W ubiegłym tygodniu przeczytałam post pewnej mamy trzyletniego chłopca zmartwionej tym, że synek nie mówi (rozwój mowy do jednego z tematów bardzo nieobojętnych mi należy). Pediatra, do którego się zgłosiła stwierdził, że chłopcy tak mają i żeby się nie martwiła.
Jakże boleśnie stereotypowa reakcja.
Nie wytrzymałam. Napisałam, że nie jestem w stanie czytać tego typu informacji. Bo jak lekarz może coś takiego twierdzić? I to w odniesieniu do trzylatka (!) Dodałam jeszcze, żeby dziewczyna nie słuchała takich koszmarnych, stereotypowych rad, lecz szukała porady u dobrego logopedy. Czasem bowiem wystarczy niewielkie wsparcie fachowe, może jednak się okazać, że niezbędne będzie pogłębienie diagnostyki.
Już chciałam się udać na nocny spoczynek w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, gdy pod moim komentarzem pojawił się kolejny. Musiałam go przeczytać. Odezwała się mama zalecająca mamie owego chłopca "celebrowanie czasu wolnego od paplaniny i spokojne czekanie - bo jak dziecko się rozkręci, to już gadać nie przestanie". I tu mnię trafiło. Spytałam, czy autorka komentarza, aby na pewno wie, co robi - czy bierze odpowiedzialność za owo uspokajanie mamy i czy jest specjalistą.
Tak, jest.
Lekarzem.
- I jako lekarz diagnozujesz dziecko przez internet?
- No cóż, medycyna idzie do przodu ;-)
!@#$%^&*&^%$#
Czy diagnozowanie dzieci przez net nie jest skrajnie nieodpowiedzialne a w tym konkretnym przypadku także nieetyczne? Hmmm.... ale moze znowu się czepiam? Bo tak sobie myślę, że przez internet, to można dać wskazówki, pisać o pewnych prawidłowościach, normach, ale...stawiać diagnozę? I że luzik, że spokojnie??
A bo mama mówi, że dziecko słyszy - kolejny argument pani doktor w dyskusji.
Opinia mamy ma być dowodem na to, że dziecko faktycznie nie ma wady słuchu? Ej, to czas zamknąć gabinety audiologiczne dla dzieci - niech rodzice na czuja okreslają, czy dziecko słyszy prawidłowo! Jakaż to oszczędność w skali kraju będzie (przynajmniej w prespektywie krótkoterminowej). A ja głupia sądziłam, że nie da się zbadać słuchu "na oko" tak samo jak nie da się postawić diagnozy przez internet.
Walić głową w ścianę z bezsilności się chce czytajac porady napchane do granic stereotypami typu:
- Chłopcy zaczynają mówic później - tak już mają.
- Cioteczny chrześniak stryjecznego wujka męża babci z czwartego małżeństwa zaczął gadać dopiero jak skończył 5 lat i to od razu całymi zdaniami. I jeszcze zaczął od razu od "szanownej pani"! (Wy gupie panikary).
- A do logopedy to się idzie dopiero, gdy dziecko zacznie mówić - no bo co taki biedny logopeda z niegadającym dzieckiem ma robić? (mam nadzieję, że słychac ironię).
Fora internetowa dla rodziców są fajne, aby się powspierać, wymienić namiarami na dobrych specjalistów, pogadać o czterech literach Maryni, powymieniać doświadczeniami, pisać o pewnych prawidłowościach i patologiach w rozwoju dzieci, ale nie należy na nich diagnozowac dzieci, kurka wodna (!)
***
Oto kilka faktów z dostępnej mi literatury tematu i tego, czego nauczyłam się od terapeutów Franka:
- Około 18 mies. ż. dzieci posługują się ok. 50 słowami (liczą się także słowa brzmiące inaczej niż te wypowiadane przez nas, dorosłych; słowa brzmiace tak samo, lecz odnoszące się do różnych przedmiotów - np. 'pa' na 'lampa' i 'parasol' liczy sie jako dwa słowa).
- Około 2 r.ż. dzieci zaczynają budować pierwsze wypowiedzi dwuelementowe, czyli pierwsze zdania.
- Zazwyczaj właśnie około 2 r. ż. obserwuje się systematyczne różnice w ilości słow wypowiadanych przez dziewczynki i chłopców, trudno je jednak zaobserwować w życiu codziennym (dom, żłobek/przedszkole) - wynoszą one bowiem zaledwie około 2 miesięcy (!).
- Do 3 r.ż. odstępstwo od normy może wynosić do 6 miesięcy - to ciągle jest norma.
- Zaburzenia w rozwoju mowy są jednym z osiowych objawów wielu zaburzeń (całościowe zaburzenia rozwoju, niedosłuch, dysfazja, zaburzenia wzrokowe, niepełnosprawność intelektualna i in.).
- Następstwem opóźnionego rozwoju mowy mogą być trudności w nauce pisania i czytania.
I tyle dziś powiedzieć/napisać chciałam.
Następny wpis będzie o mowie Frankowej. Bo dzieje się u naszego chłopaka w tym obszarze niezwykle dużo.
Tak, jest.
Lekarzem.
- I jako lekarz diagnozujesz dziecko przez internet?
- No cóż, medycyna idzie do przodu ;-)
!@#$%^&*&^%$#
Czy diagnozowanie dzieci przez net nie jest skrajnie nieodpowiedzialne a w tym konkretnym przypadku także nieetyczne? Hmmm.... ale moze znowu się czepiam? Bo tak sobie myślę, że przez internet, to można dać wskazówki, pisać o pewnych prawidłowościach, normach, ale...stawiać diagnozę? I że luzik, że spokojnie??
A bo mama mówi, że dziecko słyszy - kolejny argument pani doktor w dyskusji.
Opinia mamy ma być dowodem na to, że dziecko faktycznie nie ma wady słuchu? Ej, to czas zamknąć gabinety audiologiczne dla dzieci - niech rodzice na czuja okreslają, czy dziecko słyszy prawidłowo! Jakaż to oszczędność w skali kraju będzie (przynajmniej w prespektywie krótkoterminowej). A ja głupia sądziłam, że nie da się zbadać słuchu "na oko" tak samo jak nie da się postawić diagnozy przez internet.
Walić głową w ścianę z bezsilności się chce czytajac porady napchane do granic stereotypami typu:
- Chłopcy zaczynają mówic później - tak już mają.
- Cioteczny chrześniak stryjecznego wujka męża babci z czwartego małżeństwa zaczął gadać dopiero jak skończył 5 lat i to od razu całymi zdaniami. I jeszcze zaczął od razu od "szanownej pani"! (Wy gupie panikary).
- A do logopedy to się idzie dopiero, gdy dziecko zacznie mówić - no bo co taki biedny logopeda z niegadającym dzieckiem ma robić? (mam nadzieję, że słychac ironię).
Fora internetowa dla rodziców są fajne, aby się powspierać, wymienić namiarami na dobrych specjalistów, pogadać o czterech literach Maryni, powymieniać doświadczeniami, pisać o pewnych prawidłowościach i patologiach w rozwoju dzieci, ale nie należy na nich diagnozowac dzieci, kurka wodna (!)
***
Oto kilka faktów z dostępnej mi literatury tematu i tego, czego nauczyłam się od terapeutów Franka:
- Około 18 mies. ż. dzieci posługują się ok. 50 słowami (liczą się także słowa brzmiące inaczej niż te wypowiadane przez nas, dorosłych; słowa brzmiace tak samo, lecz odnoszące się do różnych przedmiotów - np. 'pa' na 'lampa' i 'parasol' liczy sie jako dwa słowa).
- Około 2 r.ż. dzieci zaczynają budować pierwsze wypowiedzi dwuelementowe, czyli pierwsze zdania.
- Zazwyczaj właśnie około 2 r. ż. obserwuje się systematyczne różnice w ilości słow wypowiadanych przez dziewczynki i chłopców, trudno je jednak zaobserwować w życiu codziennym (dom, żłobek/przedszkole) - wynoszą one bowiem zaledwie około 2 miesięcy (!).
- Do 3 r.ż. odstępstwo od normy może wynosić do 6 miesięcy - to ciągle jest norma.
- Zaburzenia w rozwoju mowy są jednym z osiowych objawów wielu zaburzeń (całościowe zaburzenia rozwoju, niedosłuch, dysfazja, zaburzenia wzrokowe, niepełnosprawność intelektualna i in.).
- Następstwem opóźnionego rozwoju mowy mogą być trudności w nauce pisania i czytania.
I tyle dziś powiedzieć/napisać chciałam.
Następny wpis będzie o mowie Frankowej. Bo dzieje się u naszego chłopaka w tym obszarze niezwykle dużo.
W Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej usłyszałam, że czterolatek posługujący się własnym językiem absolutnie niezrozumiałym dla otoczenia - prócz mamy - po rozpoczęciu edukacji przedszkolnej nauczy się, bo będzie musiał. Dodam, ze właśnie z powodu mowy nalegałam na PPP by wydała opinię o konieczności przyjęcia mojego dziecka do przedszkola, gdyż zabrakło dla nas tam miejsca. Gdybym polegała wyłącznie na opinii PPP straciłabym kolejne lata. Nie uspokoiłam się i drążyłam dalej. Dziś mój synek ma 9 lat i od 4 lat jest w terapii orzeczone spektrum Autyzmu .... Ile czasu by minęło nim szkoła wiejska rozpoznałaby zaburzenie??? Mogę się jedynie domyślać.
OdpowiedzUsuńAAAAAaa "nauczy się, bo będzie musiał"- aż chciałoby sie powiedzieć jak kiedyś "musi to na Rusi". Tu przypomina mi się wizyta w poradni u pani neurolog, Franek około roku, nadal nie siedział - skłądał się jak scyzoryk posadzony do siadu. I tak pani dr sprawdza go i mówi, że to moja wina. Bo jakbym go sadzała, to by się nauczył. Omelliv, to rada tego samego kalibru :(
UsuńUściski dla Was i dzięki, że się odezwałaś :)
Wychodzi na to, że miałam być spokojna i uśmiechnięta bo Tymek mówił 70 różnych "Y". I mi lekarze też mówili, że panikuję. ( Słychać sarkazm?)
OdpowiedzUsuńSwoją panikę zaczęłam siać po 2 urodzinach syna zmęczona rozpoznawaniem Y od Y-Y i od Y!Y!Y! I brakiem "mama"...
Szybko trafiliśmy do logopedy. Bardzo dobrego logopedy. "Mama" usłyszałam w wieku 3 lat i 4 miesięcy... i jestem za to niezmiernie wdzięczna.
Wszystkim w koło powtarzam, że jeżeli nie usłyszeli "mama" na drugie urodziny, to czas na wizytę u logopedy.
A że mąż (partner, ojciec dziecka) też nie mówił w tym wieku? Cóż, widocznie teściowa (matka partnera, babcia) nie jest taka super, bo powinna była iść ze swoim dzieckiem do logopedy!
I jeszcze wolę wyjść na panikarę niż coś zaniedbać.
Dziękuję Ci za ten wpis. Miło, że jest nas więcej na tym placu boju :)
Przytulam mocno!
Jowita
Jowita, i ja Tobie dziekuję za komentarz.
UsuńZastanawiam się czasem, czy chwilami nie przesadzam, ale wychodze z założenie, że lepiej raz przesadzić niż raz coś przeoczyć.
Myślę tez sobie, że dzięki takim doświadczeniom, jak Twoje, nasze, wszystkich osób komentujących tu i na Frankowym FB, jakiś rodzic przekonany przez kogoś na forum internetowym do skopokojnego czekania, nie bedzie czekał.
Uściski dla Was :)
Zaczynam się cieszyć, że moje dzieciństwo przypadło jeszcze na erę przedinternetową, dzięki czemu wszelkie moje odchyły od normy były konsultowane wprost w poradniach specjalistycznych i lekarze musieli zobaczyć co jest nie tak. Pewnie dlatego do logopedy trafiłam już w wieku roku i teraz mówię. Aż boję się pomyśleć co by było, gdybym urodziła się teraz, a moi rodzice zamiast szukać odpowiedzi dlaczego jest tak a nie inaczej u lekarzy, czytali by "mądrości" zamieszczonych w sieci, wcale nie wiadomo czy od lekarzy(bo teraz coraz więcej laików uważa się za wielce specjalistów - i tutaj, broń Boże, wcale nie pomyślałam o Tobie Agnieszko). Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKaro, nie ma co zwalać wszystkiego na internet, lecz na ludzi, którzy z niego korzystają. Net to tylko narzędzie.I to my własnie przyzwyczailiśmy się do dr Googl'a i dr FB. Dla wielu net to wyrocznia.
UsuńMi w tym wpisie chodziło przede wszystkim o to, że na forum dla rodzicó wypowiadał się lekarz. Słowa lekarza dla mamy brzmią bardziej wiarygodnie niż słowa przesadzającej matki dziecka niepełnosprawnego.. Wiesz, o co mi chodzi?
A ja się za specjalistę nie uważam, broń Boże :) Ja jestem tylko mamą po przejściach, która coś tam ze swojego doświadczenia powiedzieć może. Ale to znowu tylko moja prawda nieobiektywna.
Uściski :)
Wiem Aga, że się nie uważasz za specjalistę, widać to po Twoich postach. Jednak z mojego komentarza można było to wyczytać, a tego nie chciałam. Buziaki
UsuńWszystko jasne :)
UsuńPa :)
Mnie też pocieszali,żeby za bardzo się nie martwić,że chłopcy tak mają.Ale ja czułam że coś jest nie tak.Pierwsza wizyta u neurologa i diagnoza opóźniony rozwój mowy,zaraz potem wyniki badań genetycznych.Syn mając 2,5 roku mówił:mama,tata,am-am,iii{pić,idź}.Natychmiast dostaliśmy się do Ośrodka Dziennej Rehabilitacji.Czasami jeździliśmy tam nawet 5 razy w tygodniu.Między czasie różne diagnozy,badanie słuchu i cały czas badania kontrolne.Minął rok,rok intensywnej pracy,kalendarz prawie cały zapełniony,a synek od miesiąca zaczął mówić,nawet całymi zdaniami.Robi jeszcze błędy,mowa nie jest jeszcze prawidłowa,ale już mówi,dzięki rehabilitacji.A gdybym tak czekała bezczynnie,to pewnie jeszcze bym czekała aż zacznie mówić.Dla tego zawsze będę mówić,gdy coś nas niepokoi,to do neurologa.A dlaczego zaczęliśmy diagnozę dopiero w takim wieku,bo synek w takim wieku urodził się dla nas.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo mieliście szczęscie, że trafiliście do takiego lekarza i takiego ośrodka. Skoro 5 x w tygodniu zajęcia, to zapewne prywatnie? Bo takich limitów na NFZ/Pfron nie ma nigdzie.
UsuńFajnie, że Twój synek robi tak oszałamiające postępy.
Niech moc będzie z Wami ;-)
Prawda jest taka, że różne stereotypy można zarówno wyczytać w Internecie, jak i usłyszeć od lekarzy na żywo, co zresztą sama napisałaś - mama tego chłopca od Internetu wcale nie zaczęła, a zaniepokojona zapytała pediatrę. Podobnie w przypadku cytowanej tutaj pani doktor - o ile faktycznie jest lekarzem. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jej pacjenci "na żywo" usłyszą dokładnie to samo.
OdpowiedzUsuńKażdy w jakimś stopniu bazuje na własnej wiedzy i doświadczeniu. Rodzice dzieci z problemami rozwojowymi widzą więcej niepokojących sygnałów niż statystyczny rodzic dziecka rozwijającego się prawidłowo (czasem na wyrost). Z drugiej strony patrząc, przeciętny rodzic niejednokrotnie nie zdaje sobie sprawy, że coś może świadczyć o jakiś problemach.
W tej sytuacji rolą pediatry powinna być obiektywna ocena rozwoju dziecka, ale...Lekarze dość często (choć nie chciałabym generalizować) mają nikłe pojęcie chociażby o całościowych zaburzeniach rozwoju. Nie tylko zresztą.
Skąd bowiem lekarze czerpią wiedzę? Z tego, co wynieśli ze studiów (kilkanaście lat temu o autyzmie wiadomo było niewiele), z prasy, ze szkoleń...A widzę, że najwięcej szkoleń dla lekarzy jest organizowanych przez firmy farmaceutyczne, więc taki lekarz pediatra w rejonowej przychodni specjalizuje się w AZS, antybiotykach, szczepieniach, najnowszych żelach na ząbkowanie, witaminach, preparatach wspomagających odporność itp. Brakuje za to często elementarnej wiedzy o problemach rozwojowych. Pewna pani doktor, gdy wspomniałam o zespole Aspergera, oburzona zarzuciła mi, że przecież chwilę wcześniej mówiłam iż "nic genetycznego dziecku nie znaleźli" Ekhm.
Marzena, jak piszesz - o tę elementarną wiedze chodzi i o odpowiedzialność. W tej historii poraziło mnie, że lekarz dokonuje dagnozy przez net nawet nie widząc dziecka na własne oczy.
UsuńNiestety na lekarzy nie ma co liczyć, nam kiedyś pediatra na temat naszej niemówiącej córki powiedziała, że się nic z tym nie robi do 3-go roku życia... Masakra.
OdpowiedzUsuńMiraga, całe szczęście nie na wszystkich - są lekarze i Lekarze, podobnie jak terapeuci i Terapeuci. Jak w każdym zawodzie.
UsuńDlatego jako rodzice musimy drążyć temat, nie odpuszczać. I to jest smutne, bo chciałoby się puść do specjalisty i mieć pewność, że dziecko jest w najlepszych rękach. Tę pewność daje chyba tylko polecenie specjalisty przez innych rodziców (net - bezcenne źródło informacji w tym akurat zakresie).
A jak córcia?
Gdy syn miał 2,5 roku zaczęłam się martwić, już konkretnie, że jeszcze nie mówi. Szczęście, że akurat zaczęłam robić studia logopedyczne. Zaczęłam wypytywać wykładowców co robić. Oczywiście skierowali do lekarza. Lekarz stwierdził, że syn ma jeszcze czas do 4 roku życia na mówienie. Byłam uparta, wiedziałam co chcę i co mam robić. Poszłam do poradni, gdzie syn zaczął uczęszczać na zajęcia z logopedą oraz został przebadany przez psychologa. Dodatkowo zarządałam skierowania na badanie słuchu. Oczywiście tutaj również lekarz mnie uspokajał, ale stwierdził, że skoro tak bardzo chcę to mi da skierowanie. Po badaniu przez laryngologa okazało się, że syn miał korki w uszach. Po ich wyciągnięciu terapia przyniosła skutki. Syn zaczął mówić. Laryngolog stwierdził, że korki woskowinowe najprawdopodobniej były przyczyną braku mowy, bo dziecko źle słyszało. Lekarz, który tak mnie uspokajał był zdziwiony, logopeda z resztą również. Od tamtej pory, każdemu kto ma małe dziecko, które nie mówi, polecam wizytę u laryngologa i badanie słuchu. Wolę nie myśleć co by było, gdybym czekała zgodnie z zaleceniami lekarza. Dziś synek ma 6 lat i chodzi do 1 klasy. Wychowawczyni bardzo się zdziwiła, gdy się dowiedziała, że moje dziecko miało opóźniony rozwój mowy, ponieważ nie odbiega od dzieci w jego wieku. Jestem z niego dumna :) Drogie mamy, gdy czujecie, że z waszym dzieckiem coś się dzieje, walczcie o swoje, nie dajcie się zbyć obiecankami, że jeszcze czas, że będzie dobrze. Pozdrawiam Zuzia
OdpowiedzUsuńmoje dziecko oprócz płaczu nie wydawało żadnych głużeń, gaworzeń, nic... logopeda, do której poszłam z Młodym, po badaniach słuchu, zaraz na początku wizyty powiedziała, że na pewno przesadzam (moje "ulubione" hasło, działa na mnie jak płachta na byka). Po godzinie przeprosiła i przyznała, że coś jest nie tak. U nas finał jest piękny, Młody (4- latek) mówi właściwie nonstop, wyraźnie, z sensem. Ale nie wyobrażam sobie czekać bezczynnie, aż dziecko "zaskoczy".
OdpowiedzUsuńBrawa dla pani logopedy za przeprosiny - to ogromna sztuka przyznać się przed rodzicem do błędu. I miejmy nadzieję, że zanim kolejny raz oceni ona rodziców, najpierw oceni dziecko.
UsuńSuper, że Wam się udało i że synek idzie jak burza :)
U nas mowa była od razu. Za to Starszak najpierw się zacinał, potem tak mocno zaciskał szczęki, że prawie seplenił. I nigdy nie usłyszałam od lekarza, że to minie. A dobra logopeda wyprostowała sprawę prostymi masażami i ćwiczeniami.
OdpowiedzUsuńMłodszy nie mówił K ani G. Też wyruszyłam do logopedy. I teraz Młodszy gada jak nakręcony, poprawnie i szokując bogatym słownictwem.
Za to w każdej innej sprawie związanej ze zdrowiem musiałam wyduszać skierowania na dalszą diagnostykę. I najczęściej słyszałam, że przesadzam i jestem uparta.
Cóż no jestem, w końcu chodzi o zdrowie moich dzieci.
Otóż to.
UsuńPrzypomiało mi się hasło akcji: "2 słowa na 2 lata to za mało..."
OdpowiedzUsuńWbić do głowy lekarzom i powiesić na ścianach przychodni. I w przedszkolu też. Asia, ciotka dwóch uroczych, głuchych chłopców
Oj tak..
UsuńOstatnio zaczepiłam ojca... czy mogę się spotkać z matka ich dzieci. Chodzi o stymulację mowy. (dzieci to bliźnięta, wcześniaki, 3lata skończone w wakacje) Ojciec był wyjątkowo oburzony. O jaką stymulację Pani chodzi? to są bliźniaki i wcześniaki czyli taka natura, jeszcze się rozgadają. Ja zrobiłam takie oczy... Najgorsze jest to ze ojciec to powtarzał zapewne za jakimś lekarzem... Dzieci nie mówią prawie nic, nie są w stanie podać obrazka ze stołu a na krowę mówią hau, nie rozumieją prawie żadnych poleceń. Mam nadzieję, że zmotywuję rodziców do pracy :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki z całej siły!!!
UsuńA ja niezmiennie mam nadzieję, że oże dziś uda mi się napisac ten post o mowie Franka - stan aktualny.
Mądry wpis i piszę to jako logopeda:)
OdpowiedzUsuń