czwartek, 15 sierpnia 2013

Nasze promykowe wakacje

Czas najwyższy je opisać, choć przyznam szczerze, przychodzi mi to z trudem, bo po powrocie do domu dopadła w swe łapska szara rzeczywistość i nie chce z nich wypuścić. Będzie więc krótko (tak przynajmniej teraz myślę, zobaczymy jak wyjdzie).
Opowieść o promykowych wakacjach muszę zacząć od Wielkiego Wybuchu, czyli dnia, w którym otrzymałam informację od Fundacji "Promyk Słońca", że wraz z trzema innymi rodzinami (KingKongami, Preclami i MałymiFrankami) otrzymujemy w nagrodę tygodniowy pobyt w super pensjonacie spa w...Karpaczu. Gdy przeczytałam te słowa siadłam z wrażenia.
Podwójnie.
1. Bo nagroda.
2. Bo Karpacz.
Poszłam do rodziny i przekazałam wieść radosną. Spojrzeli na mnie, jakbym proponowała im wyprawę na księżyc.
- Do Karpacza??? Ale super! To ja nocuję u Natki!!!
Tyle reakcja Natki (druga Natka to przyjaciółka naszej Natki). Świetnie. Już widziałam oczami wyobraźni ten nasz pobyt w Karpaczu...

Napisałam maila do Fundacji z pytaniem o możliwość zmiany miejsca wyjazdu z Karpacza na Bałtyk.
Wiedzieliśmy, że tak krótko po wyprowadzce z naszych stron ten wyjazd nie miałby nic wspólnego z wypoczynkiem. Fundacja zgodziła się bez żadnego problemu na zmianę kierunku wyjazdu. Zaproponowano nam, abyśmy znaleźli sobie pensjonat/hotel spa nad morzem. Do dyspozycji mieliśmy 3500 zł. Okazało się, ku naszemu ogromnemu zdziwieniu, że znalezienie nad morzem hotelu porównywalnego z karpackim spa za 3500 dla rodziny czteroosobowej na tygodniowy wypoczynek jest ogromnie trudne. Drogo u nas, kurka wodna! Fundacja też próbowała wytargować jakieś rabaty, ale kiepsko to szło (tu dziękuję pani Agacie Janiszewskiej z Fundacji za cierpliwość i nieustającą chęć pomocy). Ostatecznie zdecydowaliśmy się na wyjazd z dopłatą do hotelu będącego także ośrodkiem rehabilitacyjnym. Taaaak, wiem jak to brzmi:) Ale to taki ośrodek nadmorski, z basenem, porównywalny zapewne z karpackim spa, w którym wypoczywały pozostałe trzy rodziny. Fakt, że był to ośrodek rehabilitacyjny dawał nam poczucie bezpieczeństwa.
Nasz wybór był strzałem w dziesiątkę!
Zaraz po przyjeździe spytałam czy jest możliwość ustalenia dla naszego krasnala odpowiedniego jadłospisu. Było to możliwe - od razu skontaktowano mnie z p. kierownik ds. żywienia i omówiłyśmy wszystko. Dla naszego księciunia szef kuchni gotował więc specjalne obiadki, co nie było, tak między Bogiem a prawdą, wielką filozofią, bo Franc toleruje tylko trzy zestawy obiadowe: 1. naleśnik z serem, 2. pierś z kurczaka i 3. rybę smażoną.
Drugiego dnia dowiedzieliśmy się, że wśród fizjoterapeutów jest spec pracujący z takimi zawodnikami jak Franek. Ha! Super! Wykupiliśmy więc dla Francikowych stópek i nóżek fachowe masaże. Pan wujek masażysta robił też Franowi porządny drenaż, bo krasnalkowe zalegania niestety przybrały nad morzem na sile.
Wieczorny spacer
W sumie na plaży nie spędzaliśmy zbyt dużo czasu ze względu na straszne upały - szliśmy rano na godzinę i wracaliśmy dopiero po 18 (nie jesteśmy typami słońco- i upałolubnymi).
W ciągu dnia chodziliśmy na basen i spędzaliśmy czas na zacienionym terenie hotelu - Francyś brykał na placu zabaw lub jeździł na rowerku.

Przyznam szczerze, że złapanie luzu zajęło nam kilka dni. Chyba dopiero po trzech dniach przestaliśmy gonić.
Dlaczego gonić? Byliśmy tak zestresowani faktem, że wreszcie mamy urlop, że postanowiliśmy maksymalnie wykorzystać każdą godzinę owego. Skoro więc śniadanie było od godz. 8.00 do 10.00, my stawialiśmy się punktualnie o 8.00... Do czasu aż ze zmęczenia nie daliśmy rady wstać po 7:) Doooooooooobra, możecie się z nas śmiać:) My też się z tego śmiejemy:)
Oczywiście przed wejściem na plażę była tablica informacyjna z dwoma piktogramami. Myślę, że pod tą tablicą spędziliśmy z Frankiem porównywalnie tyle samo czasu, co na plaży. I co chwilę, gdy tylko Franek pokazał znak 'pies' musieliśmy powtarzać, że "nie wolno wchodzić na plażę z psami". Ledwie to powiedzieliśmy, Franula pokazywał 'pić', więc trzeba było wyrecytować, że "nie wolno pić alkoholu na plaży". Zastanawiałam się czy właśnie dlatego krasnal miał pewne opory przed piciem na plaży..;-)
Yh, mamy nadzieję, że minie Frankowi ta fiksacja piktogramowa.

Naprawdę fantastyczny był  to czas.

Takie ataki śmiechy wywoływały we Franulu okrzyki taty
"kuuuukuuuurydza z jagooodami":)




Nadmorski zastępca Bolesława



Frankowe wyczyny w basenie zapierały dech w piersiach:)
To jest niekwestionowany hit tego wyjazdu.

Wieczorne spacery nad morzem




Cały teren hotelu był zadrzewiony - w ten upał cień był prawdziwym zbawieniem

Wygłupy w drodze nad morze




W oczekiwaniu Franiutkowy na masaż

Franio postanowił wprowadzić na olimpiadę nową konkurencję - kolarstwo morskie:)


Krasnal zaliczył także pierwszą w życiu minutę gry w tenisa;-)

A tak nawiązywał znajomości z rówieśnikami, ehm...tzn. rówieśniczkami;-)


Nie obyło się bez dramatu - a imię jego czterdzieści i cztery...ziarna piasku na Frankowej łapce.

Morze w obiektywie Natki - wieczorny spacer


Po pobycie nad morzem spędziliśmy kilka dni u rodziny w Szczecinie. Do domu wracaliśmy na sygnale, prosto do gabinetu Franiowej pani doktor. Niestety Franula ma ostre zapalenie górnych dróg oddechowych i jest na antybiotyku. W niedzielę ruszamy z nim do kliniki w Poznaniu i do tego czasu krasnal MUSI być w 100% zdrowy. Dziś Franula czuł się już lepiej, więc myślę, że do soboty nie będzie już śladu po katarze i zaleganiach.

 
Na zakończenie jeszcze jedno zdjęcie autorstwa Natki
 
 

20 komentarzy:

  1. Fantastyczne wakacje tylko pozazdrośćić. Mam nadzieję ze do niedzieli będzie zdrów. I trzymam kciuki za badania

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie!Powtórki za rok życzę:)Nie chciałabyś słyszeć mojego męza,kiedy ma przylepiony do ciała piasek...:)I spróbuj go posmarować:))).Namawiam na basen w Opolu:)Trzymam za wyzdrowienie Frania-Prababka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prababko, właśnie się nad tym zastanawiam. Nie wiem tylko, co na to Frankowe zdrowie - po tygodniu szaleństw basenowo-morskich skutek jest, jaki jest.. Musimy rozważyć wszystkie za i przeciw. Jeśli uda się załatwić wszystko z przedszkolem i krasnal od października będzie dumnym przedszkolakiem, to na bank basen odpuścimy. Mały na bank nie da rady mikrobom przedszkolnym i basenowym na raz.
      Nie mniej jednak postęp w kwestiach basenowych cieszy nas ogromnie:)

      W zależności od tego, co się zadzieje w Poznaniu, albo pojedziemy jeszcze w Twoje strony, albo nie. Ja jednak mam nadzieję, że się jeszcze w sierpniu spotkamy:*

