Wyobraźcie sobie, że historia Tomka dotyczy Waszego dziecka. Co byście zrobili? Jak byście zareagowali? Zapewne części z Was przychodzą na
myśl w pierwszym odruchu rozwiązania siłowe (i trudno się temu dziwić). Rodzice Tomka
postanowili zareagować w sposób, jaki nakazuje zdrowy rozsądek i przepisy – zgłosili
sprawę do kuratorium i prezydenta miasta. Postanowili też nie powiadamiać mediów, nie zależało im bowiem na nagłaśnianiu sprawy, lecz na znalezieniu rozwiązania najlepszego dla ich syna i innych dzieci.
Posłuchajcie drugiej części opowieści mamy Tomka.
Do działań zbieraliśmy się około miesiąca. W końcu, pod
koniec marca, wysłaliśmy skargę do kuratorium i prezydenta naszego miasta. Na
reakcję ze strony miasta nie trzeba było czekać długo – prezydent zaprosił nas
na spotkanie. Poszliśmy. Prezydent obiecał się zająć sprawą i poprosił
nas o dyskrecję. Żeby nie zaszkodzić dziecku. Teraz wiem, że ta dyskrecja na
pewno nam nie pomogła i dziś chyba jednak wsparłabym się mediami. Nie
siedziałabym tak cicho i nie czekałabym pokornie na ruch miasta i kuratorium.
Ale to dziś, wtedy czekaliśmy. W mieście Komisja Rewizyjna wstrzymała sprawę na czas rozstrzygnięcia przez Kuratorium
Oświaty.
Przesłuchanie przed rzecznikiem dyscyplinarnym dla
nauczycieli odbyło się w maju. Siedzieliśmy we dwoje naprzeciw dyrektorki
szkoły i rzecznika. Nawet teraz cała się trzęsę z nerwów na samo przywołanie tej chwili.
Pani rzecznik była wstrząśnięta tym, co od nas usłyszała. Wychodząc z
przesłuchania nie wiedzieliśmy nic - jaka będzie decyzja, co dalej - nic. Doszły nas słuchy, że sprawa została przekazana komisji dyscyplinarnej przy wojewodzie. Posiedzenie tej komisji miało się
odbyć jeszcze w czerwcu. Niestety dyrektorka szkoły dostarczyła zwolnienie,
więc kolejna sprawa wyznaczona została na 1 sierpnia – o tym dowiedzieliśmy się
już w prasy lokalnej. My nie byliśmy o niczym zawiadamiani, mimo że przecież byliśmy stroną w sprawie. Także z artykułu w prasie dowiedzieliśmy się później,
że nasza sprawa jest zakończona a dyrektorka została uniewinniona.
W międzyczasie na zajęciach grupowych zdarzył się tzw. flashback, po czym psycholog pracujący z Tomkiem stwierdził, że to szok pourazowy. Napisał również opinię, w której podkreślał głęboką traumę dziecka, a którą dosłaliśmy do kuratorium w trakcie toczącego się postępowania. Czarno na białym było napisane, w jakim stanie jest dziecko i z czego on wynika! Komisja dyscyplinarna nie widziała jednak nieprawidłowości - do tej pory nie możemy w to uwierzyć.
Grzecznie czekałam
na jakąś informację oficjalną dla nas od komisji dyscyplinarnej, ale nic nie
przychodziło. Pewnie czekałabym do dzisiaj, gdybym sama nie napisała
zapytania. Dostałam odpowiedź, z której rozumiem, że nie mamy prawa do informacji.
Załamka. Co mi teraz zostaje? Rzecznik Osób Niepełnosprawnych, Rzecznik Praw
Dziecka, Ministerstwo Edukacji?... Mam
chwilowy brak sił na dalszy krok, a samo to, że teraz z tobą o tym rozmawiam, kosztuje mnie naprawdę wiele. Z drugiej
strony nie chcę się poddawać, chciałabym zawalczyć jeszcze. Dla Tomka i innych
dzieciaków.
Okropny był ten czas dla nas jako rodziców, gdy choć zastrzegliśmy swoje dane chroniąc dziecko, o naszej sprawie wiedzieli wszyscy wokół nas. Dyskusje potępiające nas się nie kończyły. Hejt totalny. Nagle okazało się, że na facebook'u utworzono wydarzenie w obronie dyrektor. Wyobrażasz to sobie? Nawet odbyło się w tej sprawie zebranie w szkole. Zaczęły się artykuły w gazetach. Bezsilność, to czuję do tej chwili.
