na skalę szkoły - byłaby czymś naprawdę niesamowitym. Jestem pewna, że nikt się nie skrzywi na taki pomysł. Na bank, żaden pedagog. Tym sposobem można zrobić coś naprawdę sensownego i potrzebnego. Dobrze tylko wcześniej zadzwonić do danej instytucji i spytać, jakie artykuły byłby najbardziej przydatne.
Jest jeszcze trochę czasu. Pomyślcie o tym.

Ps. Rok temu udało mi się namówić do takiej akcji grupę studentów. Czas zadziałać na większą skalę ;-)

12 komentarzy:

  1. Pomysł wart rozpowszechnienia. Tylko nie wiem co na to branża kwiaciarska ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To baaaardzo dobry pomysl!
    Gdy moj brat bral slub, jego dziewczyna wpadla na pomysl, zeby zamiast kwiatow poprosic o datki lub gotowe materialy do lokalnego przedszkola. To co zebrali do skarbonki wydali potem w hurtowni (w porozmieniu z przedszkolem i dostarczeniu tego, co dostali "w naturze". Zebralo sie naprawde calkiem niezle wyposarzenie. Tak mi sie pomysl spodobal, ze jakis czas polowalam i w koncu trafilam na spory, drewniany domek dla lalek z meblami i mala rodzinka. Wiedzialam, ze podobny w szkole mlodego wsrod 4-5-;atkow robil furore.
    U nas pod koniec roku jest jeden dzien, gdy wszystkie naczycielki wspolnie obchodza urodziny. Zazwyczaj dzieci przygotowuja same jekies drobne upominki, czasem rodzice kupuja wspolny bukiecik od klasy, choc czesto wlasnie robia zbiorke i z tej okazji kupuja cos do klasy. W miejscowosci, z ktorej pochodze po wszystkich szkolnych uroczystosciach najlepiej zawsze wygladal... kosciol ;) Po prostu dzieci znosily takie ilosci kwiatow, ze wielu nauczycieli nawet nie mialo ich jak zabrac do domu. zamiast pozwalac wiednac w szkole (gdzie nawet nie bylo jak ich w wodzie trzymac), wspolnie dostarczali kwiaty do kosciola, gdzie zazwyczaj w chlodnym pomieszczeniu wytrzymywaly kilka dni dluzej. Co nie zmienia faktu, ze po 2 tygodniach i tak juz nic z nich nie zostawalo.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas dość często zdarza się, że państwo młodzi albo jubilaci zamiast kwiatów proszą bądź o ofiary pieniężne, bądź dary rzeczowe na konkretny cel. Przy prośbie o dary dla przedszkola czy świetlicy środowiskowej (albo innej formy pracy z dziećmi) warto wyszczególnić jakiego typu dary są potrzebne (żeby np, nie zostać ze stosem maskotek, gdy potrzebne są kredki, bibuła i farby). Mam wrażenie, że gdy w jakimś środowisku ktoś tak zrobi to potem się to udziela.

    W klasie mojego syna (koniec gimnazjum) nauczyciele wyraźnie zaznaczyli, że jeśli kwiaty na koniec to proszą symbolicznie (np. jedna róża). Nawet na Boze Narodzenie dzieci zamiast robić sobie upominki po 20 zł przeznaczyły te pieniądze na jakiś konkretny cel - pomoc :)

    Myślę, że również szkoły mogłyby pomyśleć o czymś takim - na zakończenie roku lub Dzień Nauczyciela na przykład. Symboliczny kwiatek plus konkretny dar. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł jest znakomity i rzeczywiście wart rozpowszechnienia, to byłaby świetna nowa tradycja!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomysł znakomity tylko taka inicjatywa powinna wyjść od nauczyciela, który np poprosi, że zamiast kwiatów przyjmie konkretne drobne rzeczy na konkretny cel, to tak jak para młoda wychodzi z inicjatywą, że zamiast kwiatów prosi gości o książki / pieniążki dla kogoś konkretnego / konkretny cel.

    OdpowiedzUsuń
  6. Agnieszko, pedagodzy nie będą mieli nic przeciwko. To pewne. Tylko z rodzicami problem. To znaczy mam na myśli takich, których dzieci kończą dany etap edukacji lub wychodzą ze szkoły. Nie wiem czemu ale jest takie przeświadczenie wśród rodziców, że prezent musi być duży, z rozmachem żeby nauczyciel pamiętał.Jakby sprawy sobie nie zdawali, że my pamiętamy i tak. Wszystkich swoich uczniów. I żaden naszyjnik, kosz z łakociami, oooogrooomny bukiet kwiatów nie ma na to wpływu. Wyjemy już miesiąc wcześniej jak wiemy, że wypuszczamy w świat "nasze" dzieci. Myślimy o nich ciągle. Ot, taka natura nauczyciela.
    Tylko rodzice jacyś sztywni pod tym względem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O:) to miło wiedzieć:) bo ja myślałam, że z czasem wszyscy "zlewamy się w jedną barwną plamę" :)

      Usuń
  7. Studenci oraz nauczyciele akademiccy często podejmują takie wyzwania.
    Pamiętam jak broniłam swój licencjat, zorganizowano zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy dla mojego Wiktora zamiast kwiatów dla naszej promotorki.
    Łezka w oku mi się zakręciła ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny pomysł :) popularny na ślubach, fajnie byłoby, gdyby przyjął się też w szkołach :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja tez jestem ZA :-)
    pozdrawiam
    ivonesca

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję