wtorek, 5 lipca 2016

Wąchając lawendę, czyli wpis z dreszczykiem

Jest taka teoria wywodząca się z NLP (programowania neurolingwistycznego), zgodnie z którą ludzie dzielą się na wzrokowców, słuchowców i kinestetyków. Same założenia NLP jak i owej teorii preferowanej modalności sensorycznej w odniesieniu do używanego słownictwa przez poszczególne typy (wzrokowców, słuchowców i kinestetyków właśnie) były wielokrotnie podważane w literaturze tematu. Podział ten jest jednakowoż cały czas stosowany w teoriach dotyczących komunikacji  - zawodowej, prowadzenia negocjacji itp. Terminy te nie są więc obce szkoleniowcom, trenerom personalnym (tudzież kołczom).
Tyle tytułem wstępu.
Teraz rozwinięcie będzie.
Gdy wpada mi do rąk jakikolwiek zadrukowany kawałek papieru, na którym jest mowa o niepełnosprawności, nauce języka, niedosłuchu, czytam zachłannie - pochłaniam tekst ów wręcz, ciesząc się, że ktoś zechciał się pochylić nad tematem. A jak już pochyla się w prasie fachowej, to stan mej szczęśliwości sięga zenitu.
Tak oto miałam kilka dni temu nadzieję na zenit ów, gdy w ręce me wpadł artykuł z "Asysty dentystycznej" 3/2015 pt. "Niesłyszący i niewidzący pacjent w gabinecie stomatologicznym" autorstwa Marzeny Frąckowiak-Świtkowskiej (trenerka biznesu i edukacji, psychoterapeutka, założycielka Pracowni Inżynierii Personalnej, jak można się dowiedzieć z informacji w stopce).
Na co liczyłam? Sama nie wiem... Może na ciekawy, fachowy wywód dotyczący komunikacji z osobami niesłyszącymi, niewidomymi i głucho-niewidomymi?
Blondynka ja.
Przeczytałam i ... siadłam z wrażenia. Zmęęłam pod nosem "szanowną panią" i pomyślałam, ze czas najwyższy zacząć coś wąchać. Może lawendę?
Ja z tych niekrytykujących z zasady - jest we mnie ogromnie dużo pokory i świadomości, jak mało jeszcze wiem, ale jeśli trafia mi w ręce artykuł w piśmie specjalistycznym, z którego chcę się czegoś dowiedzieć, nauczyć a zamiast tego czytam kompletne banialuki, to szlag mnie trafia jasny i nie wytrzymuję.
Ale żeby spojlerować, zacznę od początku.



Wczujcie się - jesteście fachowcem, pracujecie w gabinecie stomatologicznym, wpada Wam w ręce czasopismo branżowe i czytacie:


Myślicie : Oooooooooo - super! Tak niewiele jest artykułów na ten temat w prasie branżowej! Ciekawie się zapowiada, czytam dalej. W końcu jestem fachowcem, zdarzają się pacjenci niepełnosprawni, w sumie dość ważne jest dogadać się, który ząb boli i zapytać, czy rwać.
No to czytam dalej i dowiaduję się, że 
"[...] wzrokowcy "mówią" obrazami, słuchowcy brzmieniami a kinestetycy - uczuciami i doznaniami płynącymi ciała. [...] Osoby niewidzące będą posługiwały się głównie słownictwem słuchowca i kinestetyka, osoby niesłyszące - głównie słownictwem wzrokowca i kinestetyka."
Naprawdę??? Osz...kurka.. Ale że głusi nie są słuchowcami to naprawdę z wrażenia na cztery litery siadłam... 
"Poznanie różnych stylów komunikowania się z pacjentami, zwłaszcza z tymi niesłyszącymi i niewidzącymi, może służyć budowaniu atmosfery zrozumienia oraz relacji opartej na zaufaniu."
Może służyć...czyli co...niekoniecznie służy? To po kij ten artykuł??
Ale dobra, dajmy szansę.
Do konkretów lecę wzrokiem - jest, na trzeciej stronie! I pozwólcie, że skupię się tu tylko na fragmencie dotyczącym osób głuchych, na resztę mi już nerwów nie staje.