Okropny był ten czas dla nas jako rodziców, gdy choć zastrzegliśmy swoje dane chroniąc dziecko, o naszej sprawie wiedzieli wszyscy wokół nas. Dyskusje potępiające nas się nie kończyły. Hejt totalny. Nagle okazało się, że na facebook'u utworzono wydarzenie w obronie dyrektor. Wyobrażasz to sobie? Nawet odbyło się w tej sprawie zebranie w szkole. Zaczęły się artykuły w gazetach. Bezsilność, to czuję do tej chwili.
Jak już mówiłam postanowiliśmy zmienić Tomkowi szkołę. I to
też jest bardzo ciekawa historia. W takiej sytuacji każde miasto, nawet to
największe, staje się bardzo małe. Mimo to wierzyłam, że jest ktoś, kto nas
zrozumie, a na Tomka spojrzy jak na człowieka. Tylko tyle. Dziś wiem też, że dużo chciałam.
Złożyliśmy dokumenty do szkoły, która była gimnazjum a od 1
września miała być podstawówką. Były rozmowy z dyrektorem, dni otwarte, rozmowy
z nauczycielami. Super – myślałam - mała szkoła, dobre wsparcie, będzie ok.
Szkoła oczywiście wiedziała o sytuacji młodego. Dokumenty złożyliśmy, kamień
spadł nam z serca. Tylko na chwilę niestety. Okazało się, że dyrektor nie
podejmie się takiego wyzwania, to znaczy, jak powiedział, to
nauczyciele tego nie chcą a nie on - nie chcą się po prostu szkolić (!!!). Szok szok
szok. I co dalej? Wiedziałam jedno – Tomek nie mógł zostać w starej szkole.
Znowu zaczęło się szukanie.
Znalazłam szkołę, która wydała mi się odpowiednia. W wakacje
chciałam się spotkać z dyrektorem. Dyrektor był na urlopie, więc
powiedziano nam, że trzeba złożyć podanie, a jak tylko dyrektor wróci to się
umówi na spotkanie. Podanie napisaliśmy,
pojechaliśmy na urlop a po powrocie niespodzianka – pismo ze szkoły, że nie
przyjmą ani Tomka ani Ani, Tomka siostry, która akurat miała pójść do I klasy.
Ale o co chodzi? Przecież nie dostałam nawet szansy, by porozmawiać z
dyrektorem! Przypomniałam sobie w tym
momencie słowa dyrektor naszej szkoły, bym zastanowiła się, co robię, bo miasto
jest małe i zamknę dzieciom drogę do szkoły… Zmowa środowiska? Moje dzieci
dostały wilczy bilet we wszystkich szkołach w mieście?? Została nam szkoła
rejonowa, do której już musiałam zapisać Tomka. Nie miałam po prostu wyjścia. I
na tą chwilę bardzo się cieszę, że tak się stało. Jest dobrze, choć wiem, że
będą jeszcze góry. Póki co rośnie we mnie radość, jak widzę moje dziecko wychodzące
i wracające ze szkoły z uśmiechem. Niekiedy nawet podśpiewuje. Szkoła jest w
trakcie poszukiwań nauczyciela wspomagającego dla Tomka.
Dziś wieczorem mój syn powiedział mi:
- Mamo ...... nie jestem już pachołkiem.
Do kogo mam iść teraz, żeby żadne inne dziecko już nie
zostało skrzywdzone w tej szkole? Kto nas wysłucha?
_______________
Po publikacji pierwszej części wpisu zgłosiła się do mnie prawniczka deklarująca pomoc w sprawie pro bono. Obecnie przygotowywane są pisma do Rzecznika Praw Dziecka oraz minister Anny Zalewskiej z prośbą o interwencję w sprawie.
Poniżej publikuję tylko część dokumentacji sprawy; dane wrażliwe zostały przeze mnie wymazane.
DOKUMENTACJA SPRAWY
Opinia pedagogiczna, kwiecień 2017
Dodatkowa informacja przedłożona przez rodziców Tomka po przesłuchaniu przez Rzecznika Dyscyplinarnego dla Nauczycieli przy Wojewodzie, maj 2017:
Opinia psychologiczna, czerwiec 2017 r.
