sobota, 5 kwietnia 2014

Przedszkolnie

Gdy Franio został przyjęty do przedszkola, zastanawialiśmy się przede wszystkim, czy Krasnal da sobie radę. Właściwie nie było w nas obawy, że dzieci będą małemu dokuczały z powodu jego odmienności. Po prostu nie zastanawialiśmy się nad tym koncentrując się jedynie na znalezieniu przedszkola, które zechce przyjąć naszego Frania.

Już po pierwszej wizycie w przedszkolu z Franulą wiedzieliśmy, że mały da radę - roczne przygotowanie terapeutyczne przed przedszkolem przyniosło oczekiwany efekt - Franio nie bał się już dzieci, największe problemy sensoryczne zostały wyrównane, ale ciągle jeszcze jest dużo pracy przed małym, bo górna granica wytrzymałości Frania w przedszkolu to ok. 3 godz. Raz spróbowaliśmy zostawić go ok. 4 - 4,5 i już niestety mocno to odreagowywał potem w domu. 
Tak Franio w tym tygodniu
przygotowywał kawę dla cioci Ewy
W kwestii stosunku dzieci do Frania mijające miesiące przynosiły wieści, które zaskakiwały nas bardzo. Zawsze tylko pozytywnie. Okazuje się, że Franula jest lubiany przez dzieci, AKCEPTOWANY, że gdy jakieś dziecko nie wie jak się dogadać z małym, prosi o pomoc nauczycielkę wspomagającą Krasnala (Pseee pani, a jak się miga...). Szczególnie na początku, gdy dziewczyny zaczęły uczyć dzieci języka migowego (raz w tygodniu prowadzą lekcję j. migowego, dla dzieciaczków), zdarzało się, że jakieś dziecko podchodziło do Krasnala i odbierało mu zabawkę tylko po to, by za chwilę mu ją oddać i zamigać dziękuję. Dzieci miały i mają niesamowitą satysfakcję z tego, że są w stanie do-migać się z Franiem.
Wczoraj zaś zdarzyła się sytuacja, która kompletnie rozłożyła mnie na łopatki.


Ewa, nauczyciela wspomagająca Krasnala, opowiedziała mi scenkę, jaka miała miejsce podczas wychodzenia dzieci na dwór. 
Do Frania podeszła Amelka ze swoim bratem Filipem, wzięli Franulę za ręce a Amelka powiedziała:
- Franiu, pójdziemy z tobą powolutku na końcu , bo ty troszkę wolniej schodzisz.


I tak sobie myślę, że taka własnie edukacja ma sens - nie tylko Franula czerpie garściami z obecności zdrowych rówieśników, lecz także dzieciaki dzięki obecności Krasnala dużo się uczą. 


***
A tak wczoraj Franio kolorował Warszawską Syrenkę.





21 komentarzy:

  1. Noooo, ciotki kochane, ja też :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matka, Ty na drugi raz pisz ostrzeżenie "nie czytać nad klawiaturą" albo "nie czytać bez chusteczek". Pełna integracja! - nie taka tam, na papierze... ! ciotka Mał(a)gosia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojacie... Wzrusz...
    Kochane dzieciaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aga, cudownie, że Franek jest akceptowany, lubiany i radzi sobie w grupie :) A do tego jeszcze otwiera rówieśników na potrzeby innych :)
    Tak sobie myślę, że jest to jedno "ale", o którym zresztą napisałaś - odpowiedni czas, miejsce, przygotowanie dziecka i wsparcie ze strony dorosłych. Inaczej idea integracji może nie przynieść spodziewanych efektów, a wręcz zaszkodzić.
    Zupełny przypadek, że chwilę wcześniej szeroko omawialiśmy w domu tematykę integracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Gdyby nie to, że Franio od naszej przeprowadzki we wrześniu 2012 do czerwca 2013 był przygotowywany do pójścia do przedszkola (intensywna terapia indywidualna, 4 mies zajęć w diadzie, zajęcia w pogotowuy terapeutycznym), gdyby nie fakt, że ma nauczycielki wspierające, w życiu nic by z tego nie wyszło. I Ewa i Martyna (nauczycielki wsp.) i nauczycielki w przedszkolu rozmawiały z dziećmi o deficytach Frania, ja też byłam w przedszkolu i przeczytałam dzieciom 1 rozdział naszej książki - ten o autyzmie - nic by z tego nie wyszło. W takim układzie jest ogromnie dużo zmiennych.
      W wypadku Frania, chwała Bogu, wszystkie czynniki zagrały.
      Co znamienne - Franio nie jest w przedszkolu integracyjnym, lecz w najzwyklejszym przedszkolu dla dzieci zdrowych, tyle ze niepublicznym (ze względu na subwencję oświatową, która idzie za małym w całości tylko dlatego własnie że jest to przedszk. niepubl.).

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. gdynianka6 kwietnia 2014 10:05

    Bardzo wzruszające i budujące to, co piszesz.
    Życzę Wam by i w szkole było podobnie.
    Z moją zdrową córką przeżywałyśmy w szkole podstawowej gehennę.
    Była wyzywana od kujonów, była za grzeczna itp.
    A przecież wychowując ją chciałam, by była wartościowym człowiekiem, pełnym empatii w stosunku do innych.
    W gimnazjum jest już dobrze, ale to katolicka szkoła i nie ma w niej rejonizacji, uczniowie muszą mieć wiedzę i ufam, że także kulturę osobistą. Pozdrowienia dla całej Rodzinki::-)

    OdpowiedzUsuń
  7. To wszystko to dobre wieści, tyle że często zastanawiam się nad jedną prostą niby sprawą: dlaczego rozczulamy się gdy spotyka nas coś dobrego? Ja oczywiście mam podobne reakcje tylko czy może zbyt mało mamy dobrych odruchów i stąd nasze rozczulenie gdy spotykamy się z dobrem?

    OdpowiedzUsuń
  8. Pytałaś kiedyś Agnieszko jak Ewa. Obecnie dobrze, nie widać żadnych oznak powrotu paskudztwa ale 14 kwietnia rezonans i 5 Maja konsultacje w Wa-wie u prof. Rutkowskiego. Proszę o pozytywne myśli bo one zagrzewają Ewcię do walki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, we wtorek naganiamy więc wszystkie dobre anioły w kierunku Twojej Ewci.
      Daj znać, jak będziecie miały wyniki.
      :*

      Usuń
  9. Super. Takie przedszkola mają sens. Gdyby u mnie w mieście było takie na pewno Tosia by do takiego chodziła. Poza tym widzę, że przerabiamy ten sam materiał - Warszawa, syrenka itp.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mokre oczy i banan na twarzy,
    kochane szkraby :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko jak zwykle się wzruszyłam.Franek jest taki cudny i taki kochany :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutno mi :(
    Bo takie rzeczy powinny być normą a nie czymś wyjątkowym.
    Wszystkie dzieci niepełnosprawne powinny być akceptowane i szczęśliwe.
    Integracja to tylko nic nie znaczące słowo na papierze.
    Franio jest wyjątkiem, który niestety potwierdza regułę.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  13. Oczywiście, że takie zdarzenia powinny być normą, ale bywa różnie.
    Poza wszystkim chyba każdy rodzic dziecka niepełnosprawnego obawia się (w mniej czy bardziej uświadomiony sposób), czy jego dziecko nie zostanie odrzucone przez rówieśników. Bo chcemy, żeby nasze dzieciaki były szczęśliwe i nikt nigdy ich nie skrzywdził. Hm...to chyba marzenie każdego rodzica;-)
    Przy tym rozczulająca jest oczywistość, z jaką zachowała się Amelka i Filip.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie :):) Franio ma szczęście i jego przedszkole też :)
    U nas integracja:( to niestety zwykle tylko nazwa

    OdpowiedzUsuń
  15. ale super dzieciaczki!
    pozdrawiam serdecznie
    ivonesca

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję