Już po pierwszej wizycie w przedszkolu z Franulą wiedzieliśmy, że mały da radę - roczne przygotowanie terapeutyczne przed przedszkolem przyniosło oczekiwany efekt - Franio nie bał się już dzieci, największe problemy sensoryczne zostały wyrównane, ale ciągle jeszcze jest dużo pracy przed małym, bo górna granica wytrzymałości Frania w przedszkolu to ok. 3 godz. Raz spróbowaliśmy zostawić go ok. 4 - 4,5 i już niestety mocno to odreagowywał potem w domu.
Tak Franio w tym tygodniu przygotowywał kawę dla cioci Ewy |
Wczoraj zaś zdarzyła się sytuacja, która kompletnie rozłożyła mnie na łopatki.
Ewa, nauczyciela wspomagająca Krasnala, opowiedziała mi scenkę, jaka miała miejsce podczas wychodzenia dzieci na dwór.
Do Frania podeszła Amelka ze swoim bratem Filipem, wzięli Franulę za ręce a Amelka powiedziała:
- Franiu, pójdziemy z tobą powolutku na końcu , bo ty troszkę wolniej schodzisz.
I tak sobie myślę, że taka własnie edukacja ma sens - nie tylko Franula czerpie garściami z obecności zdrowych rówieśników, lecz także dzieciaki dzięki obecności Krasnala dużo się uczą.
***
A tak wczoraj Franio kolorował Warszawską Syrenkę.
:) :) :) :) :)
OdpowiedzUsuńI się wzruszyłam.....
OdpowiedzUsuńNoooo, ciotki kochane, ja też :)
OdpowiedzUsuńMatka, Ty na drugi raz pisz ostrzeżenie "nie czytać nad klawiaturą" albo "nie czytać bez chusteczek". Pełna integracja! - nie taka tam, na papierze... ! ciotka Mał(a)gosia
OdpowiedzUsuńWszystko przez Amelkę i Filipa :*
UsuńOjacie... Wzrusz...
OdpowiedzUsuńKochane dzieciaczki :)
noooooo :)
UsuńAga, cudownie, że Franek jest akceptowany, lubiany i radzi sobie w grupie :) A do tego jeszcze otwiera rówieśników na potrzeby innych :)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że jest to jedno "ale", o którym zresztą napisałaś - odpowiedni czas, miejsce, przygotowanie dziecka i wsparcie ze strony dorosłych. Inaczej idea integracji może nie przynieść spodziewanych efektów, a wręcz zaszkodzić.
Zupełny przypadek, że chwilę wcześniej szeroko omawialiśmy w domu tematykę integracji.
Dokładnie tak. Gdyby nie to, że Franio od naszej przeprowadzki we wrześniu 2012 do czerwca 2013 był przygotowywany do pójścia do przedszkola (intensywna terapia indywidualna, 4 mies zajęć w diadzie, zajęcia w pogotowuy terapeutycznym), gdyby nie fakt, że ma nauczycielki wspierające, w życiu nic by z tego nie wyszło. I Ewa i Martyna (nauczycielki wsp.) i nauczycielki w przedszkolu rozmawiały z dziećmi o deficytach Frania, ja też byłam w przedszkolu i przeczytałam dzieciom 1 rozdział naszej książki - ten o autyzmie - nic by z tego nie wyszło. W takim układzie jest ogromnie dużo zmiennych.
UsuńW wypadku Frania, chwała Bogu, wszystkie czynniki zagrały.
Co znamienne - Franio nie jest w przedszkolu integracyjnym, lecz w najzwyklejszym przedszkolu dla dzieci zdrowych, tyle ze niepublicznym (ze względu na subwencję oświatową, która idzie za małym w całości tylko dlatego własnie że jest to przedszk. niepubl.).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńgdynianka6 kwietnia 2014 10:05
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszające i budujące to, co piszesz.
Życzę Wam by i w szkole było podobnie.
Z moją zdrową córką przeżywałyśmy w szkole podstawowej gehennę.
Była wyzywana od kujonów, była za grzeczna itp.
A przecież wychowując ją chciałam, by była wartościowym człowiekiem, pełnym empatii w stosunku do innych.
W gimnazjum jest już dobrze, ale to katolicka szkoła i nie ma w niej rejonizacji, uczniowie muszą mieć wiedzę i ufam, że także kulturę osobistą. Pozdrowienia dla całej Rodzinki::-)
To wszystko to dobre wieści, tyle że często zastanawiam się nad jedną prostą niby sprawą: dlaczego rozczulamy się gdy spotyka nas coś dobrego? Ja oczywiście mam podobne reakcje tylko czy może zbyt mało mamy dobrych odruchów i stąd nasze rozczulenie gdy spotykamy się z dobrem?
OdpowiedzUsuńPytałaś kiedyś Agnieszko jak Ewa. Obecnie dobrze, nie widać żadnych oznak powrotu paskudztwa ale 14 kwietnia rezonans i 5 Maja konsultacje w Wa-wie u prof. Rutkowskiego. Proszę o pozytywne myśli bo one zagrzewają Ewcię do walki.
OdpowiedzUsuńAniu, we wtorek naganiamy więc wszystkie dobre anioły w kierunku Twojej Ewci.
UsuńDaj znać, jak będziecie miały wyniki.
:*
Super. Takie przedszkola mają sens. Gdyby u mnie w mieście było takie na pewno Tosia by do takiego chodziła. Poza tym widzę, że przerabiamy ten sam materiał - Warszawa, syrenka itp.
OdpowiedzUsuńMokre oczy i banan na twarzy,
OdpowiedzUsuńkochane szkraby :)
Ania
O matko jak zwykle się wzruszyłam.Franek jest taki cudny i taki kochany :)
OdpowiedzUsuńSmutno mi :(
OdpowiedzUsuńBo takie rzeczy powinny być normą a nie czymś wyjątkowym.
Wszystkie dzieci niepełnosprawne powinny być akceptowane i szczęśliwe.
Integracja to tylko nic nie znaczące słowo na papierze.
Franio jest wyjątkiem, który niestety potwierdza regułę.
Monika
Oczywiście, że takie zdarzenia powinny być normą, ale bywa różnie.
OdpowiedzUsuńPoza wszystkim chyba każdy rodzic dziecka niepełnosprawnego obawia się (w mniej czy bardziej uświadomiony sposób), czy jego dziecko nie zostanie odrzucone przez rówieśników. Bo chcemy, żeby nasze dzieciaki były szczęśliwe i nikt nigdy ich nie skrzywdził. Hm...to chyba marzenie każdego rodzica;-)
Przy tym rozczulająca jest oczywistość, z jaką zachowała się Amelka i Filip.
A.
Pięknie :):) Franio ma szczęście i jego przedszkole też :)
OdpowiedzUsuńU nas integracja:( to niestety zwykle tylko nazwa
ale super dzieciaczki!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
ivonesca