      Usuń
    2. W Poznaniu okaże się ,że wszystko jest ok:)Tylko spróbuj tu nie przyjechać!Prababka :)

      Usuń
  3. Intensywny czas.
    Będzie co wspominać w jesienne wieczory :-)
    Pozdrawiam z Małopolski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i się ciotka z Małopolski nie podpisała;-)

      Już jest co wspominać, oj jest.
      :)

      Usuń
  4. To były wakacje, których na pewno nie zapomnicie! Widać, że maluchowi się podobało. Nic więc dziwnego, że teraz trudno Ci z powrotem wrócić do normalnego funkcjonowania... po takich wczasach i nam by się nie chciało! :)
    U nas też jest konkurs i tez można wygrać pobyt na Mazurach! :)

    Zapraszam do bliższego nas poznania – https://www.facebook.com/pages/Hotel-St-Bruno/197153900336090?ref=hl
    Mamy pakiety idealne dla rodzin, np. „Wakacyjna przygoda!”, o którym piszemy na naszym blogu! : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Na Mazurach jeszcze nie byliśmy, może to więc powinien być cel naszego przyszłorocznego wypadu z dziećmi?:)
      Pozdrawiamy:)

      Usuń
  5. Wasz wpis bardzo rozjaśnia zagadkę, którą mieliśmy w Karpaczu pt. dlaczego większość nagrodzonych jest tu, a Wam przypadło morze :)

    Zdjęcia przepiękne, aż mi się zatęskniło

    Widać na nich jak Franek urósł. Już nie brzdąc, tylko Młody Człowiek.

    Gratuluję udanych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że nie raz podczas naszego morskiego wypoczynku wspominałam Wasze wpisy i opowieści o wieczornych spotkaniach karcianych. Tego nam brakowało wieczorami.
      Teraz wyjazd do Karpacza byłby bardziej bolesny dla nas niż wypoczynkowy. Zbyt mało czasu minęło od naszej wyprowadzki - to ciągle żywa rana na organizmie naszej rodziny. Kiedyś tam wrócimy, nocować mamy gdzie;-)

      A Francyś faktycznie nam jakoś poważnieje. Przynajmniej z wyglądu;-)

      Usuń
  6. Morze. Basen. Piasek.
    Franek poczynił gigantyczne postępy. :D
    I do tego ile radości, wypoczynek nad morzem, słońce, wakacje!!!
    Cudnie.
    A w szpitalu będzie wszystko dobrze, zobaczysz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super Wakacje
    tylko pozazdrośćić.

    Pozdrawiamy całom Rodzinkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszymy się z Wami, ze wakacje się udały. My również byliśmy w tej samej miejscowości. Szkoda, ze się nie zgraliśmy. Reakcja Frania na piasek = reakcja Zuzi (uwieczniona na zdjęciu:), a ostatnie zdjęcie - Natka - zrobiłam takie samo :)
    Pozdrawiamy i ściskamy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdemu przyda się trochę wypoczynku:)
    ps.
    Korzystając z okazji chciałam zaprosić do mnie na wierszem pisanego filmowego bloga. Obecny tydzień to wątek - Matka nie jedno ma imię. Stąd wszystkie mamy chciałam na niego zaprosić. Pozdrawiam właścicielka bloga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ się uśmiałam z kolarstwa morskiego :))) Cieszę się, że wyjazd tak się udał! I trzymam kciuki za Poznań!

    OdpowiedzUsuń
  11. Chociaż rzadko komentuje ,to cały czas śledzę losy Frania:)Najważniejsze ,ze Franek był zadowolony z wakacji;)Mam także takie pytanie,w jakim miejscu znajduje sie ten hotel w którym spedziliscie czas nad morzem?Sama szukam odpowiedniego ośrodka w Polsce rehabilitacyjnego. ,gdzie mozna wyjechać z cała rodzina i jakoś nie moge nic ciekawego znaleźć...:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Śliczne zdjęcia! Śliczny Franio:) Cieszę się, że chociaż trochę wypoczęliście. Uściski dla WAS i :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękne zdjęcia! Cieszymy się ogromnie, że wyjazd się udał i serdecznie wszystkich pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję