niedziela, 12 października 2014

Weekendowo monotematycznie

Gdy w piątek przyjechaliśmy po Frania do przedszkola, dzieci akurat wracały do sali z dworu. Pomyślałam sobie, że może by tak spróbować wyjść z Krasnalem na plac zabaw? Ponieważ próbowaliśmy już chyba wszystkiego, postanowiłam zastosować chwyt poniżej pasa - wziąć Franca na litość. Poprosiłam go, aby pokazał mi zjeżdżalnię na podwórku. Baaaardzo poprosiłam... Krasnal z dużym wysiłkiem, powoli ruszył przed siebie i niepewnym krokiem wkroczył na przedszkolny plac zabaw. A potem wyszło z niego dziecko spragnione zabawy, trochę onieśmielone i ostrożne, ale zwyczajne dziecko - uśmiechnięty, ostrożnie zjeżdżał ze ślizgawki i widać było, że ma z tego ogromną frajdę. Czuliśmy się, jakby stał się jakiś cud nie do opisania! Niesamowicie wzruszające były dzieci z grupy Franca stojące w oknach - machały do niego i biły mu brawo. Kochane dzieciaki:)






Sobota
Pomyśleliśmy, że spróbujemy podtrzymać ten pozytywny kierunek i podjedziemy z Franiem w sobotę i niedzielę na przedszkolny plac zabaw. W sobotę wizyta nań była iście ekspresowa - zaliczona zjeżdżalnia i w tył zwrot. 
3 minuty?
W planie było jeszcze wyjście na lody - musielibyście widzieć ból na twarzy Franka, gdy się nań godził. Pojechaliśmy do centrum, zaparkowaliśmy dosłownie 100 m od kawiarni, żeby ułatwić mu zdobycie kolejnego szczytu i...udało się. Jaką on miał frajdę z tych lodów! Znowu w tempie ekspresowym zjedzonych, ale wreszcie...udało się. 

Gdy Franko robi coś dla niego trudnego, wtedy przeszkadzają mu rzeczy, na które normalnie w ogóle nie zwraca uwagi - na placu były to np. ...aplikacje na bluzie.



Niedziela
Powtórka. 
Tym razem byliśmy na placu dłużej, Franula przetestował wszystkie ślizgawki i było nawet kilka chwil, w których było tak fajnie, normalnie, na luzie - i dla nas i dla Frania. 
Uczucie nie do opisania. 




Ale wypad skończył się płaczem. Dużo to było dla naszego chłopaka, bardzo dużo. Wracaliśmy do domu, spoglądałam przez ramię na tylne siedzenie - Franio siedział kompletnie wypompowany, jakby przebiegł maraton. Wtedy poczułam w sobie taką złość! Dlaczego ten mały chłopak do niemal wszystkiego w życiu, nawet tak najprostszych rzeczy, musi dochodzić takim wysiłkiem?? Zaczynam spoglądać na rodziców zdrowych dzieci z zazdrością - zazdroszczę im luzu, oczywistości, tego, że każdy krok rozwojowy dziecka nie musi być opłacany taką ogromną pracą rodziny i różnych specjalistów. Tak, wiem, niskie to uczucie, ale nic na to nie poradzę... Bardzo chciałabym takiego luzu i oczywistości dla Franka, dla naszej rodziny. Mogłabym napisać, że jesteśmy szczęśliwi, bo dwa dni z rzędu udało się nam wreszcie wyjść z Frankiem na kilkuminutowy spacer, no tak, jesteśmy, ale tak naprawdę jesteśmy już też zmęczeni. 
I dalej już nic pisać nie będę. Nie dziś.

***
Po powrocie do domu tata zrobił z Franiem ludka i kotka z kasztanów.
- Franio, jak nazywa się ten ludek?
- Piii-peeek.
Boże, niech to nasze dziecię wejdzie wreszcie w inny werbalny obszar zainteresowań! ;-)

***
Patrząc na Krasnala dziś po południu pomyślałam, że musimy coś zrobić z tą jego szopą włosów. I udało się - Krasnal po tylu miesiącach pracy nad tematem zgodził się na cięcie! Myślę jednak, że gdyby nie jajko niespodzianka, akcja 'włos' nie skończyłaby się takim sukcesem. 
Od razu zaznaczam, że reklamacji nie przyjmuję - dałam z siebie wszystko :)
Ależ się cieszyliśmy, że się udało!!







***
Taki ten wpis jest trochę...huśtawkowy - raz emocjonalnie pikujemy głową w dół, potem zdarza się drobiazg i od razu wydaje się nam, że jest cudownie, fantastycznie, nie do opisania po prostu. Za chwilę znowu pierrrdut z hukiem. 
No i własnie dlatego ten wpis jest, jaki jest.
Góra-dół-góra-dół...i tak bez końca.


***
Z kalendarza terapeutyczno-lekarskiego-rozrywkowego:
- W najbliższy wtorek robimy z Francem podejście do diagnozy SI.
- Przeniesiono wizytę Frania u endokrynologa we Wrocławiu z 23 na 30.X.
- Termin koncertu nie uległ zmianie - 29.X ;-)
- 10.XI Krasnal będzie miał rediagnozę funkcjonalną.

13 komentarzy:

  1. Tak już Franula ma i Wy razem z nim, w górę i w dół. Ale - w ostatecznym rozrachunku - i tak zawsze wygrywacie. Trzymam więc kciuki, żeby tak pozostało, żeby może nawet trochę łatwiej było. Że zazdrościsz? Nieeee, to nie taka zazdrość, która innym odebrałaby. To dobra zazdrość, "ja też chcę!". Dziwne bardzo byłoby, gdybyś nie chciała...

    OdpowiedzUsuń
  2. te uczucia, towarzyszą chyba każdym rodzicom dziecka z problemami... to nie jest zazdrość... to jest zauważenie i zwrócenie uwagi na coś co jest nam do życia niezbędne... trochę spokoju, pewności co do losu naszych dzieci...
    komentarz "dompodsosnami" jest bardzo mądry...
    po każdej konfrontacji z dziećmi rozwijającymi się zdrowo włącza mi się opcja "też tak chcę"... i do tego dążę... i chociaż wyniki są u mnie zupełnie niewspółmierne do włożonych wysiłków, to i tak nie można zaprzestać....
    Serdeczności przesyłam i bardzo bardzo cieszę się z sukcesów Frania! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszki, a ja Cię zwyczajnie podziwiam i nic absolutnie nic nie możesz sobie zarzucić. Jesteś mądrą, kochającą mamą i masz prawo do tego co czujesz, co napisałaś. A Franek prześlicznie wygląda w nowej fryzurze i wielkie brawa Mu się należą za odwagę na zjeżdżalni.
    Jest lepiej, będzie jeszcze lepiej
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja to czytam optymistycznie:)Wyszedł na plac zabaw,na lody:))POKONAŁ LĘK!!!
    Wiesz,patrzę sporo na zawody sportowe-siatka,żużel,ręczna:)Widzę tam maluchy z rodzicami na trybunach-jedne dzieci śpią,inne w słuchaweczkach zajadają coś,rozglądają się ciekawie,jeszcze inne kibicuję z krzykiem i radością:)Wyobrażasz Sobie Frania na takich trybunach?Żadne z maluchów z mojej rodziny nie byłoby w stanie kiedyś się tam znaleźć.I dorosły,dziś gardła zdzierają na trybunach:)))Mały M. często pozwalał sobie obciachać włosy połowicznie,tyle na raz wytrzymywał-no to co???Jutro znowu na te same zapałki(dawaliśmy zapałki tyyylko przy strzyżeniu)kończyliśmy dzieło:)))
    Dużo musicie podpierać zachowań i umiejętności Frania u terapeutów.Ale przecież sa wyniki!A wiesz,że nie wszystko trzeba od razu do terapeuty,nie wszystko musi być zaburzeniem-wystarczy,że dziecko powoli dorośnie:)))
    Wiem,że możecie być zmęczeni,że trafia Cię czasami szlag,że z kłuciem czujesz czasami zazdrość.Wiem też ,,że ta zazdrość to potrzeba normalności a nie zawiśćPrzytulam bardzo ciepło-Prababka:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. no fryzura jak od stylisty ;-)
    i super z tym placem zabaw :-)
    pozdrawiam
    ivonesca

    OdpowiedzUsuń
  6. skąd ja to wszystko znam........

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Agnieszko Twoja zazdrość jest jak najbardziej na miejscu, tym bardziej, że wszyscy wiemy, że to zdrowa zazdrość. Franula cudny w tej nowej fryzurce. Postępy Frania są ogromne a przecież wiesz, że to wszystko dzięki Waszej wspanialej rodzince i terapeutom. Pozdrawiam Was bardzo gorąco a Franusia proszę ucałować od forumowej babci. Mama Asi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy wczoraj był ogólnopolski dzień fryzjera? tadko też wpadl pod maszynkę :-) ja tez czuję czasem żal...że tadko nie ma z górki...

    OdpowiedzUsuń
  9. Aleś po ludzku to napisała, Aga. Zazdrość to żaden wstyd;) rozumiem ją nawet, jako rodzaj tęsknoty za normalnością, przeciętnością, czymś oczywistym i typowym.
    Nasze chłopaki nie są typowe;) i jednocześnie to ich urok i bagaż. Czasem ciężki do uniesienia.
    Ściskamy Was mocno!

    OdpowiedzUsuń
  10. Agnieszko zazdrość jest zdrowa, zła jest zawiść...Swoją drogą wierzę,że musi być Wam ciężko, bo wiem, jak czasem nam ciężko,a to tylko integracja daje się we znaki...Ale chcę Ci jeszcze napisać to,co kiedyś mi powiedziała pewna znajoma pani psycholog, gdy z czymś nie mogłam się pogodzić: "Inni nie mają lepiej,mają inaczej". Jasne,że nieraz mnie dopada złość,frustrujące poczucie bezradności, ale staram się mówić sobie,że zadawanie pytania "dlaczego" nic nie zmieni, tylko mnie rozmiękczy i zdołuje...Wiem,że i ty szybko się zbierasz i życzę, by problem podwórkowy szybko minął.
    A i kupiłam gryzak ze strony, o której mi pisałaś. Jutro niosę do przedszkola

    OdpowiedzUsuń
  11. dobrze że udało Wam sie tak dobrze ruszyc z placem zabaw.
    dla Krzycha tez byl to duzy problem, dzis jest ok, lubi chodzic, choc niestety nie wykorzystuje ich w sposob standardowy (zjezdzac, wspinac sie, bujac) - tego unika i trzeba go zmuszac wrecz,
    ale wyobraza sobie ze jest w jakims zamku, walczy i chowa się pod konstrukcjami.

    obcięcia włosków gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję Wam za każdy komentarz i za wiarę we Franka i w nas.
    Damy radę wszyscy - bardzo w to wierzę.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję