Franek jest przedszkolakiem w zwykłym przedszkolu - nie-integracyjnym, nie-specjalnym. Zwykłym, dla zdrowych dzieci. Geneza wyboru przedszkola jest następująca: zależało nam i terapeutom na tym, aby
1. nasz chłopak był w grupie zdrowych rówieśników,
2. miał swojego nauczyciela wspomagającego.
To ostatnie gwarantowało mu tylko przedszkole niepubliczne. O przekazywaniu 100% zwiększonej subwencji oświatowej tylko dla placówki niepublicznej pisałam tutaj nie raz.
Czy łatwo jest być kumplem Frania?
Myślę, że nie.
Czy łatwo jest go zrozumieć?
Myślę, że nie.
Czy kadrze jest łatwiej pracować w grupie przez to, że jest w niej Franek?
Myślę, że nie.
Czy Franek jest wyzwaniem pedagogicznym.
Zdecydowanie tak.
Czy jestem wdzięczna nauczycielkom Frania?
Bardzo. Oli, Frankowej nauczycielce wspierającej, szczególnie.
Czy jestem wdzięczna rodzicom dzieci z grupy Frania, że nie protestują, że sobie nie życzą obecności "takiego dziecka" w grupie?
Jeszcze bardziej. Wiem, że w drodze z Franiem nie ma oczywistości.
Czy oczekuję, że będziemy traktowani specjalnie, że Franko będzie uprzywilejowany?
Nigdy.
Dlaczego Franek jest w grupie ze zdrowymi dziećmi?
Bo może się od nich uczyć prawdziwego życia, bo to lekcja, której nie udzieli mu żaden terapeuta, żaden turnus rehabilitacyjny, bo zgodnie ze zdaniem wszystkich terapeutów i lekarzy znających Franka jest to dla niego najlepsze miejsce.
No dobrze, ale skoro jest on takim wyzwaniem dla grona pedagogicznego, dla koleżanek i kolegów, to czy jego obecność w grupie rówieśniczej nie jest dla tych rówieśników obciążeniem? Czy - mówiąc krótko - dzieci nie tracą przez jego obecność w grupie?
Uważam, że nie. Mam nadzieję, że obecność Franka uwrażliwi dzieci na osoby niepełnosprawne, że niepełnosprawny (także ten dziwnie i nieprzewidywalnie się zachowujący, niewyraźnie mówiący) nie będzie dla nich dziwolągiem / głupkiem (itd) - stygmatyzowanym, odtrącanym, wyśmiewanym, że będzie to przede wszystkim człowiek. Dzięki temu, że z Franiem jest na stałe nauczycielka wspierająca, nie ma mowy o tym, żeby zajęcia grupy były na niższym poziomie niż w sytuacji, gdyby Franka w niej nie było. Także wtedy, gdy Franko nie daje rady, Ola jest po to, by zająć się tylko nim, by mu pomóc w trudnych sytuacjach, wspierać i pomagać mu uczyć się funkcjonować w grupie.
Tak, jest we mnie wdzięczność ogromna, że Franek może przebywać ze zdrowymi rówieśnikami, że nie jest wyzywany, wytykany palcem, ba - jest zapraszany na urodziny dzieci. Bo - jak już pisałam - wiem, że nie ma oczywistości. Po prostu nie ma.
Trzy dni temu przeczytałam rozmowę z europosłem JKM (wybaczcie, nazwisko tego pana nie przechodzi mi przez klawiaturę) z p. Piotrem Pawłowskim, prezesem Integracji. Dzień później przeczytałam informację o pomysłach MEN na zmiany w edukacji dzieci niepełnosprawnych i ... zaczęłam się zastanawiać, kiedy ktoś obudzi mnie z tego koszmaru. Pomysł MEN sprowadza się do tego, że dzieci niepełnosprawne miałyby się uczyć tylko w szkołach specjalnych (ok, to najlepsze rozwiązanie dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną - ale co z resztą dzieci z innymi niepełnosprawnościami, w normie intelektualnej??) a jeśli będą chodziły do szkół ogólnodostępnych, to żeby zostały dla nich utworzone specjalne klasy. Integracja miałaby odbywać się na przerwach i w świetlicy.
