Tyle tytułem wstępu.
Teraz rozwinięcie będzie.
Gdy wpada mi do rąk jakikolwiek zadrukowany kawałek papieru, na którym jest mowa o niepełnosprawności, nauce języka, niedosłuchu, czytam zachłannie - pochłaniam tekst ów wręcz, ciesząc się, że ktoś zechciał się pochylić nad tematem. A jak już pochyla się w prasie fachowej, to stan mej szczęśliwości sięga zenitu.
Tak oto miałam kilka dni temu nadzieję na zenit ów, gdy w ręce me wpadł artykuł z "Asysty dentystycznej" 3/2015 pt. "Niesłyszący i niewidzący pacjent w gabinecie stomatologicznym" autorstwa Marzeny Frąckowiak-Świtkowskiej (trenerka biznesu i edukacji, psychoterapeutka, założycielka Pracowni Inżynierii Personalnej, jak można się dowiedzieć z informacji w stopce).
Na co liczyłam? Sama nie wiem... Może na ciekawy, fachowy wywód dotyczący komunikacji z osobami niesłyszącymi, niewidomymi i głucho-niewidomymi?
Blondynka ja.
Przeczytałam i ... siadłam z wrażenia. Zmęęłam pod nosem "szanowną panią" i pomyślałam, ze czas najwyższy zacząć coś wąchać. Może lawendę?
Ja z tych niekrytykujących z zasady - jest we mnie ogromnie dużo pokory i świadomości, jak mało jeszcze wiem, ale jeśli trafia mi w ręce artykuł w piśmie specjalistycznym, z którego chcę się czegoś dowiedzieć, nauczyć a zamiast tego czytam kompletne banialuki, to szlag mnie trafia jasny i nie wytrzymuję.
Ale żeby spojlerować, zacznę od początku.
Wczujcie się - jesteście fachowcem, pracujecie w gabinecie stomatologicznym, wpada Wam w ręce czasopismo branżowe i czytacie:
Myślicie : Oooooooooo - super! Tak niewiele jest artykułów na ten temat w prasie branżowej! Ciekawie się zapowiada, czytam dalej. W końcu jestem fachowcem, zdarzają się pacjenci niepełnosprawni, w sumie dość ważne jest dogadać się, który ząb boli i zapytać, czy rwać.
No to czytam dalej i dowiaduję się, że
"[...] wzrokowcy "mówią" obrazami, słuchowcy brzmieniami a kinestetycy - uczuciami i doznaniami płynącymi ciała. [...] Osoby niewidzące będą posługiwały się głównie słownictwem słuchowca i kinestetyka, osoby niesłyszące - głównie słownictwem wzrokowca i kinestetyka."Naprawdę??? Osz...kurka.. Ale że głusi nie są słuchowcami to naprawdę z wrażenia na cztery litery siadłam...
"Poznanie różnych stylów komunikowania się z pacjentami, zwłaszcza z tymi niesłyszącymi i niewidzącymi, może służyć budowaniu atmosfery zrozumienia oraz relacji opartej na zaufaniu."Może służyć...czyli co...niekoniecznie służy? To po kij ten artykuł??
Ale dobra, dajmy szansę.
Do konkretów lecę wzrokiem - jest, na trzeciej stronie! I pozwólcie, że skupię się tu tylko na fragmencie dotyczącym osób głuchych, na resztę mi już nerwów nie staje.
Taka sytuacja - przychodzi głuchy do stomatologa.
Jak myślicie, co personel medyczny powinien wiedzieć o komunikacji z osobą niesłyszącą?
Noooo?
Nooooooo, pomyślcie, co jest najważniejsze w komunikacji z osobą niesłyszącą?..
Co mówicie?
Że język migowy?
Uuuuuuuuuuuuuuuuu, zła odpowiedź.
Język migowy w komunikacji z osobą głuchą nie istnieje, a przynajmniej nie ma o nim ani słowa w artykule.
No to może, że trzeba wezwać tłumacza języka migowego? Choćby dlatego, że tak stanowią obowiązujące w Polsce akty prawne?
Nooo, jakiś się tu zorientowany się czytelnik trafił, psia kostka!
To ja na to: y-y zła odpowiedź.
Ani słowa o tłumaczach - też najwyraźniej nieistotni są w procesie komunikacji.
