Kochane Ciocie,
kochani Wujkowie,
mama powiedziała ze mogę do Was napisać list. Wreszcie! Bardzo się cieszę, bo stęskniłem się za pisaniem do Was.
Pojechałem z rodzicami do Poznania. Dlaczego tam? Bo jeszcze tam nas nie było:) Rodzice mają jakieś takie podróżnicze nastawienie do życia i postanowili zwiedzić ze mną chyba wszystkie największe szpitale:) Chyba dlatego teraz będę częściej wpadał do Poznania na badania.
Trochę się tego obawiam, bo tam ludzie dziwnie się bawią. Chodzi o to, że rodzice nie lubią, gdy ja bawię się w łobuza. W poniedziałek rano bardzo się więc zdenerwowali, bo ktoś w Poznaniu zabawił się w łobuza i włamał się do naszego auta. Trochę przesadził z tą zabawą, bo przez to było sporo kłopotów. Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego mama i tata tak nie lubią tej zabawy.
A jak było w szpitalu? Fajosko. Najważniejsze, że mnie nie kłuli. Reszta to pestka.
Mama spała na łóżku, tak normalnie, jak w domu. Aż myślałem, że pojechaliśmy do
jakiegoś innego kraju. Jedzenie było mało fajoskie. Rodzice mówili, że tak jest zawsze. Dobrze, że tata do nas przychodził i kupował serki i jogurciki, raz nawet ciepłego naleśnika mi przywiózł, bo nie wiem, jak bym dał radę. Dobrze, że w razie kryzysu człowiek zawsze mógł pożuć własną stopę:)