Informacja prasowa, z której rodzice dowiedzieli się o rozstrzygnięciu sprawy przez Rzecznika Dyscypliny dla Nauczycieli przy Wojewodzie:
Odpowiedź Rzwecznika na pismo rodziców z prośbą o uzasadnienie decyzji:
Wypowiedź udzielona mediom przez dyrektora szkoły na temat metod stosowanych w szkole w pracy z dzieckiem z ASD:
O komentarz do powyższej wypowiedzi dyrektor szkoły nt. metod stosowanych w szkole wobec Tomka poprosiłam dr Joannę Ławicką, pedagoga specjalnego, doktora nauk społecznych w zakresie pedagogiki, prezesa zarządu Fundacji Prodeste i autorkę książki "Nie jestem kosmitą. Mam zespół Aspergera":
Sprawę Tomka i jego szkolną historię, znam blisko. Miałam
możliwość poznać chłopca bardzo dobrze. Przez wiele tygodni spędzałam z nim 24
godziny na dobę podczas kolonii. Nigdy, przenigdy nie nastąpiła sytuacja, w
której komukolwiek przyszłoby do głowy, aby potraktować go w sposób, jakiego
doświadczył w szkole. I nikomu, nic się nie stało. Brał udział w zajęciach,
przebywał z rówieśnikami, bawił się z nimi, nawiązywał przyjaźnie, stosował się
do zasad przewidzianych regulaminem kolonii. Najbardziej przerażające jest, że
to, co przeżył Tomek, jest udziałem tysięcy dzieci w naszym kraju. W szkołach,
przedszkolach i ośrodkach terapeutycznych. Przerażające jest, że stosowanie
przemocy wobec dzieci, młodzieży a nawet dorosłych ze spektrum autyzmu
legitymizuje się stwierdzeniami o tym, jakoby były to „techniki wychowawcze,
czy terapeutyczne”. Należy powiedzieć jasno i wyraźnie: kładzenie dziecka
twarzą do ziemi, przytrzymywanie siłą przez, najczęściej, kilka osób dorosłych,
wynoszenie za ręce i nogi (lub w dowolny, inny sposób), szarpanie, popychanie,
dociskanie do ściany rękami, zastawianie dziecka biurkiem, stołem, żeby nie
odeszło od „pracy przy stoliku”, dowolne unieruchamianie, ściskanie za kark i
dłonie, zamykanie w pomieszczeniach, izolowanie - to wszystko jest przemocą
wobec drugiego człowieka. Nie są to żadne techniki wychowawcze i terapeutyczne.
Są to traumatyzujące, jednoznacznie przemocowe zachowania dorosłych wobec
dzieci, czy też zależnych nastolatków i dorosłych. Osób, które są w podwójnie
złej sytuacji, gdyż nie mają rozwojowych zasobów, aby się przeciwstawić
przemocy, ani mechanizmów obronnych, żeby ją sobie zracjonalizować.
Jakiekolwiek z tych zachowań, gdyby spotkało dziecko o typowym rozwoju w placówce
edukacyjnej, prawdopodobnie spotkałoby się nie tylko z jawnym potępieniem
środowiska, ale także objęte zostałoby działaniami prawnymi. Tymczasem, w
wypadku dzieci ze spektrum - uważa się powszechnie, że są to dozwolone i wręcz
- wskazane, „interwencje”. Wypowiedź Pani dyrektor byłej szkoły Tomka, jakoby
należało postrzegać je jako „powszechnie uznawane i stosowane przez
specjalistów i terapeutów metody pracy z takimi dziećmi” jest zarówno
skandaliczna, jak i przerażająca. Przerażająca, ponieważ istotnie tak jest.
Moje wieloletnie doświadczenie zawodowe, tak jako terapeuty, jak i trenera,
szkoleniowca pokazuje, że mamy w społeczeństwie nieludzkie wręcz przyzwolenie
na krzywdzenie dzieci ze spektrum autyzmu, pod płaszczykiem „metod
terapeutycznych”. Skandaliczna, bo wskazująca na brak autentycznego zrozumienia
istoty problemu rozwojowego, jaki mają osoby z autyzmem. Trzeba powiedzieć
głośno i dobitnie: nie wolno krzywdzić. Dziecko z autyzmem, ze spektrum, nie ma
żadnych możliwości, żeby zrozumieć dlaczego ktoś, kto powinien je wspierać -
rodzic, terapeuta czy nauczyciel - dręczy je i stosuje przemoc. Stosując takie
praktyki uczymy dzieci jednego - że silniejsi, ważniejsi, pozostający wyżej w
hierarchii społecznej mają prawo je krzywdzić. To balast na całe życie. W
efekcie, jako osoby dorosłe również będą doświadczać przemocy, będą skłonne
wchodzić w przemocowe relacje, będą idealnymi ofiarami ludzi, dla których
przemoc jest sposobem na życie a krzywda drugiego człowieka to coś, czym karmią
swoje emocje. Cieszę się, że rodzice Tomka zdecydowali się ujawnić jego
straszną historię. Trzeba zacząć głośno o tym mówić i zatrzymać ten proceder. W
którym ofiarami są nie tylko dzieci, ale też rodzice, przekonywani przez
„specjalistów”, że „tak trzeba” i, że są to „uznane metody pracy”. Jako
terapeuta apeluję, abyśmy w końcu nadali właściwą perspektywę zjawisku terapii
dzieci i młodzieży ze spektrum autyzmu. Terapia to relacja z drugim
człowiekiem. Słowo „terapia” wywodzi się z greckiego słowa „therapeuéin”, co
oznacza „opiekować się, oddawać cześć”. Nie można budować relacji, opiekować
się w oparciu o przemoc. Każde takie zachowanie wobec dziecka jest
antywychowawcze i antyterapeutyczne. Krzywdzi i doświadcza na całe życie.
