poniedziałek, 30 maja 2016

Nie nastawiam się

Gdy czasem mówię:
- Nie wiem jak będzie. Nie nastawiam się.
Słyszę:
- Musisz wierzyć, uda się / będzie dobrze / nie poddawaj się.
Ale to nie tak, że ja nie wierzę we Franka, że się poddaję. Ja po prostu nie chcę się nastawiać. Bo jak się człowiek nastawi, to chwyta się jednej myśli - że tak będzie, spełni się, uda. I już się cieszy, już czeka, OCZEKUJE. 
A co, jeśli nie wyjdzie? 
Boli podwójnie. A może nawet i poczwórnie.
Ja tak się nastawiałam, że dziś wreszcie wezmę udział w popołudniowej imprezie w przedszkolu Frania z okazji Dnia Matki. Pierwszy raz w życiu Frankowym. 
I co? 
Ni-co. 
Franko wybudził się o 3 w nocy (dlaczego? a kto to wie, czasem tak po prostu ma; sen generalnie nie jest mocną strona Franciszka), po wybudzeniu nie mógł zasnąć, rano był ledwie żywy. O godzinie 11 nadawał się już tylko do zabrania do domu.
Więc ja już nie będę się nastawiać.
Uda się, to się uda.
Kiedyś w końcu będę miała ten mój Dzień Matki - w przedszkolu lub szkole.
A co, jeśli nie? No to nie.
Na wszelki wypadek nie nastawiam się.
***
Dopiero jak się jest rodzicem takiego zawodnika, człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma oczywistości. I jeszcze z tego, jak ważne są zdarzenia najzwyczajniejsze na świecie.

środa, 25 maja 2016

Dzień Matki po Kossowsku

Wróciłam do domu z pracy bardzo późnym popołudniem zmęczona dość mocno.
Siadłam na sofie bez życia.
Franula przysiadł się, przytulił (cudo po prostu) i powiedział cicho:
- Mama długo żyje.
Uwaga ta była kwintesencją przemyśleń dziecka na temat życia, śmierci i Dnia Matki (dobra, lekko nadęte to wyszło, ale tak sobie to stwierdzenie dziecka interpretuję i generalnie ... o kierunek chodzi - ja się w każdym razie wzruszyłam i rozpłynęłam).
Magiczny nastrój chwili zmąciła dosłownie sekundę później wypowiedziana szydercza uwaga Kossy Seniora:
- Taaa, matka nie dinozaur.
Natalia skryła twarz w dłoniach dusząc się ze śmiechu, ja zabiłam pana męża wzrokiem, Franko (całe szczęście) nie wszedł był jeszcze na ten poziom szyderczego humoru Kossowskich i dodał cicho:
- Mamunia jest piękna..
Ech, jak dobrze, że mam w tym domu jeszcze tego jednego młodego nieszyderczego. Kiedyś w końcu i z niego Kossa-szyderca wyrośnie, ale na razie jest jeszcze synuś mamusi...

Ps. Dzieci obdarowały mnie już laurką przepiękną kończącą się jakże wiele mówiącym zdaniem: "Życzymy Ci więcej siły do wychowania nas na normalnych ludzi". 
Oj, bez szans chyba.
Nie w tej rodzinie :)

środa, 18 maja 2016

Impreza integracyjna

We wtorki prowadzę w grupie Frania w przedszkolu zajęcia z języka migowego. Jest to dla mnie niesamowite doświadczenie. Dzieciaki są świetne - szczere, spontaniczne, hałaśliwe i ... zaskakujące. Nigdy nie wiem, który znak je zachwyci, porwie, rozśmieszy, zastanowi czy też będzie źródłem refleksji czy zaskakującej życiowej historyjki (patrz - sytuacja sprzed dwóch tygodni, którą opisałam na Frankowym FB). 
W ten wtorek hitem była na przykład [kanapka]. Kto by to przewidział? Dzieci drążyły temat. Była więc kanapka z szynką i jajkiem, kanapka z szynką, sałatą i masłem, kanapką z szynka tylko. [Kanapka] dzieci porwała, [szynka] zaś je rozśmieszyła.


wtorek, 17 maja 2016

O muzyce, życiu i ...szczęściu

Franek od zawsze uwielbiał muzykę. Co ciekawe, nie trawił muzyki dla dzieci. Ba, on jej nienawidził z całego Frankowego serca - tych prymitywnych dziecięcych piosenek popełnianych na jazgoczących wysokich częstotliwościach, wwiercających się w mózg infantylnymi tekstami. Za to muzyka dla dorosłych od zawsze go porywała. I ta poważna (serio, serio!) i rockowa.
Nie jestem w stanie opisać Wam ruchu scenicznego Franciszka - tego jedynego w swoim rodzaju flow, radosnego staccato nóg i rąk, rytmicznego hammeringu tułowia, obezwładniającego vibrato emocji. To trzeba po prostu zobaczyć!
Muzyka Frania musi mieć rytm. RYTM to podstawa.
Gdy Franko usłyszy rytm, kolanka same się zginają, ręce idą w ruch i zaczyna się pląs - Frankowy flow.
Rytm pomaga też w nauce nowych słów.
I tak Franko skacze po kałużach zawodząc rytmicznie "Tacy sami" (nomen omen).
I głowa sama mu chodzi w aucie w rytm "Are you with me".
I uśmiecha się radośnie, gdy usłyszy ulubiony kawałek Dawida Podsiadło "W dobrą stronę" (tam to dopiero jest rytm).
Muzyka jest energią!

piątek, 13 maja 2016

Nie ma kaleki...

Czasem słyszę - "I po co?".
Bo wierzę, że warto.
Mimo zmęczenia, mimo rozczarowań różnorodnych, których powodem naiwność ma jest, niezmiennie wierzę, że warto. Kiedyś może tej wiary mi braknie, może się wypalę, nie będzie mi się chciało? Kto wie? Dziś jeszcze mam parę, chce mi się coś robić.
A czasem słyszę - "Jak ty to ogarniasz?".
Oznajmiam więc, że nie wszystko ogarniam.
A przykładem tego jest chociażby blog Frania, (niestety) zaniedbywany od roku. Odkąd przygotowanie I nakładu ksiązki weszło w etap decydujący, moja doba skurczyła się dramatycznie. I jakoś tak stan ten się nie zmienia.
Dobrze jednak, że się kręci - niech się dzieją fajne, ważne rzeczy. Dlatego dałam się namówić Olgierdowi Kosibie do wystąpienia na konferencji organizowanej przez niego i Młodą Farmację. Odbyła się ona w ubiegły weekend w Collegium Anatomicum Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Pojechałam na konferencję z wystąpieniem pt. "Nie ma kaleki, jest człowiek". Jak sam tytuł na to wskazuje, mówiłam o dostrzeganiu człowieka w człowieku, o wartościowaniu w dół, postrzeganiu [rzez pryzmat niepełnosprawności i wielu, przynajmniej dla mnie, ważnych kwestiach.

czwartek, 5 maja 2016

Orator





Nigdy nie marzyłam, że dojdziemy do takiego etapu.
Dla mnie jest Franko wielki. 
Ba, mistrz mowy polskiej.

Nagrywając z dziećmi książkę w Radiu Opole pomyślałam sobie - dlaczego właściwie i Franio nie miałby powiedzieć kilku słów? 
I powiedział - po swojemu, po Frankowemu. Spojrzał na okładkę książki, odczytał jej tytuł a potem wskazał palcem na okładkę i wśród namalowanych tam dzieci odnalazł swojego kumpla Frania Trzęsowskiego i siebie.
Aaa, takie niby nic. Ale właśnie z takich "niby nic" składa się nasza codzienność.