W ciągu ostatnich miesięcy nie raz pisaliście, że strach do nas zaglądać, tu czy na Frankowy FB. W rzeczy samej - chłopak przesadził mooocno ostatnimi czasy.
Jesteśmy koszmarnie zmęczeni. Szczerze powiedziawszy stres i strach o Franka, do tego zwyczajne codzienne obowiązki, praca i ostatnie sprawy związane z książką kosztowały mnie tyle wysiłku, że po prostu nie mam siły pisać na blogu i odpowiadać na Wasze komentarze pod ostatnimi wpisami. Staram się jeno wrzucać krótkie informacje na Frankowej stronie na FB.
W ciągu ostatnich tygodni czekaliśmy w jakimś kompletnym odrętwieniu na to, co przyniosą kolejne dni, czy stan zdrowia Frania zacznie się wreszcie poprawiać, czy uda nam się wyjechać do Warszawy z Krasnalem, a wszystko inne toczyło się obok nas. Po dzisiejszej wizycie lekarskiej u nowej dr pediatry POZ (zmiana lekarza była naprawdę dobrą decyzją) wygląda na to, że jest już całkiem nieźle. Kolejna wizyta w poniedziałek, wtedy doktor powie nam ostatecznie, czy w czwartek rano możemy ruszać do Warszawy.
Franula po tym całym koszmarze chorobowo-szpitalnym ma bardzo zachwiane poczucie bezpieczeństwa, co chyba nikogo nie dziwi. Najchętniej przebywałby cały czas z nami obojgiem, płacze, gdy wychodzę do pracy, płacze, gdy tata wychodz z domu, jest labilny emocjonalnie (jednakże matki własnej w labilności nie przebije chyba). Dobrze chociaż, że fizycznie chłopak dochodzi całkiem nieźle do siebie. Widzimy, że ma coraz więcej siły, choć do starej kondycji jeszcze bardzo dużo mu brakuje.
Żeby jednak nie było, że jest jakoś dramatycznie źle - zdarzają się fantastyczne chwile, dzięki którym ładujemy akumulatory (a przynajmniej bardzo się staramy). I tak dzisiejszy dzień był naprawdę fajny - ze spokojnym spacerem, niepohamowanym śmiechem Franka na huśtawce, od którego aż się popłakałam, z Frankowym zieeee-doooo-byyy do nieznajomego człowieka na ulicy i piękną odpowiedzią sympatycznego pana, z anielską cierpliwością Franuli w poczekalni, czym wprawił w zachwyt panie pielęgniarki (o mnie nie wspomnę), z jego zachwyconymi spojrzeniami w kierunku malutkich dzieci (Boszzzzzzzzzzzzzzzz, byle tylko o siostrzyczkę/braciszka nie poprosił) i miganiem do rodziców maluchów [malutka] [dzidzia] po wcześniejszym poklepaniu ich w ramię (yeah, wreszcie nie chwyta ludzi za twarz!), z zabawą w gabinecie u pani dr w ciężko chorego pacjenta (zaraz po wejściu do gabinetu położył się pacjent na kozetce, przykrył gumową podkładką na nogi i zaczął ciężko dychać i pojękiwać), z wieczornym tłumaczeniem tacie, że teraz Franio już nie krzyczy w nocy, tylko jak coś chce to kulturalnie woła. I faktycznie woła - MAMA, TATA, MATA :)
Krótko mówiąc jakoś pełzniemy. Oby do przodu.
Tylko weny brak, bo stres trwa - teraz w związku z hospitalizacją w Warszawie.
Uprasza się więc o wyrozumiałość.
***
Dopisek z 17 maja
Z inicjatywy Matki Dynamit, czyli mamy kumpla Franka, Ignacego, zgłoszony został do konkursu Fundacji Aviva projekt budowy placu zabaw przy nowej siedzibie Przedszkola Integracyjnego i Szkoły Integracyjnej w Trzebnicy. To sprawa ogromnie ważna dla tamtejszej społeczności dzieci niepełnosprawnych, a co za tym idzie ważna także dla Ignasia.
Czy mogę Was prosić w pomocy w realizacji tego celu? Wystarczy codziennie zagłosować na inicjatywę klikając na niebieski prostokąt GŁOSUJĘ w prawym górnym rogu na stronie. Nie kosztuje to ani grosza, jedynie kilkanaście sekund czasu.
Głosujemy klikając TU.
Z jednej skrzynki mailowej można oddać jeden głos, przy czym z jednego adresu IP można codziennie oddać max. 10 głosów. Głosowanie trwa do 14 czerwca.
Na blogu Ignasia można przeczytać więcej o tej inicjatywie.
Dziękuję Wam!
Ps. Będę Wam przypominała o tej inicjatywie i mam nadzieję, że nie będziecie za to na mnie krzyczeć.
Projekt został zgłoszony wczoraj, w tej chwili zabrał 67 głosów a lider ma już ponad 5 tysięcy. Duuuża strata do odrobienia.
Zdrowiejcie i dochodźcie. Do siebie, nie inaczej! :P
OdpowiedzUsuńAga, najważniejsze, że do przodu! Dobrze, że zmaina lekarza była trafiona. Trzymajcie się ciepło i zdrowo przede wszystkim. Mam nadzieję, że jakiś urlop czai Wam sie na horyzoncie...
OdpowiedzUsuńByło gorzej to teraz czas na lepiej. Małymi krokami złapiecie głębszy oddech.Dobrym aniołom polecam i przytulasy zostawiam. Aga wyrównaj sobie emocje ,może cosik ptasiego na dobry dzień? Helena
OdpowiedzUsuńZdrowia życzymy Franuli
OdpowiedzUsuńi kciuki zaciskamy:-)
Hania z chłopakami
Myślę, że takie dni dają dużo więcej siły i znacznie lepiej poprawiają humor niż ptasi nabiał ;)
OdpowiedzUsuńOby więcej takich bezstresowych wpisów, bo przez Franka osiwieją nie tylko rodzice, ale i my, czytelnicy
OdpowiedzUsuńTrzymajcie sie!Zdrowka
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam.
OdpowiedzUsuńJedziemy.
Postaram się dawać informację na Frankowym FB.
zaciskam kciuki za podróż i szpitalne historie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ivonesca
Dzięki za wpis :) Jest wielki jak i Wy ! Trzymajcie się !
OdpowiedzUsuń