Gdy czasem mówię:
- Nie wiem jak będzie. Nie nastawiam się.
Słyszę:
- Musisz wierzyć, uda się / będzie dobrze / nie poddawaj się.
Ale to nie tak, że ja nie wierzę we Franka, że się poddaję. Ja po prostu nie chcę się nastawiać. Bo jak się człowiek nastawi, to chwyta się jednej myśli - że tak będzie, spełni się, uda. I już się cieszy, już czeka, OCZEKUJE.
A co, jeśli nie wyjdzie?
Boli podwójnie. A może nawet i poczwórnie.
Ja tak się nastawiałam, że dziś wreszcie wezmę udział w popołudniowej imprezie w przedszkolu Frania z okazji Dnia Matki. Pierwszy raz w życiu Frankowym.
I co?
Ni-co.
Franko wybudził się o 3 w nocy (dlaczego? a kto to wie, czasem tak po prostu ma; sen generalnie nie jest mocną strona Franciszka), po wybudzeniu nie mógł zasnąć, rano był ledwie żywy. O godzinie 11 nadawał się już tylko do zabrania do domu.
Więc ja już nie będę się nastawiać.
Uda się, to się uda.
Kiedyś w końcu będę miała ten mój Dzień Matki - w przedszkolu lub szkole.
A co, jeśli nie? No to nie.
Na wszelki wypadek nie nastawiam się.
***
Dopiero jak się jest rodzicem takiego zawodnika, człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma oczywistości. I jeszcze z tego, jak ważne są zdarzenia najzwyczajniejsze na świecie.
Hihi, ja mam podobnie. Czekam po prostu co będzie, wtedy sie zobaczy. Nieraz mi sie dostaje, bo jak tak można, ale doświadczenia z młodym nauczyły mnie właśnie takiego podejścia. Raz, ze dziecko sie potrafi z dnia na dzień tak rozwijać, ze wszystkie plany stają sie nieaktualne, a dwa to stres, taki ukryty, z którego nikt sobie nie zdaje sprawy, ale do niedawna Kasper rozchorowywal sie na wszystkie szkolne wycieczki, wakacje itp. Niby sie cieszył, ale to zawsze jest jednak wielka niewiadoma i ogromny stres. choróbsko murowane. Trzymaj sie Franiu!
OdpowiedzUsuńI dobrze, że nie nastawiasz się. Aliści... Pamiętaj, że trzeba brać pod uwagę wszystkie możliwości, także takie, że np. kiedyś zobaczysz go na scenie! :*
OdpowiedzUsuńtia, ja tydzień temu byłam w przedszkolu na Dniu Matki i Ojca, dziecko moje, zamiast prezentować tańce i wierszyki, siedziało wtulone w moją osobę ;) Ależ zdjęć narobiłam:P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja Aga usłyszałam trochę smutku. W tym wpisie. Nie przesadzam. Szanuję. Tulę.
OdpowiedzUsuńTakie życie.
Poczucie humoru- dobra rzecz- pomaga. Byle tylko nie zagadało zbyt mocno...
Nic dodać nic ująć.
:*
W tym wpisie poczucia humoru za grosz.
UsuńChyba musimy sobie znowu zrobić spotkanie grupy wsparcia :*
Taka sytuacja: Dzień Matki w szkole.
OdpowiedzUsuńSyn obdarzony słowiczym głosem miał śpiewać solówkę.
Matka, nastawiona, pozabierała z domu wszelkiej maści aparaty, kamery i co tam się tylko dało, żeby uwiecznić tę wielkopomną chwilę.
Tłum ludzi, ale się będzie działo!
Matkę duma rozpiera, gdy dziecię wychodzi z mikrofonem.
Syn rozgląda się dookoła, po czym dziarsko oznajmia, do mikrofonu, a jakże, że on śpiewać nie będzie bo za dużo ludzi.
No żesz, a co z moim nastawieniem na sukces?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAga przykro mi :( I podziwiam Twoje podejście. Ja czasem mam inne, bo czasem mam nadzieję. Ale też już biorę życie takim, jakim jest.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Aga - mama Łukaszka
Też czasami się tak nastawiam, na super dzień, piękne występy, dumnam na zapas. A bywa różnie. Jak to z dziećmi. Nie wiesz co czeka na następnym zakręcie. A wierzyć zawsze warto, bo nie warto pesymistycznie patrzeć na świat. Po co nam nowe siwe włosy?
OdpowiedzUsuń;)
Ja dzisiaj poszłam w ślady Frania. O 3pobudka, nie wiadomo po co. Do 7się przewalałam z boku na bok. Jak zasnęłam o 9 to do 12:30 odsypiałam. Ki czort? Nie wiem. A dnia matki doczekasz! Kiedyś Franek rzuci publikę na kolana :)))
Przytulam i niech dziś Franio dobrze, dłuuuuugo śpi
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję.
OdpowiedzUsuńJakiś taki trudniejszy czas nastał. Pewnie też zmęczenie daje mi się mocno we znaki. Czas trudniejszy minie, jak każda żmija.
Jutro spotkamy się z fantastycznymi ludźmi - wierzę, że trochę akumulatory naładuję. Pewnie zmęczenie daje mi się mocno we znaki.
Jeszcze raz dziękuję Wam :*
Dzisiaj z pewnością lepszy dzień :)))
OdpowiedzUsuńOj tak :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGorszy dzień może się zdarzyć każdemu z nas, a co tutaj mówić o takim krasnalku jak Franuś? Wierzę jednak, że w niedługiej przyszłości będzie Pani miała ten swój Dzień Matki. I to nie taki, o jakim Pani marzyła, ale jeszcze lepszy, bo niespodziewany. Życie naprawdę potrafi zaskoczyć i tego Pani z całego serca życzę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko,
OdpowiedzUsuńŻyczę, żeby ten Dzień Matki nadszedł wtedy, gdy będzie Pani najbardziej potrzebny. Ja też nie nastawiam się na to święto, nie wiem, czy kiedykolwiek nadejdzie, więc postanowiłam zmienić datę. Dzień, w którym moja Córeczka postawiła pierwszy krok ustanowiłam swoim własnym Dniem Matki, byłam wtedy u kresu sił i uczepiłam się tej chwili, by przetrwać. Mam nadzieję, że może niedługo będzie kolejny Dzień Matki, gdy jeden dzień minie bez tego wibrującego wrzasku...
Przytulam Panią z całej zbolałej duszy, Frania tulę do serca.
Marta