Witam .
OdpowiedzUsuńChciałam bardzo podziękować za ostatni wpis na blogu Frania.
Tak bardzo odzwierciedla podobne sytuacje jakie przeszło moje dziecko w szkole z oddziałami integracyjnym, że czytając go miałam zły w oczach.
Nas chciano się pozbyć ze szkoły na indywidualne i domyślam się , że to był właśnie sposób aby mnie złamać bo nie chciałam pójść dyrekcji na rękę. ..
Dzięki Bogu sprawę szybko zgłosiłam do kuratorium i rzecznika osób niepełnosprawnych oraz rzecznika praw dziecka.
Kontrola kuratorium wykazała wiele nieprawidłowości w tej szkole a moja skarga została uznana za zasadną.
Niech rodzice nie obawiają się szukać pomocy gdzie się da . Teraz wiem ,że Pani dyrektor mówiąc najprościej boi się mojej osoby ale wiem ,że dziecku nie stanie się krzywda. W małych miejscowościach jest ciężko wyjść przed szereg bo ludzie nadal patrzą co inni powiedzą. Ja za bardzo emocjonalnie z moim synem to przeżyłam i nie pozwolę aby ktoś je krzywdzić a w szczególności pedagodzy ,którzy powinni być dla nas pomocą.
Ciesze się ogromnie ,że Pani mówi głośno o wielu bardzo ważnych sprawach dla nas rodziców dzieci niepełnosprawnych :-)
Życzę dużo zdrówka i trzymam kciuki za wszelkie powodzenia Pani działań.
Pozdrawiam i Całuski dla Frania :-*
Mama
Straszne są takie historie...po prostu straszne.
UsuńTrzymajcie się :*
Do kogo Franek chodzi do neurologa
OdpowiedzUsuńProsze napisac do mnie maila, podzielę się namiarami na lokalnych lekarzy, do których chodzimy z Franiem.
UsuńCo tam u franka
OdpowiedzUsuńCzytam ze łzami w oczach, aż wierzyć mi się nie chce, że są jeszcze "tacy" nauczyciele a z drugiej strony, mniej drastyczne sytuacje, ale też ocierające się o brak szacunku do drugiego człowieka, do dziecka, był przyczyną dla której po 10 letniej walce z wiatrakami w szkole tradycyjnej zdecydowałam się przejść do alternatywy. Mam ogromny żal do moich "koleżanek po fachu", że pomimo ewidentnego efektu ZSP dalej nie widzą, jaką krzywdę wyrządziły temu chłopcu.. Brak pokory i sztama nauczycielska to straszne zło, a tworzenie zespołów integracyjnych tylko po to, by otrzymywać dotacje (wszak na dziecko z autyzmem jest największa kasa!) jest po prostu zmorą w ostatnim czasie.. Współczuję rodzicom, wszystkim rodzicom osób z orzeczeniami, które przeszły podobne (lub większe czy nawet trochę mniejsze)piekło. Mam nadzieję, że więcej Was to nie spotka. Zaś moim braciom i siostrom nauczycielom życzę większej pokory, refleksji i chęci dokształcania się, wybraliśmy tą drogę, żeby rozwijać i wspierać nasze dzieci a nie, żeby nimi gardzić :(
OdpowiedzUsuńWszystko zalezy od ludzi - to też pokazuje Pani komentarz. Historia opisana powyżej miała z jednej strony ukazać bezkarność takich działań, z drugiej bezsilnośc rodziców i to, jak wiele zależy od własciwego postępowania nauczycieli i dyrekcji.
UsuńPozdrawiam Panią serdecznie
To straszne, ale takich historii jest wiele. Moim zdaniem coś takiego nie powinno mieć miejsca i cała ta sprawa powinna zostać wyjaśniona i rozwiązana. Pozdrawiam Was i życzę cierpliwości i wytrwałości!
OdpowiedzUsuń