Widzicie to? Pamiętacie swoją szkołę podstawową? Odpowiedzcie szczerze na pytanie, jak byłyby traktowane dzieci z "tej" klasy?..
Takie rozwiązania już w historii były. Sądziłam, że nigdy więcej nikt nie wpadnie na pomysł separowania niepełnosprawnych od zdrowych. Niepełnosprawności jest tak wiele, tymczasem czytając o pomysłach MEN, o których publicznie była mowa podczas małopolskiej debaty oświatowej, mam wrażenie, że pani minister ma w głowie następujące wyobrażenie - osoba niepełnosprawna = osoba z niepełnosprawnością intelektualną.
I tu dla osób będących poza środowiskiem ON należy się krótkie wyjaśnienie - czym innym jest niepełnosprawność w sensie medycznym (orzeczenie o niepełnosprawności przyznają komisje ds. orzekania o niepełnosprawności) - takie osoby dla systemu oświaty niepełnosprawne nie są. Aby takimi się stały, muszą wystąpić z wnioskiem do PPP (poradni psychologiczno-pedagogicznej) o wydanie orzeczenia o kształceniu specjalnym - dopiero po jego wydaniu, także w systemie szkolnictwa pojawia się osoba niepełnosprawna, na którą budżet centralny przeznacza odpowiednio wyższą subwencję oświatową. To z niej przedszkole / szkoła ma finansować = realizować zapisy w orzeczeniu o kształceniu specjalnym.
Przez chwilę po przeczytaniu doniesień o debacie małopolskiej przyszło mi do głowy, ze może tu chodzi o falę masowych uzdrowień?... Tylko po to, by rodzice dzieci z wszelkimi dys-, lub np autyzmem wysokofunkcjonującym nie występowali do PPP o orzeczenie o ks? Dlaczego? Własnie po to, aby ich dzieci mimo swej niepełnosprawności miały szansę uczyć się ze zdrowymi rówieśnikami a nie być skazanymi na osobne klasy.
Czy fakt, że oburza mnie projekt zmian świadczy o tym, ze odpowiada mi obecny system? Bynajmniej! Należy wprowadzić w nim modyfikacje, ale takie, które nie zmieniłyby go w system segregująco-napiętnowująco-odbierający szansy, lecz na system prawdziwie włączający. Chciałabym mniejszych klas (tymczasem portal oswiata.abs.com.pl donosi o planach zwiększenia liczebności dzieci w klasach), chciałabym, aby dzieci, które takiego wsparcia wymagają, miały dla siebie, nauczyciela wspierającego, aby nie było problemów z indywidualnym wsparciem dla takiego dziecka. Jestem też świadoma tego - żeby była jasność - że edukacja włączająca nie jest dla każdego. O jej sensie powinni decydować rodzice, terapeuci prowadzący dziecko, specjaliści z poradni psychologiczno-pedagogicznych. Wspólnie - rozważając wszystkie za i przeciw. Specjaliści powinni w tym zakresie doradzać rodzicom, by mogli dokonać najlepszego wyboru dla ich dziecka.
Chcę wierzyć, że wyrażenie swojego zdania w temacie ma sens, dlatego zrobiłam to na stronie Debaty Oświatowej. Zachęcam także Was do tego, o ile oczywiście uznacie, że sprawa jest tego warta.
***
Zmęczona jestem.
Rozczarowana.
Zastanawiam się, jak długo i komu jeszcze będziemy musieli udowadniać, że nie jesteśmy rodzicami z chorymi ambicjami, że zależy nam tylko na dobru Franka, na tym, by uczył się żyć wśród ludzi, by był kiedyś samodzielny, by miał szansę na samodzielność... Czy się uda? Nie mam pojęcia. Dziś jest szansa, nie wiem, co będzie za rok, dwa, jak zmieni się Franek. Dziś wszyscy mówią nam, że najlepszym miejscem dla naszego chłopaka jest grupa zdrowych rówieśników. My tylko chcielibyśmy, by mimo swoich papierów, Franek nie został odseparowany, odsunięty na drugi plan. Chcemy, aby miał szansę, aby mu jej nie odbierano. I marzy nam się mała grupa rówieśnicza i nauczyciel wspierający TYLKO dla Franka, tak jak w przedszkolu - do czasu, aż będzie on w stanie samodzielnie funkcjonować w grupie rówieśniczej.
W takich chwilach zastanawiam się, po co to całe zaangażowanie, po co książka, zarwane noce?...
Miała być szkoła od września tego roku. "Nasza" - Wolna Szkoła Przygodowa. Od września tego roku miał się w niej uczyć nasz chłopak. Pisałam tu na początku roku, jak decyzje rządu sprawiły, że od 1 stycznia tego roku jej działalność stanęła pod dużym znakiem zapytania. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę - tak z dnia na dzień, bez uprzedzenia... Nie zdziwi mnie więc już w sumie, jeśli plany zwerbalizowane przedwczoraj staną się rzeczywistością. Nie zdziwi, ale sprawia, że zaczynam się poważnie zastanawiać, dokąd nas jako rodzinę, te zmiany zaprowadzą...
A co z Frankiem w tym roku, pytacie.
Nic.
Odraczamy go kolejny rok.
Na pewno już ostatni.
Co będzie za rok, czas pokaże.
Za nami bardzo trudne emocjonalnie tygodnie rozważań - co jest dobre, a co najlepsze dla naszego chłopaka. Dyskusje z terapeutami Frania, nasze rozmowy, szarpanina - bo nie tak miało być. Teraz już klamka zapadła. Trzeba odetchnąć i...mieć nadzieję, że zmiany w szkolnictwie pójdą w pożądanym kierunku.
Ps. Od 1.01.2017 r. znikają zniżki kolejowe dla niepełnosprawnych, uczniów i studentów na liniach dalekobieżnych.
Rozumiem Twoje oburzenie. Nie wiem, jak powinien wyglądać system edukacyjny. Na pewno jestem za mniej licznymi klasami, za tym, by dziecko niepełnosprawne nie miało problemów z uzyskaniem wsparcia nauczyciela wspomagającego.
OdpowiedzUsuńNa razie jest, jak jest.
W tym roku szkolnym moje dziecko poszło do 1. klasy. W klasie jest też chłopiec z afazją i innymi zaburzeniami, nie znam szczegółów. Klasa liczy 25 osób, chłopiec nie ma nauczyciela wspomagającego, bo ponoć pani z poradni coś tam coś tam, znowu - nie znam szczegółów.
Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że w klasie Młodej będzie dziecko niepełnosprawne. Była mowa o nauce podstaw języka migowego dla dzieciaków, fajnie - myślałam.
Niestety, na razie nie jest różowo. Chłopiec jest duży i silny, i jest agresywny, tłucze dzieci, popycha. Dzieciaki po prostu się go boją. Nie ma integracji za bardzo, z tego, co słyszę.
Rozumiem, że dzieciak jest sfrustrowany - na pewno widzi, że się różni od reszty, nie może dogadać się, bo z mową ma problem. Do tego inne sprawy neurologiczne. Rozumiem, że nie ma łatwo, ale jak moje dziecko zarobiło pięścią w szczękę, to zapaliła mi się czerwona lampka.
Na razie tylko rozmawiałam z nauczycielką, ale uważam, że jeśli będzie to dalej tak wyglądać, to musi się coś zmienić. Na pewno dużo by dało, gdyby mały miał nauczyciela wspomagającego. Na razie jest tak, że nauczycielka bardzo dużo energii i czasu poświęca jednemu uczniowi, a reszta przecież też potrzebuje uwagi. No i zachowania agresywne to masakra jakaś. Tłumaczę Młodej, że on ma problemy, inaczej postrzega świat, wkurza go, że nie może powiedzieć, czego chce, więc może dlatego bije dzieci. Ona rozumie, spoko, ale na dłuższą metę taki chłopiec nie wzbudza sympatii i empatii... :/ Nie za bardzo wychodzi lubienie i rozumienie kogoś, kto cię tłucze i popycha bez powodu. Nie wiem, co mam robić ta szczerze mówiąc... :(
Sorry, że ta wylałam ci się pod tym wpisem, ale męczy mnie ta sprawa i jest trochę na temat.
Jest bardzo na temat.
UsuńTo jest własnie "integracja" po polsku... Wiesz, dlaczego ten uczeń nie ma nauczyciela wspierającego? Bo skoro 1 uczeń, to klasa nie ma statusu integracyjnej, bo szkoła niepubliczna, więc problem z subwencją, bo na ten rok (a co będzie w przyszłym - kto to wie), prawo do nauczyciela wspierającego otrzymały tylko dzieci z CZR. No i masz integrację po polsku - koszmar dla zdrowych dzieci i dla tego chłopca.
Dzwoniłam do jednej ze szkół podstawowych. Jakie warunki miałby Franek. Dokładnie takie jak ten chłopiec. Dla mnie koszmar - dla wszystkich stron. I wiesz co, w ogóle się nie dziwię, jesli słyszę od rodziców dzieci takich jak ty, że integracja jest do bani. Tak, w takim wydaniu jest do bani. Nie jest przede wszytskim integracją, lecz jej wypaczeniem.
Verenne, jeszcze słówko - jestem więcej niż pewna, że gdyby z Frankiem nie było Oli, jego nauczycielki wpierającej, Franek byłby koszmarem dla grupy. A czym byłoby dla niego samego przebywanie w grupie dzieci, których on sam nie ogarnia (to b pojemny termin)? Nawet nie chcę sobie wyobrażać.
UsuńW Anglii to różnie wygląda ale najczęściej dzieci z problemami takimi jak agresywne zachowania, nieumiejętność przystosowania się społecznego problemy z komunikacją lądują w szkołach specjalnych lub tzw. szkołach masowych z UNITEM ( czyli strefą gdzie mają odrębną naukę ale nadal kontakt ze zdrowymi rówieśnikami). Oczywiście sprawy tak jak i w Pl nie wyglądają wszędzie tak różowo jakby się mogło wydawać. Często asystenci to kretyni, którzy wcale do swojej pracy się nie przykładają, mają gdzieś te dzieciaki z potrzebami. A dzieci są pośmiewiskiem reszty. Podobnie sprawa ma się w szkołach publicznych, moja córa chodzi obecnie do zwykłej szkoły ze zdrowymi dziećmi, ale czy czuje się tam lepiej? Nie powiedziałabym. I choć zwykła szkoła ma obowiązek zapewnienia nauczyciela 1:1 dla mojej córki to nie robią tego. W klasie jest około 30 dzieci, młoda tego nie może ogarnąć , ma przeciążenie bodźcami, dodatkowo bardzo słabo mówi po angielsku i mało rozumie co ktoś do niej mówi- wynika z tego frustracja co się przeradza w agresywne zachowanie. Póki co zwykła szkoła dla małej nic nie wnosi, bo czas godzin w szkole tez jej został ucięty- i mimo że to wszystko nie jest do końca w porządku do nas, to nic z tym nie da się zrobić. Szkoła chce się pozbyć jak najszybciej dziecka z problemami. Dzieci tez nie pałają empatią z wiadomych powodów. Szkoła kompletnie nie jest w stanie spełnić potrzeb specjalnych Emilii, przez co ona tam się nie czuje dobrze.