Boszzzzzzzz, jak my wszyscy mało wiemy.
Ja Wam zacytuję, żebyście się dokształcili, jako i ja to uczyniłam.
"Pacjent, który nie słyszy, w przeciwieństwie do niewidomego, będzie się koncentrował na tym, co widzi, i to będzie miało dla niego kluczowe znaczenie."Naprawdę??? Ciekawe dlaczego.
"W kontakcie z nim warto więc wzbogacić mowę niewerbalną i zadbać o bardzo miły i uprzejmy wyraz twarzy. Starajmy się unikać marszczenia czoła i robienia nieprzyjemnych min."Na zdrowych sobie odbijecie.
Dobra, bez sarkazmu, idźmy dalej.
"Nasza sylwetka powinna być wyprostowana i neutralna, emanować spokojem. Warto mieć przygotowane wcześniej kartki z gotowymi pytaniami i informacjami, aby podawać je pacjentowi i dać mu możliwość odpowiedzi na kartce."Ech, nie ma to jak utwierdzać ludzi w wiecznie żywych mitach i stereotypach.
"Dla osób niesłyszących bardzo ważny jest zmysł wzroku. W kontakcie z nimi warto więc używać określeń związanych z obrazem. Słownik wzrokowca jest trochę jak książka z obrazkami. Zaczyna się on od: W - jak widzieć, wizja, a potem jest litera O - jak obraz. Oto słowa stosowane w systemie reprezentacji wzrokowca, których warto używać w kontakcie z osobą niesłyszącą:"To głuchego-kinestetyka już szlag trafił?
"- wyobrażenie, jasny, wyobrażać,
- obraz niewyraźny, zlokalizować,
- wizja, barwny, zobaczyć,
- horyzont, kolorowy, ujrzeć.
Zwroty stosowane we wzrokowym systemie komunikacji:
- widzieć wyraźnie, zrobić scenę,
- patrzeć przez różowe okulary, mglisty pogląd"
itd, itd...I podsumowanie:
"Pacjent niesłyszący ma wyczulony zmysł wzroku i węchu, dlatego warto, by w gabinecie roztaczał się kojący zapach lawendy, a na ekranie telewizora ukazywały się obrazy relaksacyjne. Można skorzystać ze specjalnych płyt DVD z takimi obrazami."
I taką mam oto wizję (zaczynam od W, zgodnie ze wskazówkami autorki):
Przychodzi głuchy do stomatologa.
Ze strachem typowym dla każdego człowieka uchyla drzwi gabinetu, z którego dobywa się dziwny duszący zapach. Ale dobra, kij z tym smrodem, ząb rwie tak, że połowy głowy człek nie czuje. Pacjent nieśmiało przekracza próg gabinetu niepewnie spoglądając na lekarza i pomoc dentystyczną. Ci, nienaturalnie wyprostowani, spoglądają nań z dziwnym wyrazem twarzy - maska bez atomu prawdziwej emocji. Na ekranie monitora przy fotelu stomatologicznym leniwie przesuwają się pobłyskujące transcendentalne elipsy. I głuchy już wie, on jest tego pewien - doktor się najarał, może nawąchał - nieważne, nastukany jest jak sto pięćdziesiąt! Chrzanić ból zęba, trzeba spadać! I już chce uciekać, ale pomoc stomatologiczna bierze do ręki kartkę i długopis i pisze:
Dzień dobry, co u pani słychać?
Dzień dobry, co u pani widać?
...miło panią widzieć.
Eeee, brzmi głupio - skreśla.
Zestresowany doktor głośno przełyka ślinę (luz, głuchy słuchowcem nie jest, nie zwróci na to uwagi), przejmuje długopis od pomocy i tworzy dalej:
Nawąchwszy się lawendy jasno wyobrażam sobie pani ból i mam barwną wizję na niewyraźnym horyzoncie moich mglistych wyobrażeń.
Tylko proszę nie robić tu scen - widzę wyraźnie, ogarnę gołym okiem pani zęby widoczne w dobrym świetle mojej lampy.
Proszę usiąść na widocznym tu oto barwnym fotelu.
Uśmiech doktora zadowolonego z siebie - wszak pilnym uczniem jest, postępował zgodnie ze wskazówkami zawartymi w artykule w prasie branżowej, jest pewien, że tak własnie powinien się komunikować z głuchym pacjentem.
