Zadałam na Frankowym FB pytanie, co Wam przychodzi do głowy, gdy słyszycie o likwidacji barier w szkołach w związku z obecnością w nich uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
Pisaliście o:
- barierach architektonicznych - schodach, braku wind, ławkach zbyt niskich dla wózkowiczów, niedostosowanych łazienkach, zbyt wysoko zawieszonych tablicach, aby mógł pisać na nich uczeń na wózku, braku toalet zapewniających intymność i ciszę,
- barierach, które określiłabym jako społeczne (temat rozwinę w osobnym wpisie),
- barierach systemowych (także rozwinę w osobnym wpisie) oraz
- barierach dźwiękowych.
Cieszę się, że o nich wspomnieliście, że dostrzegacie problem, bo temat tych własnie barier zamierzałam poruszyć w tym wpisie.
Jeśli ktoś z Was nie był już kilka(naście) lat w szkole podstawowej i zafundowałby sobie dziś wycieczkę do pobliskiej podstawówki, by przypomnieć sobie, co się czuje podczas przerwy, myślę że przeżyłby niezły szok. Ci, którzy w ostatnim czasie mieli wątpliwą przyjemność doświadczenia koszmaru przerwy - ogłuszającego hałasu poprzedzonego i zakończonego sygnałem dzwonka wwiercającego się w czaszkę - nie będą mieli problemu ze zrozumieniem wagi problemu.
Ile jesteście w stanie wytrzymać takich fonicznych koszmarków w ciągu dnia? I to jako w pełni zdrowi ludzie - bez epilepsji / problemów neurologicznych / uszkodzonego słuchu / autyzmu / nadwrażliwości słuchowej / różnego rodzaju lęków. Ja osobiście kilka sekund, a i to pod przymusem.
Dla zdecydowanej większości dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi już samo oczekiwanie na dźwięk dzwonka jest koszmarnym przezyciem - może wywoływać tiki na tle nerwowym, lub sprawiać, że nie jest ono w stanie pracować oczekując w napięciu na dźwięk, który sprawia ból. To nie są moje wymysły, to opinie dzieci, z którymi rozmawiałam. Także Franka. Wiecie, ze dźwięk dzwonka może wywołać napad padaczkowy (tzw. padaczka audiogenna)? Tymczasem polska szkoła kocha głośne dzwonki - czasem mam wrażenie, że im bardziej wwiercają się w czaszkę, tym lepiej - taki chyba nasz sado-masochistyczny obrządek narodowy.
Pocieszam się, że pisaliście w swoich wypowiedziach o dzwonkach i hałasie na przerwach.
I o tym, że przeszkadzają one także dzieciakom zdrowym. To jest właśnie clou inkluzji - znoszenie barier służy nie tylko niepełnosprawnym, lecz także ludzim zdrowym.
A gdyby zamiast dźwięku dzwonka w szkołach zaświecały się i gasły światła jak w szkłach dla uczniów G/głuchych? A gdyby tak wymienić dzwonki mechaniczne na elektroniczne - cichsze gongi na niskich częstotliwościach? A gdyby tak uruchomić dzwonek analogowy, jak to drzewiej bywało, z tym że zamiast wkurzonego woźnego - postrachu szkoły, na przerwy i lekcje niewielkim dzwonkiem dzwoniłby wylosowany dzień wcześniej uczeń, który z tej okazji miałby dzień wolny od zajęć lekcyjnych? Rozwiązań jest wiele. Wszystko zależy od woli ludzi i ich wrażliwości na potrzeby drugiego (słabszego) człowieka.
Proszę, w imieniu Franka, Janka i innych dzieciaków - wyrzućmy koszmarne dzwonki z polskich szkół.
Nadchodzą wakacje, to dobry czas na zmianę niewymagającą ogromnych nakładów finansowych.
***
Do tego wpisu zainspirowały mnie przede wszystkim doświadczenia i relacje Franka, które poparł Janek Gawroński i inne znajome dzieciaki. Janek wraz z Agnieszką Warszawą są autorami grafiki zamieszczonej we wpisie.