niedziela, 19 marca 2017

#AkcjakomunikAACja, czyli o AAC po raz setny (chyba)


Przede wszystkim tym właśnie jest dla mnie AAC.
Jest akceptacją dziecka - tego, że jest inne niż jako rodzice zapewne oczekiwaliśmy, niż wyobrażaliśmy je sobie i chcielibyśmy by było. Dzięki temu pojawia się zrozumienie, że celem pracy z dzieckiem nie jest realizacja naszych wyobrażeń (rodzicielskich czy terapeutycznych), lecz sprawienie, by jakość jego 
i naszego życia była jak najlepsza, by było po prostu szczęśliwym człowiekiem. Jeśli więc jesteśmy rodzicami dziecka ze złożonymi zaburzeniami komunikacji, dziecka niemówiącego, wówczas za ową akceptacją przyjdzie i zrozumienie, że celem terapii nie jest mowa foniczna jako taka, lecz komunikacja z dzieckiem. Ta zaś jest niczym innym jak relacją z drugim człowiekim. 
Nie chodzi przecież o to, by dziecko wydało z siebie głos. Na komendę? Jaki miałby być tego cel? Żebyśmy my, rodzice, byli szczęśliwi, że wreszcie dziecko coś powiedziało? Żeby terapeuci mogli odnotować spektakularny sukces swoich działań? O głos chodzi najmniej. Najbardziej chodzi o małego człowieka i o to, by być tego człowieka ciekawym - ciekawym jego samego i tego, co ma do przekazania. Niekoniecznie do powiedzenia. Bez ciekawości dziecka nie ma mowy o wprowadzeniu mu AAC. 

czwartek, 9 marca 2017

TA wizyta, czyli o kulisach będzie

Poprzedni wpis był taki... na poziomie ą-ę, ten będzie ... hmmm... zakulisowy (tak to sobie określmy).
A piszę go przez Was, to znaczy przez Wasze komentarze na fejsie - jakże miłe dla mnie (że fajna kiecka itd.), ale gdybyście znali prawdę... Gdybyście Wy wiedzieli...
Pewnie myślicie sobie, że jak owo zaproszenie na salony przyszło, to był fryzjer, manikjury i inne szykany. 
Hmmm.... 
Napiszę Wam , jak było naprawdę.


piątek, 3 marca 2017

Z wizytą u Pierwszej Damy

Tak uroczystego wpisu na tym blogu jeszcze nie było. Przyznaję, że jestem lekko spięta siadając do tego tekstu. Skoro się jednak powiedziało A, to i B trzeba. 
Czas więc na B.

***
Nie potrafię nawet opisać zaskoczenia, jakie czułam w chwili, w której odebrałam telefon z zaproszeniem na spotkanie z Panią Prezydentową. Usłyszałam, że Pierwszej Damie bardzo leży na sercu edukacja włączająca i to między innymi tej kwestii ma dotyczyć rozmowa. W czasie spotkania miało się także odbyć czytanie "Dużych spraw".  
Zaproszenie przyjęłam.


źródło: http://www.prezydent.pl/pierwsza-dama/aktywnosc/art,211,lekcja-integracji-w-palacu-prezydenckim.html

2 marca nadszedł szybciej niż się spodziewałam.
Spotkanie z Piewszą Damą rozpoczęło się w kameralnym gronie. Absolutną bohaterką spotkania była cudowna Berenika, która brała udział w nagraniach audiobooka do książki. Po rozmowie Pani Prezydentowej z Berenią zaczęła się poważna część naszego spotkania - rodzice Nisi przedstawili problemy, z jakimi borykają się w procesie leczenia małej, jej operacji zagranicznych, ja opowiadałam o codziennych wyzwaniach, jakim muszą stawiać czoła rodziny dzieci niepełnosprawnych w systemie edukacji - o niewłaściwym wykorzystywaniu subwencji (części oświatowej subwencji ogólnej) dla uczniów z orzeczeniami o kształceniu specjalnym, o wyboistej drodze w procesie terapeutycznym i trudnej rzeczywistości edukacyjnej. Wiele z tych faktów było znanych Pani Prezydentowej, o kilku usłyszała po raz pierwszy. I choćby przedstawienie tych problemów uważam za sukces tej wizyty.
Rozmowa była naprawdę szczera - bez udawania, masek i dystansu. Fakt, że wszyscy czuliśmy się naprawdę swobodnie, mieliśmy poczucie, że możemy szczerze przedstawić sprawy, z którymi przyjechaliśmy, był dla nas chyba największym zaskoczeniem. Podskórnie nastawialiśmy się na "gorset protokolarny" - nasze obawy na szczęście się nie spełniły.