Taka sytuacja - przychodzi głuchy do stomatologa.
Jak myślicie, co personel medyczny powinien wiedzieć o komunikacji z osobą niesłyszącą?
Noooo?
Nooooooo, pomyślcie, co jest najważniejsze w komunikacji z osobą niesłyszącą?..
Co mówicie?
Że język migowy? 
Uuuuuuuuuuuuuuuuu, zła odpowiedź.
Język migowy w komunikacji z osobą głuchą nie istnieje, a przynajmniej nie ma o nim ani słowa w artykule.
No to może, że trzeba wezwać tłumacza języka migowego? Choćby dlatego, że tak stanowią obowiązujące w Polsce akty prawne? 
Nooo, jakiś się tu zorientowany się czytelnik trafił, psia kostka!
To ja na to: y-y zła odpowiedź. 
Ani słowa o tłumaczach - też najwyraźniej nieistotni są w procesie komunikacji.
Boszzzzzzzz, jak my wszyscy mało wiemy.
Ja Wam zacytuję, żebyście się dokształcili, jako i ja to uczyniłam.
"Pacjent, który nie słyszy, w przeciwieństwie do niewidomego, będzie się koncentrował na tym, co widzi, i to będzie miało dla niego kluczowe znaczenie."
Naprawdę??? Ciekawe dlaczego.
"W kontakcie z nim warto więc wzbogacić mowę niewerbalną i zadbać o bardzo miły i uprzejmy wyraz twarzy. Starajmy się unikać marszczenia czoła i robienia nieprzyjemnych min."
Na zdrowych sobie odbijecie.
Dobra, bez sarkazmu, idźmy dalej.
"Nasza sylwetka powinna być wyprostowana i neutralna, emanować spokojem. Warto mieć przygotowane wcześniej kartki z gotowymi pytaniami i informacjami, aby podawać je pacjentowi i dać mu możliwość odpowiedzi na kartce."
Ech, nie ma to jak utwierdzać ludzi w wiecznie żywych mitach i stereotypach.
"Dla osób niesłyszących bardzo ważny jest zmysł wzroku. W kontakcie z nimi warto więc używać określeń związanych z obrazem. Słownik wzrokowca jest trochę jak książka z obrazkami. Zaczyna się on od: W - jak widzieć, wizja, a potem jest litera O - jak obraz. Oto słowa stosowane w systemie reprezentacji wzrokowca, których warto używać w kontakcie z osobą niesłyszącą:" 
To głuchego-kinestetyka już szlag trafił?
"- wyobrażenie, jasny, wyobrażać,
- obraz niewyraźny, zlokalizować,
- wizja, barwny, zobaczyć,
- horyzont, kolorowy, ujrzeć.
Zwroty stosowane we wzrokowym systemie komunikacji:
- widzieć wyraźnie, zrobić scenę,
- patrzeć przez różowe okulary, mglisty pogląd"
itd, itd... 
I podsumowanie:
"Pacjent niesłyszący ma wyczulony zmysł wzroku i węchu, dlatego warto, by w gabinecie roztaczał się kojący zapach lawendy, a na ekranie telewizora ukazywały się obrazy relaksacyjne. Można skorzystać ze specjalnych płyt DVD z takimi obrazami." 

 I taką mam oto wizję (zaczynam od W, zgodnie ze wskazówkami autorki):
Przychodzi głuchy do stomatologa.
Ze strachem typowym dla każdego człowieka uchyla drzwi gabinetu, z którego dobywa się dziwny duszący zapach. Ale dobra, kij z tym smrodem, ząb rwie tak, że połowy głowy człek nie czuje. Pacjent nieśmiało przekracza próg gabinetu niepewnie spoglądając na lekarza i pomoc dentystyczną. Ci, nienaturalnie wyprostowani, spoglądają nań z dziwnym wyrazem twarzy - maska bez atomu prawdziwej emocji. Na ekranie monitora przy fotelu stomatologicznym leniwie przesuwają się pobłyskujące transcendentalne elipsy. I głuchy już wie, on jest tego pewien - doktor się najarał, może nawąchał - nieważne, nastukany jest jak sto pięćdziesiąt! Chrzanić ból zęba, trzeba spadać! I już chce uciekać, ale pomoc stomatologiczna bierze do ręki kartkę i długopis i pisze:


Dzień dobry, co u pani słychać?

Tu bolesna refleksja: - O fuck, wzrokowiec, skreślić!!


Dzień dobry, co u pani widać?


Eeee, brzmi głupio - skreśla.

...miło panią widzieć. 


Zestresowany doktor głośno przełyka ślinę (luz, głuchy słuchowcem nie jest, nie zwróci na to uwagi), przejmuje długopis od pomocy i tworzy dalej:

Nawąchwszy się lawendy jasno wyobrażam sobie pani ból i mam barwną wizję na niewyraźnym horyzoncie moich mglistych wyobrażeń. 
Tylko proszę nie robić tu scen - widzę wyraźnie, ogarnę gołym okiem pani zęby widoczne w dobrym świetle mojej lampy.
Proszę usiąść na widocznym tu oto barwnym fotelu.


Uśmiech doktora zadowolonego z siebie - wszak pilnym uczniem jest, postępował zgodnie ze wskazówkami zawartymi w artykule w prasie branżowej, jest pewien, że tak własnie powinien się komunikować z głuchym pacjentem.



Wiem, brak zakończenia.
Uprasza się o wyrozumiałość - po prostu brakło mi słów.


Ps. Już kiedyś pisałam na blogu, że określenie głuchy nie jest pejoratywne dla osoby głuchej i wyjaśniałam, kiedy je piszemy wielką a kiedy małą literą. Tu używałam małej litery, bo nie o aspekcie kulturowym, lecz medycznym mowa.

10 komentarzy:

  1. O dżizas, matka - padłam po prostu!!! A tak poważnie - napiszesz do redakcji tegoż periodyku? Uważam, że powinnaś i powinnaś zaoferować przynajmniej nakreślenie dróg alternatywnej komunikacji z takim pacjentem dla np. stomatologa. Lepszego fachowca od tego raczej nie znajdą... I żeby nie było, nie ma tu żadnej ironii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaufanie, ale uwierz mi, że ja żadnym specem nie jestem. Autorka jest Poznanianką, na miejscu działają prężnie przynajmniej dwie organizacje, w których działaj/pracują ludzie, którzy wiedzą chyba wszystko o niepełnosprawności sensorycznej - to Wielkopolska Jednostka Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym i Stowarzyszenie Tłumaczy i Wykładowców Języka Migowego "Gest". Jest też zapewne wiele innych, których ja nie znam, bom Poznanianką nie jest. Wystarczyło zadzwonić tam i porozmawiać, skonsultować ów pomysł przełożenia teorii "kołczowych" na rzeczywistość i codzienność komunikacyjną osób z niepełnosprawnością sensoryczną. Powstałaby seria wartościowych artykułów na ten temat.

      Usuń
  2. Auu. I ktoś za to wziął pieniądze. Ale inny zapłacił!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zanim się popłakałam, to się uśmiałam....
    Masz rację Aga- marna to edukacja :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wrażenie, że przytaczany we fragmentach tekst jest po prostu nieco przeteoretyzowany.
    Chyba nawet w praktyce może być prościej... Ot, taka sytuacja z wczoraj, nie u dentysty co prawda.
    Podchodzi pani z psem przewodnikiem do drzwi w biurowcu.
    - Przepraszam, drzwi obrotowe to na prawo czy na lewo? Zawsze zapominam.
    - Na lewo.
    Pani dziękuje za informację i udaje się do drzwi nieobrotowych, którymi akurat wychodzi jakiś pan. Pan przytrzymuje drzwi, a pani wyjaśnia, że z obrotowych nie chce korzystać, bo łatwo się z nimi zderzyć. Zonk - pan nie bardzo rozumie. Nie mówi po polsku, ale zaprasza do wejścia w języku angielskim. Płynnie przechodzimy więc wszyscy na angielski. Dogadali się? Dogadali. Bez lawendy. Pachniało co prawda pobliską pizzerią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle przeteoretyzowany ile mający niewiele wspólnego z prawdą.
      Niestety.

      Usuń
  5. Niezle się uśmiałam :D Tak to jest jak osoba nie mająca najmniejszego podejścia do pacjentów z wadą słuchu pisze taki artykuł... To coś takiego jak ja bym pisała o matematyce kwantowej. Napisać mogę, korzystając z książek ale wyjdzie z tego taki sam bełkot. I bądź tu człowieku mądry!

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. A może autor/ka artykułu po prostu wyszła z założenia, że skoro głuchoniemy, to i tak nigdzie się sam nie porusza bez opiekuna, więc po co się będzie wysilać i radzić jak z nim postępować? Przecież lepiej napisać jakiś tekst, odbębnić i mieć z głowy. Pamiętajcie, że ciemnogród w naszym kraju nadal istnieje i to nawet wśród takich grup społecznych, których my byśmy nie podejrzewali. Aż się boję artykułu pt. "Przychodzi pacjent z wadą wymowy do dentysty"

    OdpowiedzUsuń
  7. Własnie w kolejnym wpisie popełniłam kilka słów komentarza do artykułu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Artukuł obrazujący ogrom zaniedbań w opiece stomatologicznej ON (prasa branżowa) pt. Niepełnosprawni u stomatologa http://www.gazetalekarska.pl/?p=26154

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję