Do czerwca tego roku o
Agnieszce Warszawie, self-adwokacie w obszarze autyzmu, tylko słyszałam i
czytałam. I marzyłam, aby dane mi było ją poznać osobiście. Nie potrafię nawet
opisać swojej radości, gdy się dowiedziałam, że Agnieszka przyjęła zaproszenie
do udziału w debacie edukacyjnej 2 czerwca we WCIES. Gdy przyjechała, z radości ją
aż uściskałam (i dopiero z naszej rozmowy dowiedziałam się, co ona o takich uściskiwaniach sądzi).
Całą debatę Aga przesiedziała bez słowa. Podczas poczęstunku po debacie powiedziała, że napisze mi, co by chciała o edukacji powiedzieć.
I tak zrodził się pomysł rozmowy pisanej – wywiadu z Agnieszką.
Całą debatę Aga przesiedziała bez słowa. Podczas poczęstunku po debacie powiedziała, że napisze mi, co by chciała o edukacji powiedzieć.
I tak zrodził się pomysł rozmowy pisanej – wywiadu z Agnieszką.
Zapraszam do lektury ważnych, pełnych emocji, szczerych do bólu, niezwykle poruszających słów Agnieszki.
AK: Bardzo żałuję, że nie było Cię na konferencji we Wrocławiu.
AW: Trudno mi
uwierzyć, że ktoś może tego żałować, ale postaram się uwierzyć.
AK: Dużo byś wniosła
w dyskusję self-adwokatów.
AW: Nie, zbyt
jestem zamknięta, szczególnie w tłumie. Nawet trzy osoby to już dla mnie tłum.
AK: Rozmowy odbywały się nie tylko w tłumie.
AW: Nie lubię
słów. Nie czuję potrzeby komunikacji. Taki klasyk autyzmu ze mnie.
AK: Ale
porozmawiamy?
AW: Jeśli
wybaczysz drętwotę słowną, skostniałam przez parę ostatnich dni.
AK: Tobie wybaczam wszystko. Zaczynamy?
AW: Tak.
AK: Ago, co najbardziej utrudnia Ci codzienne
życie?
AW: Hałas, hałas, hałas. Dla osób neurotypowych, jak zauważyłam, to „normalne
dźwięki”, dla mnie to masa dystraktorów, które uniemożliwiają skupienie, bo
słyszę je wszystkie na raz... Zapachy, ich intensywność i wszechobecność.
Chodzi mi o sztuczne zapachy lub intensywne naturalne. Ostre światło. Nie lubię
też dotyku drugiego człowieka. Nie tylko takiego, który mocno wkracza w moją
prywatność, bo spotykałam ludzi, którzy nieomalże przy każdym słowie mieli
potrzebę „tyknięcia” współrozmówcy. Nie znoszę (wręcz mnie boli) obsesyjnego obściskiwania i obcałowywania
się na powitanie i pożegnanie. W tych aspektach chcę pozostać „androidem”.
AK: Oj…przepraszam za te moje uściski warszawskie
(nomen omen)!
AW: Nie
masz mnie za co przepraszać. Z wiekiem odwrażliwiłam się na wiele rzeczy, a
raczej zostałam warunkowana behawioralnie, że tak jest i NT lubią być
emocjonalni. Sama spotykam też ZA, którzy są wylewni, więc to nie reguła.
Uwierz, że są gorsze rzeczy, niż uściski, tym bardziej, że te serdeczne mają
swoją moc :) Ze mnie też nerwus, nie dziwię się Twoim emocjom, musimy z nimi
żyć, chociaż zobaczysz, wrócę kiedyś na Vulcana.
AK: ??
AW: To planeta rodzinna Spocka ze
Star Trek ;)
AK: Kurczaki, dwója z lektury obowiązkowej.
AW: :)
Autoportret. Agnieszka Warszawa |
AW: Wyobcowanie.
AK: Jak funkcjonowałaś w szkole?
AW: Często sprawiałam wrażenie obojętnej, niezasłuchanej w słowa nauczyciela,
ale mam prawdopodobnie wrodzoną umiejętność korzystania z podświadomości, więc,
jak to mówiono – uczę się z powietrza. Pomimo braku skupienia, chłonę wiedzę na
właściwym dla siebie poziomie świadomości. W takich sytuacjach, zwracanie uwagi
przez nauczyciela przynosi odwrotny skutek, bo kiedy zwraca się bezpośrednio do
mnie – strofując i każąc się skupić, gubię to, co słyszałam, zaczynam
się denerwować.
AK: Jak wspominasz czas szkoły podstawowej?
AW: Bardzo dobrze, pomimo problemów. Już wtedy zdarzali się
nauczyciele/pedagodzy, którzy szli mi na rękę i pozwalali na – w ich
mniemaniu – „dziwactwa”, dzięki którym mogłam poczuć się bezpiecznie i uspokoić
rozszalały od bodźców mózg. Na każdej przerwie siedziałam na parapecie okna, w
szatni lub w bibliotece. To, że nikt mnie nie socjalizował i nie zapędzał
do grupy, jest moim najcenniejszym wspomnieniem. Pomogło mi to skończyć szkołę
w nienajgorszym jeszcze wtedy zdrowiu psychicznym.
AK: A czas szkoły średniej?
AW: To już bardziej traumatyczne doświadczenie: jeszcze większe wymagania i kompletny
brak zrozumienia. Sztywność programu edukacyjnego, uczenie na pamięć. Niewielu
nauczycieli chciało słuchać o moim odmiennym spojrzeniu na świat lub godzić się
na moją interpretację rzeczywistości. Młodzież wychowywano na zakazach i dyrektywach.
Nie pozwalano się rozwijać i uczyć w miarę możliwości i zdolności.
Może dwóch pedagogów pod koniec mojej edukacji, zechciało mnie wysłuchać i zaakceptowało
moją
odmienność, ale to było tuż przed maturą i dla mojej wiary w siebie
było już za późno.
AK: Strasznie trudno mi tego słuchać, wiesz –
myślę od razu o moim Franku. Powiesz mi, coś, co mnie może uspokoić? Jesteś w
stanie podziałać na mnie tak… terapeutycznie?
AW: Najważniejsze jest to, że Franek ma diagnozę. Dzięki temu może liczyć na
Twoje i bliskich zrozumienie. Ono rodzi obustronną akceptację i naturalną tarczę
obronną przed niedojrzałością społeczną i pozwala uniknąć stygmatyzacji
drugiego człowieka. Mając Twoje wsparcie w szeroko zakrojonych działaniach na
rzecz edukacji włączającej i świadomości neurotrudności – jestem pewna, że
Frankowi uda się przejść okres edukacji z silnym poczuciem własnej wartości.
AK: Miejmy nadzieję... Agnieszko, a jak było z Twoją dalszą edukacją, co ze
studiami?
AW: Ciężko. Największym problemem był brak świadomości wykładowców moich trudności.
Urosły one ze mną, ponieważ nie było choćby minimalnego systemu wsparcia, a
nauczyciele stracili cierpliwość do mnie i mojej odmienności,
zrzucając wszystko na karb rzekomej ignorancji, buntu i braku
wychowania. Odkąd pamiętam, próbowałam się sama tresować behawioralnie,
dostosowywać i walczyć ze sobą, bo większość życia myślałam, że to kwestia
mojego „złego” charakteru i osobowości.
AK: Tresować – to brzmi strasznie… Tresowałaś
się, aby dostosować się do naszego neurotypowego świata?
AW: Tak i wciąż to robię, chociaż po diagnozie, już w mniejszym stopniu. Niestety
to uginanie się, przepraszanie za siebie i kłanianie w pas wrosło w moją
osobowość. Dopiero od paru lat szukam i uczę się siebie samej od nowa.
AK: Chciałabym, aby tę rozmowę przeczytali
nauczyciele, pedagodzy, by lepiej zrozumieli swoich uczniów z autyzmem i
zespołem Aspergera. Jakie miałabyś dla nich rady? Jak można ułatwić
funkcjonowanie w szkole uczniowi z autyzmem, ZA i innymi
neurotrudnościami?
AW: Kluczem jest tylko i wyłącznie zrozumienie różnic, pomiędzy
mózgami A i NT, czyli pojęcia takie jak dyspraksja, stereotypie,
natręctwa, nadwrażliwość, stany lękowe. Te i inne „przypadłości” są
kwestią neurologiczną, a nie psychologiczną. Dlaczego muszę być oceniana, jak
osoba bez nieprawidłowo funkcjonującego OUN? Na lekcjach WF nie potrafiłam
wykonać wielu ćwiczeń, np. gry zespołowe z piłką. Nie było taryfy ulgowej –
sypały się złe oceny, choć byłam wzorową uczennicą. W szkole średniej byłam
dosłownie prześladowana przez wychowawcę, bo zdarzało mi się wpaść na drzwi,
potknąć na schodach, zatoczyć, nie patrzyłam w oczy – w jego rozumieniu byłam
„na kacu” lub pod wpływem narkotyków.
Jeżeli więc wiemy, że
ASD widzi/myśli obrazami, dysponuje pamięcią fotograficzną, bywa (to nie
reguła) lękliwy i małomówny, zdarza się „zaciąć” ze stresu… to wiemy,
jak reagować i tłumaczyć, jakich użyć przykładów i czego
wymagać. Tak bardzo brakowało mi elastyczności w nauczaniu.
Byłam bardzo dobra z
ortografii, dlatego często zostawałam stawiana jako wzór dla reszty klasy.
Chwalono mnie, że jestem pilna i doskonale znam zasady ortografii i gramatyki,
a ja czułam się jak oszust, bo nikt nie wiedział, że moja znajomość ó i ch to nic innego, jak efekt bardzo dobrej pamięci wzrokowej i przeczytania
setek książek. Zostałam zdemaskowana na jednej z olimpiad międzyszkolnych,
kiedy nie potrafiłam odpowiedzieć na pytania w stylu: dlaczego ż z kropką i dlaczego
„nie” piszemy czasem osobno. W czasach PRL byłam nieomal napiętnowana, a dziś,
kiedy każdy z nauczycieli będzie dysponował choć podstawową wiedzą na temat
ASD, będzie mógł zmodyfikować ogólne wymagania co do uczniów i spróbować
wyciągnąć mocne strony z jednostkowych zdolności ucznia.
Ważne jest podejście
ze zrozumieniem do zasad, jakie są określone statutowo w konwencji praw ucznia
z ASD. Ja np. potrzebuję dłuższego czasu na odpowiedź, sprawdzian, bo ilość
dystraktorów i to, co „wyprawia” mój mózg w stresie skutecznie mnie
blokuje i dosłownie czyści głowę.
Chciałabym, żeby nauczyciele
pozwalali się dziecku, młodemu człowiekowi uczyć tak, jak potrafi ono zrozumieć i zaabsorbować
wiedzę. Żeby zweryfikować stan przyswojonych informacji, nie pomogą często
sztywne i standardowe odpytywania z regułek. Jeżeli mogą, niech
nauczyciele formułują pytania płynnie, odnosząc się do obrazowania, nie irytują
się dłuższym czasem na zastanowienie. Niech starają się nie poprawiać ucznia w
trakcie wypowiedzi, nie przerywać, bo to powoduje często „ucieczkę myśli”,
czyli totalne rozproszenie.
ASD jest często
oceniany przez NT – podobno biegłego w kontaktach niewerbalnych – a najczęściej
jest to ocena błędna. Np.: Mam wystraszoną minę, szeroko otwarte oczy – to nie
znaczy, że nie wiem czegoś, że przeskrobałam coś – ale taka nieadekwatna mimika
to wina mojej „konstrukcji”. Jeżeli więc dłużej niż inni zastanawiam się nad
wypowiedzią, to nie znaczy, że nie wiem – 95% tego czasu zajmuje mi walka ze
strachem i dystraktorami.
Większość ludzi uważa,
że skoro nie mówię/mało mówię, sprawiam wrażenie „nieobecnej” lub smutnej, to
znaczy, że jestem bezmyślna. Ja po prostu żyję w głowie, szybko myślę i przetwarzam
setki obrazów, które wciąż układam, analizuję i segreguję, szukając
wzorów. Tak jestem skonstruowana.
Zauważam szczegóły i drobiazgi
(zaburzenia centralnej koherencji). To prawda, że widzę pojedyncze drzewa, a
nie las, chociaż z wiekiem uogólnianie idzie mi trochę sprawniej. Odnoszę
wrażenie, że to dzięki psychoterapii i SSRI mój punkt obserwacyjny
uniósł się wyżej.
AK: Czy mam rozumieć, że Ty ciągle pracujesz
nad sobą? Że ciągle coś wypracowujesz?
AW: Tak, każda chwila spędzana z ludźmi wymaga ode mnie ogromnej samokontroli.
Wciąż wstydzę się swoich odruchów, tików, jąkania…
AK: Co z teorią umysłu?
AW: Zastanawiam się czasami, czy używanie pojęcia „teoria umysłu” jest warta
dyskusji.
AK: Dlaczego?
AW: Mam wrażenie, że jako pojęcie zdezaktualizowało się w XXI wieku, ale to
według mnie temat na dłuższą dyskusję.
AK: Hm… czy mogę więc liczyć na kolejną rozmowę
z Tobą?
AW: Pewnie :)
AK: Ago, opowiedz mi jeszcze o nauce
odczytywania emocji i intencji – to duża część terapii dzieciaków.
AW: Będąc dzieckiem, nie miałam wielu kontaktów z ludźmi, na całe szczęście
mama akceptowała moją „inność” i nie socjalizowała mnie zbyt obficie.
Byłam też mało obecna w rzeczywistym świecie, więc nie zastanawiałam się nad
tym. Jedyną przerażającą miną, która mnie prześladowała i nastręczała
problemów, był człowiek uśmiechnięty z odsłoniętymi w tym uśmiechu zębami.
Zawsze interpretowałam to, jak warczenie, szczerzenie się, zagrożenie? Nie było
ważne, czy jest to mama, ktoś znajomy, czy obcy. Bałam się panicznie tego
wyrazu twarzy.
Nie odczytywałam też
sarkazmu, żartu, nie rozumiałam dowcipów, co było dla mnie wyjątkowo
traumatyczne, bo usłyszałam, jak wypowiadano się o rzekomym braku inteligencji
osób, które się nie śmieją z dowcipów. Przez większość życia byłam jak
Star-Trekowy android „Data”, którego największym marzeniem było stać się
prawdziwym człowiekiem.
Dokładnie pamiętam też
proces i czas, który kształtował we mnie empatię. Miałam około 6-7 lat i
dosłownie zafiksowałam na punkcie odwracania postrzeganych zachowań ludzkich,
zjawisk i przedmiotów. Wczuwałam się w dowolny kształt, patrząc na siebie z
boku. Przewracałam więc na nice wszystko i wszystkich: emocje, odczucia,
sytuacje, uczyłam się patrzeć na świat z mijanych w drodze do szkoły domów. Wtedy
czułam się jak dziecko z „super-mocą”, zafascynował mnie ten proces i latami go
szlifowałam. Według mnie, gdyby do programu edukacji włączone były choć
podstawy psychologii, wielu z nas byłoby lżej dorastać.
W latach młodzieńczych
interesowałam się również biologią i przyrodą: z jednego z filmów dokumentalnych,
dowiedziałam się, jak np. małpy, czy psy wyrażają uśmiech – robią to mrużąc
oczy (Ekman, Friesen i ich badania nad rolą mięśni w rodzajach uśmiechu).
Obserwowałam więc rówieśników w szkole i uczyłam się rozpoznawać
szczerość choć tylko tej jednej emocji.
Później przyszedł czas
na pracę i najlepszej terapii rozpoznawania emocji: pracowałam wiele
lat w studio filmów animowanych przy produkcji telewizyjnych bajek rysunkowych.
To była dla mnie szkoła życia. Obserwowałam innych animatorów, ich pracę i to
jak ćwiczą i symulują emocje przed lustrem, żeby zilustrować daną
scenę. Potem sama zaczęłam ćwiczyć, korzystając z nabytej dzięki filmom
przyrodniczym i prywatnym „badaniom” oraz doświadczenia wynikającego
z obserwacji. Wciąż uważam, że nie nabędę tej umiejętności do końca życia.
AK: Ago, opowiedz mi jeszcze o Twoich
rówieśnikach z czasów szkolnych.
AW: W ogóle się nie dogadywałam. Dla mnie wszyscy byli „równi”, jeżeli
potrzebowałam z kimś zamienić słowo (niezmiernie rzadko – nie mam potrzeby
komunikacji), robiłam to, nie mając świadomości, że on/ona są z innej grupy
społecznej (klasowej). Nie przysparzało mi to sympatii, bo na ogół lubiano
przyporządkowywać się do takich „stadek”. Wtedy nauczyłam się, że każda grupa
społeczna posiada swoją własną, odrębną od jednostki – osobowość i tożsamość,
może dlatego mam wciąż awersję do tego typu włączania. W wieku przedszkolnym
byłam natomiast narażona na docinki, popychania i dręczenie przez
rówieśników. Sprawiałam wrażenie zagubionej, nie mówiłam, byłam naiwna,
łatwowierna i nieśmiała. To pole do popisu dla małoletnich
dręczycieli. Z wiekiem nauczyłam się bronić i udawać pewną siebie –
swoją postawą i wyrazem twarzy. Wiem, że nigdy nie będę potrafiła
tego zrobić naturalnie. Chaos, mnóstwo dystraktorów, setki młodych ludzi, a
każdy, żeby być „kimś”, musi się socjalizować.
AK: Wiesz, jak trudno mi tego wszystkiego
słuchać?... Mam wrażenie, ze to my, neurotypowi, zmieniamy Wasz świat i życie w
piekło.
AW: Trochę tak niestety jest. Byłoby o wiele prościej nam współistnieć,
gdybyśmy jako społeczeństwo dojrzeli do wzajemnego zrozumienia. Na przykład:
jeżeli idę na spacer z kolegą na wózku, to nie wybieramy brukowanej alei
wiodącej w dodatku pod górę, tylko asfaltową ścieżkę, bez schodów i
krawężników. Co prawda wtedy to ja mam problem z dotrzymaniem kroku, ale oboje
mamy równe szanse na dostosowanie się do siebie.
AK: Myślisz, że edukacja włączająca ma
sens?
AW: Nie tylko sens, ale jest bezwarunkowo konieczna. To społeczeństwo jest
odpowiedzialne za zmniejszanie skutków niepełnosprawności i włączenie nas do
życia. Nie pozbędziemy się atawizmów izolując „słabszych od silniejszych”.
Myślę, że najwyższy czas, żeby zejść z drzewa i opuścić jaskinie.
AK: Na czym Ci teraz najbardziej zależy?
AW: Bardzo zależy mi na nauce i samorozwoju. Marzę więc, żeby dla
osób z ASD, które nie studiują, z różnych powodów, była możliwość
uczestniczenia w wykładach, jako wolny słuchacz. Marzę o swobodnym dostępie do
skryptów i slajdów z wykładów z nieomalże wszystkich uczelni… W
Polsce to nieomalże Sci-fi, ale myślę, że chęci władzy sprawczej mogłyby to
zmienić…
AK: A w życiu prywatnym? O czym marzysz?
AW: Nie mam nadzwyczajnych marzeń. Chcę tylko tego, czego chce chyba
większość przeciętnych ludzi: poczucia bezpieczeństwa, mniej agresji i mniej walki
o każdą minutę codzienności. Chcę spokoju, ciszy, zrozumienia i szerokiej
świadomości społecznej. Chcę wokół siebie dobrych, światłych i inteligentnych
ludzi.
AK: Ago, czy my, wykładowcy uczelni wyższych,
możemy coś zrobić dla studentów z autyzmem i ZA?
AW: Chciałabym, żeby można było organizować
dla osób ze spektrum indywidualne konsultacje, a na zajęciach było jasno
powiedziane, jakie zagadnienia są wymagane oraz co będzie na nich omawiane. Uwielbiam
czytelne plany zajęć poruszanej tematyki oraz wymaganych lektur. Ważne, żeby
wykładowcy byli świadomi, że mogą spotkać się z emocjonalną reakcją –
sprzeciwem, potokiem słów, protestem lub niezadowoleniem. To wszystko chwilowe
– tak pracuje mózg ASD. Proszę o cierpliwość i czas na przemyślenie przeze mnie
zagadnienia. Marzę też, żeby mi nie przeszkadzano i nie popędzano. Oczekiwania
i presja czasu napędzają zachowania autystyczne. Mój autyzm może objawiać się na
przykład przymusem życia w uporządkowanym świecie, według określonych i
niezmiennych schematów. Jako wykładowcy bądźcie, proszę, Państwo wyrozumiali –
schematyzacja może przynieść wiele korzyści i nie musi świadczyć o braku
wyobraźni. Osobiście uwielbiam trzymać się stałego planu pracy.
AK: Co byś powiedziała o sobie, żeby pomóc
innym lepiej siebie zrozumieć?
AW: Że mam ogromne problemy z mową, choć nie zawsze to po mnie widać. Zawsze określałam
to: Jeżeli mówię, to nie myślę.
Pisząc potrafię przekazać już więcej, ale najbardziej treściwie wypowiadam się
w głowie. Oczywiście to nie reguła – wiele osób z ZA mówi dużo i doskonale. Mój
pakiet nie zawierał zdolności oratorskich i komunikacyjnych. Jesteśmy różni, choć
łączą nas neurotrudności i odmienne od NT ścieżki rozwojowe. Odmienne, bo
determinowane wtórnie przez nasze specyficzne możliwości sensoryczne i
motoryczne.
AK: Dlatego chciałaś, aby ta rozmowa miała
formę pisaną a nie gadaną?
AW: Tak.
AK: Co jeszcze?
AW: Mylę słowa/pojęcia, ponieważ mózg mój pracuje na skojarzeniach.
Najdziwniejsze jest to, że w głowie ich nie mylę, tylko w przypadku, gdy jestem
zmuszona do komunikacji słownej. W związku z nierozumieniem metafor i sarkazmu,
nagminnie nadużywałam i nadużywam cudzysłowu.
AK: Ale mam nadzieję, że nie gniewasz się za
korektę i pousuwanie cudzysłowów?
AW: Wręcz przeciwnie, jestem Ci nawet wdzięczna, Ago. Czasami gubię się w
obrazach, jestem od nich uzależniona, tkwię w nich całą sobą. Dane zagadnienia
i pojęcia tworzą u mnie z takich obrazów schematy blokowe. Każdy z bloków
często traktuję osobno (tylko przy konieczności bardzo złożonej wypowiedzi) i
skupienie się nad dopracowaniem ich w zbiór i sensowną całość staje się
problemem (kłopoty z koncentracją), bo myślę szybciej niż mówię i piszę.
AK: Czy coś jeszcze?
AW: Mogę nie znać na pamięć regułek,
ale doskonale rozumieć pojęcia. Nie wrócę do już zakończonej w moim mniemaniu
rzeczy, czynności, zadania. I nieomalże wszystko biorę ze 100% powagą i „na
serio”. Mówiąc 12:12:39 mam na myśli taką właśnie godzinę, a NT 11.00 lub
13:15, itd.
AK: Do tej dokładności i dosłowności już
zdążyłam się przyzwyczaić - mają niezaprzeczalny urok.
Agnieszko, bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę –
niezwykle ważną dla mnie. Bardzo mi zależy na tym, aby zrozumieć Franka, abyśmy
jako rodzice go nie krzywdzili.
AW: Trzymam kciuki za Waszą siłę, zrozumienie i konsekwencję w działaniu na
rzecz poprawy jakości życia osób z ASD. Dziękuję za Twój zapał i będę
dziękowała jeszcze nie raz!
AK: Mam nadzieję, że jeśli pojawią się
komentarze, pytania do Ciebie pod tym tekstem, zechcesz na nie odpowiedzieć?
AW: Jeżeli tylko podołam – z przyjemnością, chociaż w tej materii mogę służyć
tylko własnym doświadczeniem życiowym i tłumaczeniem wspomnień ;)
Słowniczek:
NT - osoba neurotypowa
A - osoba z autyzmem
ZA - osoba z zespołem Aspergera
ASD - ang. autism spectrum disorder - całościowe zaburzenia rozwoju
To rzeczywiście wyjątkowy post i bardzo ważna rozmowa. Dziękuję, bo znowu nauczyłam się wielu rzeczy.
OdpowiedzUsuńWow! Świetna rozmowa!!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję - dużo zrozumiałam, zwłaszcza to o "spowolnieniu" odpowiedzi i nie uspołecznianiu na siłę było dla mnie bardzo cenne
OdpowiedzUsuńJestem pod wrazeniem wypowiedzi osob ze spektrum, przeczytalam tez sporo ksiazek, sa tak konkretne, poukladane, tresciwe. Obu paniom bardzo dziekuje za te lekcje w imieniu moim i S i czekam na kolejne pisane rozmowy:)
OdpowiedzUsuńToczą się ;-)
UsuńDziękuję za tę ważną rozmowę. Jestem NT i cała moja rodzina to NT i właśnie dlatego przeczytam im ten tekst- żebyśmy potrafili być uważni na drugiego człowieka i swoim zachowaniem nie utrudniali i tak trudnej codzienności osób A.
OdpowiedzUsuńDziękuję i już...
OdpowiedzUsuńDziękuję.Moj syn też ma duże problemy z wypowiadaniem swoich myśli, ale wiem od dawna, że tak jak Pani, w głowie ma wszystko "ułożone". Podpytuję go o jego widzenie świata, ale on nie wszystko potrafi wyrazić.A to co mówi już wydaje mi się fascynujące.Mam nadzieję, że za kilka lat będzie mógł wyrazić to tak kwieciście jak Pani. Dziękuję za wywiad
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę się doczekać, aż Franko mi powie/napisze/przekaże w jakikolwiek sposób, jak on odbiera świat. Teraz tylko się tego domyslamy, ale każdego dnia uderza nas, jak mało ciągle wiemy..
UsuńAga, minęłaś się z powołaniem. Zamiast zostawać germanistką mogłaś iść na dziennikarstwo. Świetna rozmowa, pozwalająca jeszcze lepiej poznać świat autystów. Dziękuję Ci za nią :)
OdpowiedzUsuńHa ha, dzięki za dobre słowo ;-)
UsuńDziękuję. Pracuję w liceum. Wiem, czuję,jestem przekonana jak ogromnie ważne jest to wszystko,o czym obie Panie tu powiedziały. Staram się być uważna-mogę jedynie mieć nadzieję,że jestem. Że potrafię pomóc, pokierować,zrozumieć i może troszkę ochronić. I mądrze towarzyszyć w rozwoju młodego człowieka. Bezcenne są takie właśnie rozmowy,pani Agnieszko Mamo Frania. A drugiej Pani Agnieszce- jestem wdzięczna. Wstyd mi za kiepską kadrę nauczycielską...
OdpowiedzUsuńPani Małgorzato, wierzę, ze wspólnie możemy dużo zmienić - nie odczarujemy całego świata, nie zmienimy rzeczywistości szkolnej wszystkich dzieciaków z ASD, ale jeśli coćby kilku, to już będzie sukces.
UsuńPozdrawiam Panią serdecznie i dziękuję za wszystko, co Pani robi.
Dziękuje w imieniu swoim i Agnieszki W. Ogromnie się cieszę, że ta nasza rozmowa jest ważna nie tylko dla mnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, ze zostaly wprowadzone korekty w wypowiedzi pani Agnieszki, usuniete cudzysłowia. Jak mamy uczyc sie ich swiata, jak jest poprawiany na wzor neurotypowych? Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKasia
Pani Kasiu, zastanawiam się nad kwestią cudzysłowów naprawdę dość długo.
UsuńTa rozmowa to wycinek wielu moich rozmów z Agnieszką. Gdy ją spisałam w oryginale, oakzało się, że cudzysłowy moga prowadzić do nieporozumień - przynajmniej te osoby, które Agnieszki nie znają, nie miały okazji z nią porozmawiać. Stąd właśnie moja decyzja o ich usunięciu, aby tekst nie pozostawiał dwuznaczny. Agnieszka zaakceptowała jego brzmienie, bez jej akceptacji niczego bym nie opublikowała.
Witam wasza rozmowa była bardzo ppmocna dla mnie jako rodzica dziecka z autyzmem. Filuś ma 5 lat i jest nadzyczajnym dzieckiem. Od niedawna mówi i robi to coraz lepiej. Jest aż jak na dziecko z autyzmam bardzo towarzyski. Wybiera sobie osoby i zaczyna do nich mówić niepottafi jeszcze prowadzić dialogu ale uwielbia towarzystwo dzieci choć go odpychają po krótkiej znajomości. Jest moim pieszczoszkiem, ponieważ uwielbia się przytulać, ale nie ze wszystkimi choć pptrafi się przytulić nawet do obcej osoby. Filopek szybko przyswaja wiedzę ma dobrą pamięć ale po dłuższym czasie niepotrafi odpowiedzieć na najprostrze pytanie. Po waszej publikacji wiem že może niezapomina tylko moje pytania mogą to powodować. A opisuję go trochę bo Filip różni się od dzieci z autyzmem choć też go ma. Bardzo chce mówić do innych zaczepia nawet obcych ludzi mówi dzieńdobry przechodniowi, zaczepi dziecko na placu zabaw żeby się z nim pobawiło niestety jest też trochę natrętny ciężko mu zrozumieć słowo nie a potek jest tak jakby się załamał jak te dzoecko już niechce się z nim bawić i chce wracać. Codzięnnie się czegoś uczymy na jego temat jest naszym oczkiem w głowie i chciałabym żeby był zawsze szczęśliwy żeby nikt go nieskrzywdził, a ludzie są okropni patrzą się na niego jak sam do siebie mówi bo ma echolalie co mj się przyponi powtarza to troszkę jak zdarta płytka my jesteśmy do tevo przyzwyczajeni ale inni nie i te dzieci są wredne potrafią go nawet obrazić. Boje się przyszłości i fajnie że można chociaż przeczytać materiał osoby co się z tym zmagała od urodzenia dziękuje za to pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTe dzieci nie są wredne, są tylko dziećmi a dzieci potrafią być szczere do bólu w mówieniu tego, co myślą. Czasem boją się inności. Z wiekiem uczą się, że nie wszystko i nie każdemu wolno powiedzieć. Duża rola też rodziców, ktorzy uczą że nie powinno się kogoś wyzywać, dokuczać, bo inaczej sie zachowuje. ale jak mają to robić jak sami są niedouczeni
Usuń„Wyniki wskazują, że aktywacja immunologiczna matki powoduje, że u męskiego potomstwa występują braki w zachowaniach społecznych i komunikacyjnych, a także wysoki poziom powtarzalnych zachowań, z których wszystkie są cechami autyzmu.” – Maternal immune activation yields offspring displaying mouse versions of the three core symptoms of autism; Brain Behav Immun. 2012 May ; 26(4): 607–616.
OdpowiedzUsuń„Podsumowując, nasze badanie potwierdza kluczową rolę wzrostu poziomu IL-6 w modulowaniu zachowań podobnych do autystycznych poprzez upośledzenie tworzenia synaps, rozwoju kolców dendrytycznych, a także równowagi sieci neuronalnych. Odkrycia te sugerują, że manipulowanie IL-6 może okazać się obiecującą drogą w interwencjach terapeutycznych.” – Brain IL-6 elevation causes neuronal circuitry imbalances and mediates autism-like behaviors
„Na koniec chcę zadać pytanie, które pojawia się w literaturze w ciągu kilku ostatnich lat – czy naprawdę powinniśmy promować powszechne szczepienie matek? Szczepienia przeciw grypie są rutynowo zalecane ciężarnym kobietom w Stanach Zjednoczonych od 1957 roku. Oficjalna polityka Centrum Kontroli Chorób [CDC] stwierdza, że „podawanie szczepionek kobietom szukającym opieki prenatalnej jest okazją do zapobiegawczej interwencji, której nie należy marnować”. Można teraz powiedzieć: „Cóż, oczywistym jest iż nie chcesz zarazić się grypą jeśli jesteś w ciąży!” Pamiętaj jednak o eksperymencie z dwuniciowym RNA – aktywowaliśmy układ immunologiczny i to spowodowało te wszystkie skutki u płodu. A co czyni szczepienie? Ono właśnie aktywuje układ immunologiczny. To jest cel szczepienia. W praktyce nie wszystkie ciężarne kobiety otrzymują szczepienie przeciw grypie i sądzę, że powszechne masowe szczepienie ciężarnych kobiet może zaprowadzić nas do kolejnego zestawu problemów [jatrogennych]? – Pregnancy, Immunity, Schizophrenia, and Autism
„Ogólnie rzecz biorąc, przedstawione tutaj wyniki odzwierciedlają poprzednie prace, które jasno wykazywały że glin, zarówno w postaci podawanej drogą pokarmową jak w formie iniekcji może być neurotoksyczny. Potencjalnie toksyczne mechanizmy działania glinu mogą obejmować nasilenie stanu zapalnego (np. Mikroglejoza)…” – Aluminum hydroxide injections lead to motor deficits and motor neuron degeneration
Zawartość glinu w tkance mózgowej osób z autyzmem była konsekwentnie wysoka. Średnia (odchylenie standardowe) zawartość glinu u wszystkich 5 osób dla każdego płata wynosiła 3,82(5,42), 2,30(2,00), 2,79(4,05) i 3,82(5,17)μg/g suchej masy, odpowiednio dla płatów potylicznych, czołowych, skroniowych i ciemieniowych.
"Są to jedne z najwyższych wartości dla aluminium w ludzkiej tkance mózgowej, które zostały do tej pory zarejestrowane i należy zadać pytanie dlaczego, na przykład zawartość aluminium w płacie potylicznym 15-letniego chłopca wynosiłaby 8,74 (11,59) μg/g suchej masy? Mikroskopia fluorescencyjna została wykorzystana do identyfikacji glinu w tkance mózgowej u 10 dawców. Podczas obrazowania aluminium związanego z neuronami wydaje się, że jest ono obecne wewnątrzkomórkowo, w komórkach podobnych do mikrogleju i innych zapalnych nieneuronalnych komórkach w oponach mózgowych, układzie naczyniowym, substancji szarej i białej. Prymat wewnątrzkomórkowego glinu związanego z komórkami nieneuronowymi jest wyjątkową obserwacją w tkance mózgowej autyzmu i może dostarczyć wskazówek dotyczących zarówno pochodzenia glinu mózgowego, jak i przypuszczalnej roli w zaburzeniach ze spektrum autyzmu.” – Journal of Trace Elements in Medicine and Biology, Volume 46, March 2018, Pages 76–82; Aluminium in brain tissue in autism
Czytając wypowiedzi Agnieszki widać jak na dłoni poważne zaburzenia biopola i uszkodzenia ciał subtelnych, innymi słowy zaburzenia na poziomie energo-informacyjnym. Polecam książkę "Samoleczenie metodą diagnostyki karmicznej" Marjan'a Ogorevc'a, oraz "Medycyna wielowymiarowa" Ludmiły Puczko. Wszystko jest do odwrócenia tylko potrzeba sporo pracy i trochę niekonwencjonalnego spojrzenia.
OdpowiedzUsuń