Rok temu Rebizant namówił Krzysztofa Zalewskiego i Piotra Ziołę na koncert dla Frania. Cel - zakup systemu FM dla naszego chłopaka. Po co? Żeby młodzież lepiej słyszała. Frankowe ciotki gadały mi (nie zważając na moje eeee-tamy i zooooobaczymy), że jak chłopak będzie lepiej słyszał, to i gadać zacznie. Podchodziłam to tego ciotkowego gadania z ogromną rezerwą. Nie dlatego, że nie wierzę w mądrość ciotek (bynajmniej!), lecz po to, by nie budować w sobie obrazu Franka zgodnego z moimi wyobrażeniami, życzeniami. Franek jest, jaki jest - po prostu Franek.
sobota, 31 października 2015
wtorek, 20 października 2015
Dla dzieci: głuchy i Głuchy - o co chodzi?
Cześć dzieciaki,
wpadłam dziś na pomysł kolejnego tekstu dla Was dzięki kolegom i koleżankom mojego Frania z jego przedszkola.
Podczas pierwszej w tym roku (przed)szkolnym "lekcji" języka migowego zadałam pytanie:
- Drogie dzieci (zaczęłam prawie jak święty Mikołaj), jak myślicie, kto używa języka migowego?
W odpowiedzi usłyszałam chóralne:
- Fraaaaaaanek Kossowski!!!!
Całe szczęście nie tylko Franek Kossowski :)
Języka migowego używają osoby głuche i Głuche, słabosłyszące i słyszące, które mają w rodzinie osoby posługujące się językiem migowym.
Troszkę skomplikowane?
To jeszcze raz, powoli.
Dlaczego napisałam głuche i Głuche, pytacie?
Bo jest to duża różnica.
wpadłam dziś na pomysł kolejnego tekstu dla Was dzięki kolegom i koleżankom mojego Frania z jego przedszkola.
Podczas pierwszej w tym roku (przed)szkolnym "lekcji" języka migowego zadałam pytanie:
- Drogie dzieci (zaczęłam prawie jak święty Mikołaj), jak myślicie, kto używa języka migowego?
W odpowiedzi usłyszałam chóralne:
- Fraaaaaaanek Kossowski!!!!
Całe szczęście nie tylko Franek Kossowski :)
Języka migowego używają osoby głuche i Głuche, słabosłyszące i słyszące, które mają w rodzinie osoby posługujące się językiem migowym.
Troszkę skomplikowane?
To jeszcze raz, powoli.
Dlaczego napisałam głuche i Głuche, pytacie?
Bo jest to duża różnica.
wtorek, 13 października 2015
Migaj.eu dla rodziców
Rok temu znalazłam gdzieś informację o tym, że na krótki okres czasu został otwarty dostęp do platformy edukacyjnej migaj.eu. Zajrzałam, pokazałam Frankowi i...wsiąkliśmy.
Gdy robiłam to nagranie, nie przypuszczałam, że kilka miesięcy później poznam Olgierda Kosibę i Olę Włodarczak. Poznałam, uczestniczyłam w kursie przez nich prowadzonym i coś tam jeszcze razem kombinujemy. Bo to fajni ludzie są. W dodatku z wieeelkimi serduchami. To od nich dostałam album OZO do wykorzystania w domu z Franiem i wiele cennych wskazówek. Wczoraj zaś odbyłam rozmowę wieczorną z Olgierdem, po której po prostu skakałam z radości. Dlaczego?
Gdy robiłam to nagranie, nie przypuszczałam, że kilka miesięcy później poznam Olgierda Kosibę i Olę Włodarczak. Poznałam, uczestniczyłam w kursie przez nich prowadzonym i coś tam jeszcze razem kombinujemy. Bo to fajni ludzie są. W dodatku z wieeelkimi serduchami. To od nich dostałam album OZO do wykorzystania w domu z Franiem i wiele cennych wskazówek. Wczoraj zaś odbyłam rozmowę wieczorną z Olgierdem, po której po prostu skakałam z radości. Dlaczego?
niedziela, 11 października 2015
Mowa, gwiazdy i emocje & Co.
Franek zadziwia nas niemal każdego dnia.
Idzie jak burza, jakby chciał nadgonić cały trudny ubiegły rok.
A przy tym jest w nim tyle radości, pogody ducha, tyle z dziecka.
Ma bardzo dobre wyniki badań, wątroba radzi sobie fenomenalnie, Franko świetnie znosi leki - nie obserwujemy żadnych skutków ubocznych, których tak bardzo się obawialiśmy (kwas walproinowy nie ma najlepszych notowań), lekarze są zachwyceni.
Patrzymy na naszego chłopaka, słuchamy go, lekarzy, terapeutów i jakoś ciągle nie możemy uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Gdzieś tam pod skórą człowiek ciągle ma ten wstrętny strach i obawę, że przyjdzie dzień, kiedy wszystko znowu pierdyknie z wielkim hukiem. Nasza radość jest więc taka ostrożna, niestuprocentowa. I chyba inaczej się nie da. Ale uwielbiam ten obecny stan, niech trwa jak najdłużej.
Idzie jak burza, jakby chciał nadgonić cały trudny ubiegły rok.
A przy tym jest w nim tyle radości, pogody ducha, tyle z dziecka.
Ma bardzo dobre wyniki badań, wątroba radzi sobie fenomenalnie, Franko świetnie znosi leki - nie obserwujemy żadnych skutków ubocznych, których tak bardzo się obawialiśmy (kwas walproinowy nie ma najlepszych notowań), lekarze są zachwyceni.
Patrzymy na naszego chłopaka, słuchamy go, lekarzy, terapeutów i jakoś ciągle nie możemy uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Gdzieś tam pod skórą człowiek ciągle ma ten wstrętny strach i obawę, że przyjdzie dzień, kiedy wszystko znowu pierdyknie z wielkim hukiem. Nasza radość jest więc taka ostrożna, niestuprocentowa. I chyba inaczej się nie da. Ale uwielbiam ten obecny stan, niech trwa jak najdłużej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)