Wiem, brak zakończenia.
Uprasza się o wyrozumiałość - po prostu brakło mi słów.
Ps. Już kiedyś pisałam na blogu, że określenie głuchy nie jest pejoratywne dla osoby głuchej i wyjaśniałam, kiedy je piszemy wielką a kiedy małą literą. Tu używałam małej litery, bo nie o aspekcie kulturowym, lecz medycznym mowa.
O dżizas, matka - padłam po prostu!!! A tak poważnie - napiszesz do redakcji tegoż periodyku? Uważam, że powinnaś i powinnaś zaoferować przynajmniej nakreślenie dróg alternatywnej komunikacji z takim pacjentem dla np. stomatologa. Lepszego fachowca od tego raczej nie znajdą... I żeby nie było, nie ma tu żadnej ironii!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaufanie, ale uwierz mi, że ja żadnym specem nie jestem. Autorka jest Poznanianką, na miejscu działają prężnie przynajmniej dwie organizacje, w których działaj/pracują ludzie, którzy wiedzą chyba wszystko o niepełnosprawności sensorycznej - to Wielkopolska Jednostka Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym i Stowarzyszenie Tłumaczy i Wykładowców Języka Migowego "Gest". Jest też zapewne wiele innych, których ja nie znam, bom Poznanianką nie jest. Wystarczyło zadzwonić tam i porozmawiać, skonsultować ów pomysł przełożenia teorii "kołczowych" na rzeczywistość i codzienność komunikacyjną osób z niepełnosprawnością sensoryczną. Powstałaby seria wartościowych artykułów na ten temat.
UsuńAuu. I ktoś za to wziął pieniądze. Ale inny zapłacił!
OdpowiedzUsuńZanim się popłakałam, to się uśmiałam....
OdpowiedzUsuńMasz rację Aga- marna to edukacja :(
Mam wrażenie, że przytaczany we fragmentach tekst jest po prostu nieco przeteoretyzowany.
OdpowiedzUsuńChyba nawet w praktyce może być prościej... Ot, taka sytuacja z wczoraj, nie u dentysty co prawda.
Podchodzi pani z psem przewodnikiem do drzwi w biurowcu.
- Przepraszam, drzwi obrotowe to na prawo czy na lewo? Zawsze zapominam.
- Na lewo.
Pani dziękuje za informację i udaje się do drzwi nieobrotowych, którymi akurat wychodzi jakiś pan. Pan przytrzymuje drzwi, a pani wyjaśnia, że z obrotowych nie chce korzystać, bo łatwo się z nimi zderzyć. Zonk - pan nie bardzo rozumie. Nie mówi po polsku, ale zaprasza do wejścia w języku angielskim. Płynnie przechodzimy więc wszyscy na angielski. Dogadali się? Dogadali. Bez lawendy. Pachniało co prawda pobliską pizzerią ;)
Nie tyle przeteoretyzowany ile mający niewiele wspólnego z prawdą.
UsuńNiestety.
Niezle się uśmiałam :D Tak to jest jak osoba nie mająca najmniejszego podejścia do pacjentów z wadą słuchu pisze taki artykuł... To coś takiego jak ja bym pisała o matematyce kwantowej. Napisać mogę, korzystając z książek ale wyjdzie z tego taki sam bełkot. I bądź tu człowieku mądry!
OdpowiedzUsuńOla
A może autor/ka artykułu po prostu wyszła z założenia, że skoro głuchoniemy, to i tak nigdzie się sam nie porusza bez opiekuna, więc po co się będzie wysilać i radzić jak z nim postępować? Przecież lepiej napisać jakiś tekst, odbębnić i mieć z głowy. Pamiętajcie, że ciemnogród w naszym kraju nadal istnieje i to nawet wśród takich grup społecznych, których my byśmy nie podejrzewali. Aż się boję artykułu pt. "Przychodzi pacjent z wadą wymowy do dentysty"
OdpowiedzUsuńWłasnie w kolejnym wpisie popełniłam kilka słów komentarza do artykułu.
OdpowiedzUsuńArtukuł obrazujący ogrom zaniedbań w opiece stomatologicznej ON (prasa branżowa) pt. Niepełnosprawni u stomatologa http://www.gazetalekarska.pl/?p=26154
OdpowiedzUsuń