UsuńBrak nauczyciela wspomagającego nie jest tylko problemem klas nieintegracyjnych. Tak się zdarzyło, że miałam praktyki w integracyjnym gimnazjum, jako nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie. Uwierz mi Aga, to dramat. Całą integracja jest fikcją. To koszmar dla dzieci bez dysfunkcji i dla nauczucieli. W jednej klasie było dziecko autystyczne, dziecko niepełnosprawne ruchowo na kulach, dziecko z afazją i kolejne z porażeniem dziecięcym. Nie wspomnę o dzieciach z dysleksją, dysgrafią itp. W tym wszystkim kilkoro zdrowych dzieciaków, których tempo takiej lekcji (gdzie dla ucznia niedowidzącego musisz wszystko dwa razy powtórzyć, dla niedosłyszącego zapisać na tablicy itd.) jest katorgą. Te dzieciaki umierały z nudów, ale się nie dało przyspieszyć, bo zawsze ktoś nie nadążał. Żadnej pracy samodzielnej, bo przecież jeden z uczniów ma problemy z czytaniem... Nauczyciela wspomagającego ma jedno dziecko na klasę, na losowo wybranych lekcjach. Taka integracja jest ze szkodą dla dzieci, zarówno tych z jak i bez dysfunkcji. Nie wyobrażam też sobie sytuacji, w której każde z tych niepełnosprawnych dzieci - czyli maks chyba ośmioro w klasie - miało nauczyciela wspomagającego. Tak się nie da pracować :( Nie wiem, jakie jest rozwiązanie, ale tak jak jest nie powinno być :(
UsuńDroga Verenne, to co opisujesz, zapewne nie jest odosobnionym przypadkiem. Szczerze mówiąc, w głowie mi się nie mieści (a chyba powinno) jak można zostawić ucznia z afazją bez zaplecza i pomocy nauczyciela wspomagającego!?!? Pozostaje pytanie, w którym miejscu ktoś zawiódł? Na którym etapie? Czy PPP, czy sama szkoła?
UsuńSkutek jest taki, że wszyscy są sfrustrowani i rośnie wrogość pomiędzy wszystkimi stronami tej sytuacji. Tam, gdzie tylu ludzi wykazało się dobrą wolą, coś ewidentne zawiodło, jakieś niedopatrzenie, czy ja wiem? Teraz najgorsze co może się chyba stać, to obwinianie tego dziecka.
Może jako rodzice macie możliwość zainterweniowania u dyrekcji, by lepiej zadbała i o to konkretne dziecko z trudnościami i tym samym o wasze dzieci- zdrowe?
To bardzo trudna sytuacja, ale z pewnością nie bez wyjścia. I temat trudny jak nic.
Mój najstarszy syn uczył się w klasie z dwoma kolegami niepełnosprawnymi. I mimo, że nie zawsze było łatwo całej klasie, wszyscy dali radę, co bez wątpienia było zasługą wychowawczyni. Jedyne, co po latach wspomina jako uciążliwe to fakt pobłażania jednemu z nich niektórych trudnych zachowań...
Dla mnie to dowód na to, że się da... Trzymam kciuki za klasę twojego dziecka!
Anita, ogromnie się cieszę, że się odezwałaś - jak zawsze w sposób bardzo wyważony i mądry.
UsuńI przy okazji odpowiedź na komentarz Kropki.
Dziewczyny, może coś się zmieniło, ale kilka lat temu, jak miałam wspomniane praktyki, to w klasie integracyjnej standardowo było więcej uczniów z dysfunkcjami niż bez. O ile nauczyciel jest w stanie ogarnąć dwoje dzieci na całą klasę, to już pięcioro czy ośmioro z RÓŻNYMI dysfunkcjami - nigdy.
UsuńObecnie, z tego, co się orientuję, jest max 5.
UsuńNie podoba mi się to, co czytam na kilku blogach - ani jako nauczycielce ani jako matce. Dzieci, ludzie są różni i owszem czasem tak się zdarza, że szkoła specjalna jest najlepszym rozwiązanie, ale często jest tak, że nie jest to dobre dla danego dziecka. U nas się uczą autystycy i ci z orzeczeniem i ci, którzy orzeczenia nie mają - przez uczniów różnie są przyjmowani, przez nauczycieli też, ale na pewno nikt nie traci na tym, że są... W klasie mojego synka jest różnie. Chłopak zdrowy bije, popycha, mój syn gryzie m. in. kredki itp. Ogólnie klasa bardzo bystra i równie energiczna. Nie wiem na jakiej zasadzie,ale wychowawczyni pozyskała pomoc nauczyciela 2 - 3 razy w tygodniu i wielu dzieciom ta pani bardzo pomaga.Ogólnie mówiąc pomysł pani wice jest wg mnie zły,a słowa polityka - cóż- świadczą o tym, że ma b. małe serce.
OdpowiedzUsuńAgnieszka obiecałam Ci napisać o efektach Tomatisa - na pewno mój syn nauczył się skupiać na samodzielnej zabawie i mniej więcej w tym okresie zaczął płynnie czytać (ale wątpię, czy to zasługa Tomatisa), pani mówi też,że lepiej siedzi w szkole ( tu 3 terapie dały efekt), niedługo zaczynamy drugi etap.
Aaaa bo to u tych naszych dzieci składa się kawałek do kawałka - chyba rzadko która terapia daje efekt w 100%. Dopiero poskładanie puzzli w całośc przynosi pożądane skutki.
Usuń"Nie wiem na jakiej zasadzie,ale wychowawczyni pozyskała pomoc nauczyciela 2 - 3 razy w tygodniu i wielu dzieciom ta pani bardzo pomaga." - chyba wiem, jakim sposobem. Ale NIE TAK POWINNO TO WYGLĄDAĆ! Jeśli wchodzimy we wsparcie, to róbmy to jak należy, niech dzieci, które tego wymagają, dostają wsparcie, żeby nie było sytuacji jak u Verenne! Nie chcodzi o to, by niepełnosprawnych traktować na zasadach specjalnych (bi biedni tacy, pokrzywdzeni) - to nikomu nic dobrego nie przyniesie. Chodzi o to, by stworzyć realne szanse na włączenie a nie ich pozory..
Agnieszka to napisz mi, jakim sposobem? U nas nikt nie ma w klasie orzeczenia o kształceniu specjalnym. Klasa nie jest integracyjna. Z tego co wiem inne klasy pierwsze w naszej szkole też tak mają. I tak masz rację nie chodzi o specjalne traktowanie.
OdpowiedzUsuńNapiszę wieczorem.
UsuńŻeby placówka edukacyjna mogła otrzymywać podwyższoną subwencję na dziecko, PPP musi wydać orzeczenie o kształceniu specjalnym. I jak pisałam we wpisie, jest to zupełnie inna sprawa niż orzeczenie o niepełnosprawności.
UsuńTu jest poradnik dla rodziców, który można sobie ściągnąć na komputer, tam są wszystkie najważniejsze informacje: http://pomocdlarodzicow.pl/component/phocadownload/category/2
A co do terapii to powiem Ci, że w przypadku mego syna jest ciekawie - autyzmu, aspergera, brak, za to duże kłopoty z SI, ogólna sytuacja domowa powodują kłopoty emocjonalne, a co za tym idzie społeczne.
OdpowiedzUsuńChyba przeprowadź się do W-wy,tam szkoła dla głuchoniemych to chyba kuźnia talentów:)Co z tego ,że mówi i słyszy ????W Opolu zostaje Ci nauczanie indywidualne -nie wolno zmarnować potencjału Frania:(
OdpowiedzUsuńKomuś chyba przypomniał się model szkoły socjalistycznej,mojej:)
W pierwszej klasie było nas 48 osób,wielu z dys,dys-funkcjami (nikt nie wiedział,ze takie istnieją)Dla tych,którzy nie dali rady powstały wtedy klasy dla "przeroślaków",jedna na szkołę -w mojej była klasa siódma,piąty raz w klasie siódmej,bo podstawówkę trzeba było skończyć...Tylko,dziś,to już pół wieku do przodu,cofniemy się?
Dobrze,ze macie jeszcze rok.Franio się rozwija,rok to sporo czasu.
Dziś idźcie na ciacho:)))Prababka:)
Z jednej strony MEN ostro podkreśla, że nie ma zamiaru ograniczać finansowania edukacji naszych dzieci z drugiej strony działania temu przeczą. Obawiam się, że problemem stało się, obowiązujące od stycznia rozporządzenie. Właśnie brak jakiegokolwiek wsparcia dla uczniów ze spektrum autyzmu był powodem dla którego rodzice mieli obawy przed zapisywaniem do szkół masowych. Julka najwięcej nowych umiejętności nabyła od zdrowych rówieśników. Obserwuje jak koleżanki coś robią i różniej to z mozołem w domu ćwiczy. Rodzic z problemem wyboru odpowiedniej dla dziecka placówki nie powinien być pozostawiony sam sobie. To jest naprawdę trudna decyzja. My o szkole a wcześniej o przedszkolu rozmawialiśmy z terapeutami przez wiele miesięcy.Obecność dziecka niepełnosprawnego w klasie wymaga od nauczyciela większej kreatywności, często niekonwencjonalnych rozwiązań ale cała klasa na tym korzysta.
OdpowiedzUsuńŁukasz, podpisuję się pod każdym Twoim słowem.
UsuńW mojej klasie jest chłopiec z Aspergerem, od II semestru dostałam asystenta na 10h zegarowych, zatrudnionego na kodeks pracy i co z tego,jeśli nim jest pani pedagog nie mająca zielonego pojęcia co ma z nim(dzieckiem) robić i nie przychodząca czasami ani razu przez cały tydzień, bo tyle ma na głowie.Ale ma za to plecy u dyrekcji.
OdpowiedzUsuńNo własnie - to jest najsmutniejsze... Przepis odnośnie wspomagaczy dla dzieci z CZR zmienił się o 1.01 i...co z tego... W wielu wypadkach to fikcja... Straszne to i smutne. I niestety dość powszechne - "dorabianie" na niepełnosprawności. Na każde dziecko z autyzmem i niep. sprzężoną jest potężna subwencja - na mojego syna ok 4100/miesiąc (!!!). Ale tu się znowu kłania problem przekazywania subwencji placówkom publicznym... Ech, trafia mnie, gdy o tym wszystkim myślę!!!!
UsuńProsze napisać swoje zdanie w formularzu Debaty Oświatowej podlinkowanym we wpisie. Pani głos jest ogromnie ważny. Bo jeśli włączanie ma mieć sens, odbywać się w najlepiej pojętym interesie dzieci - i tych zdrowych i niepełnosprawnych, to musi być zrobione porządnie, bez bylejakości, kombinatorstwa, oszczędności (żeby na coś innego kasę z subwencji przeznaczyć).
Nigdy nie komentowałam, tylko podczytywałam, ale teraz muszę się odezwać. Mój synek ma 11 lat i Zespół Aspergera (chyba, bo do końca nie wiedzą). Ma orzeczenie o niepełnosprawności i o kształceniu specjalnym (wybłagane i wypłakane, bo mamusia służba zdrowia). Mówi, czyta, pisze, ma olbrzymie IQ i intelektualnie przeskakuje 18 latki, ale społecznie dorównuje gdzieś 6-latkom. I tu zaczynają się schody. Chodzi do szkoły integracyjnej(bo tak zaleciła PPP), na różne terapie jest "za stary"(orzeczenie ma od zeszłego roku), na nauczyciela indywidualnego "za mądry", na szkołę zwykłą"za inny". Jest w czwartej klasie, średnią ma 5,0, na "oko" całkiem normalny, "mamusia wymyśla choroby". Jak to przeskoczyć, co robić? Przepraszam, że tak marudzę, ale ja już nie mam siły, a Pani wydaje mi się naprawdę mądrą i zaangażowaną osobą, może Pani mi coś podpowie? I oczywiście wirtualne pozdrowienia dla Franusia i całej rodzinki. Iza i Kapi
OdpowiedzUsuńPrzedszkole Pomarańczowa Ciuchcia https://pomaranczowa-ciuchcia.pl/ – wyjątkowa placówka. Polecamy!!! :)
OdpowiedzUsuń