Trudno opisać to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich trzech dni.
Chyba powinnam zacząć od podziękowań. Dla Was wszystkich - za smsy, wiadomości, maile, za komentarze na Frankowym profilu na FB. Świadomość, że wiecie, myślicie o Franiu, naganiacie mu wszystkie dobre anioły tego (wszech)świata, była dla nas ogromnie ważna w tych trudnych dniach.
Niewypowiedzianie ważna.
Franuś nas ogromnie nastraszył. Lekarzy także. Znowu wszystko rozegrało się dość niespodziewanie i błyskawicznie - w środę rano stan podgorączkowy, podaliśmy lek zgodnie z zaleceniem szpitalnym, potem poszliśmy do pediatry. Doktor długo badał Frania (bo ostatnie wydarzenia), zdecydował, że nie poda antybola, że wystarczy steryd i wspomagacze. Leki przeciwgorączkowe dostawał cały czas w maksymalnej dawce i minimalnych możliwych odstępach czasowych. Około 16 gorączka zaczęła narastać, a krótko po 16 zaczął się napad drgawkowy. Zupełnie inny niż poprzednio. Franula najpierw przestał oddychać, zsiniał, bez reakcji - więc Relsed, pogotowie. Po przyjeździe zespołu Krasnal został oceniony na 6 pkt w skali Glasgow. Podłączono tlen. Atak trwał 22 minuty. Rozpoczął się przy niższej gorączce niż poprzednio. Franuś w drodze do szpitala był cały czas monitorowany, na tlenie. Na izbie doszedł wysiłek oddechowy, padło hasło OIOM. Potem wszytko toczyło się ekspresowo - objawy wskazywały na neuroinfekcję, stąd nakłucie lędźwiowe następnego dnia. Dopiero w czwartek rano małemu odłączono tlen. Lekarze bardzo dokładnie przygotowali się do narkozy - Franio został znieczulony lekiem z importu docelowego (bo po ostatnim znieczuleniu Krasnal trafił na OIOM po drgawkach wywołanych przez leki użyte do znieczulenia, lekarze musieli wówczas odstąpić od operacji). Tu czapki z głów dla lekarzy anestezjologów i nasza dozgonna dla nich wdzięczność.
Fragment o strachu i stresie podczas punkcji pominę.
Wynik laboratoryjny badania płynu mózgowo-rdzeniowego jest prawidłowy, posiewy więc raczej na bank będą ok (na nie trzeba poczekać jeszcze kilka dni). Dziś odbyła się konsultacja z neurologami z kliniki na Litewskiej w Warszawie. Lekarze zdecydowali o włączeniu leczenia przeciwdrgawkowego. Fakt ten możemy jedynie przyjąć do akceptującej wiadomości, jednak świadomość możliwych skutków ubocznych, obciążenia wątroby sprawia, że... no dobra..jakoś musimy to ogarnąć. To nasz problem. I wierzyć, że jest to jedyne słuszne wyjście.
Dziś wieczorem Francik dostał pierwszą dawkę leku. Krótko przed tym chłopak nasz doszedł całkiem fajnie do siebie. Odłączono mu kardiomonitor i spuszczono ze smyczy kroplówki.
Słaby jest jeszcze kurczak nasz. Ale jeść dziś zaczął - narazie praktycznie tylko biszkopty i kawałek bułeczki maślanej z masłem, ale najważniejsze, że po dwóch dniach wreszcie cokolwiek zjadł. Wieczorem Francio zamigał, że mu się nóżki popsuły. Wytłumaczyłam Maluchowi, że nóżki są tylko bardzo słabe, ale jutro spróbujemy je troszkę poćwiczyć i spionizować dziecko (tzn. obiecałam po prostu, że pójdziemy obejrzeć książeczki w świetlicy). I oby już na tyle siły w sobie znalazł, by wstać z łóżka.
I oby skutków ubocznych nie było.
I oby wątroba Franiowa dała radę.
Tyle życzeń na dziś.
ufff, wielkie uff będą leki będzie poprawa..jaki lek mu włączyli?
OdpowiedzUsuńOdpisałam na pw
UsuńCały czas posyłam Wam dobre myśli. :*
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest lepiej.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się dzielnie. Zarówno Franio, jak i Wy.
Jak się ma Natalka?
Pisałaś, że lekarz w przychodni rozpoznał u Frania zapalenie krtani i tchawicy. Mieliśmy dwa razy identyczny, choć nie tak dramatyczny, przebieg zapalenia krtani i tchawicy u Adasia. Rano lekki kaszel krtaniowy (bez duszności, więc stresu nie było), lekki stan podgorączkowy i absolutnie nic - zdrowe dziecko - do godziny 16. W 10-15 minut wysoka gorączka i stan taki, że do szpitala jechaliśmy.
Udanej wycieczki do świetlicy jutro :) Niech się już Franiowe nóżki naprawią. Tylko uważajcie, żeby czegoś nie złapać na szpitalnych korytarzach.
Naprawiły się :)
UsuńTeraz będzie już tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńŻyczę Franiowi zdrowia, a Wam już nigdy takich sensacji.
Wiem, jak to wygląda, ale z tej drugiej strony, nie oczami Matki.
Kolejny raz pomyślałam, że nie mogłabym być lekarzem. Ani pielęgniarką, ani ratownikiem medycznym.. Ratownik, który był w składzie wiozącym Frania do szpitala skończył chyba psychologię i psychoterapię... Czapki z głów dla lekarzy za opanowanie. My byliśmy, jakby ktoś nam przez łeb dał. I to nie jeden raz.
UsuńTrzymajcie się! Będzie wszystko dobrze! Franio jest silnym chłopakiem, na pewno dojdzie do siebie :-*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, przesyłam pozytywną moc i uściski dla Natalii :-)
Ola
Dobrze ze juz chłopak w nastroju.to w eeg nie wyszlo zagrożenie takim atakiem?wątrobę sie oczyści ziolkami,najważniejsze jak mówisz,żeby Franio nie mial ataków...dobrego dnia wam życzę!mama tadka
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno. A Dobre Anioły niech pozostaną na straży!
OdpowiedzUsuńJowita
Ulga ogromna, że wrócił Franuś do nas. Koniecznie trzeba wziąć się za bary z tym nowym dużym problemem, ale wierzę bardzo, że po czasie wielkich kłopotów nadejdzie znowu czas wychodzenia na prostą. Oby chłopak dzisiaj sprawnie do świetlicy zawędrował, oby jadł, pił i ekspresowo zdrowiał! Bo ja tu mieszam... ;)
OdpowiedzUsuńuffffffffffffff, bardzo się o Was martwiłam!!
OdpowiedzUsuńMy też..
UsuńAguś, dla Was moc siły, a dla Frania szybkiego powrotu do zdrowia.&&&&& Myślami jestem z Wami!!
OdpowiedzUsuńŻaden lekarz nie wsłucha sie w słowa rodzica lepiej niż anestezjolog:)
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że Franio zaczął przyjmować leki!Spokoju Aga!Niech wraca radość do Domu!Prababka:)
Nieustannie trzymam kciuki! Brak mi słów pocieszenia, ale myślę o Franiu i wierzę, że ten koszmar wreszcie się kończy.
OdpowiedzUsuńP.S. Moja Agacia też ma problemy z wątroby i nic tak dobrze nie działa, jak olej z ostropestu. Naprawdę polecam, bo ostatnie wyniki zaczęły wreszcie mieścić się w normach.
Justyna, odezwę się na spokojnie na pw w tej sprawie. Dzięki, kochana :*
UsuńBardzo się cieszę, że jest poprawa. Oby było już tylko lepiej. Życzę Franiowi i Wam, Rodzinko dużo zdrowia:)
OdpowiedzUsuńFraniowi by biegusiem łapał formę i nie doprowadzał Najbliższych i co bardziej leciwe ciotki do zawału.Podsyłam sporo dobrej energii i potężnej opiece aniołów polecam.swojaczka
OdpowiedzUsuńprzesyłam dobre fluidy, zdrowiej Franiu
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ivonesca
Franus nie strasz juz rodzicow!buziaki od ciotki Marty
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Franusiem jest już lepiej. Biedny szkrab. Przesyłam pozytywne fluidy, mam nadzieję, że zuch szybko wróci do formy i do łobuzowania :)
OdpowiedzUsuń