czwartek, 17 listopada 2011

Artykuł - errata i uzupełnienie



Artykuł ukazał się dzisiaj.
Wcześniej otrzymałam tekst do autoryzacji, jednak – jak mnie uprzedziła autorka – redakcja może jeszcze dokonać zmian w tekście.
Dokonała.
Niestety.
Wycięto końcówkę, w której była mowa o obecnej walce o zdrowie Frania, wycięto kilka innych fragmentów, zmieniono w kilku miejscach tekst.  Generalnie, kto czytał ten wie, że wyszła sielanka jakich mało. Jeszcze nie tak dawno sama tu pisałam, że mam alergię na artykuły typu ważyła po urodzeniu 600 gr, po 3 miesiącach wyszła ze szpitala zdrowa do domu, a tu historia Frania została okrojona mniej więcej do takiego formatu.
Za to pan mąż został przedstawiony tak, jak miał być przedstawiony (ino redakcja wycięła, że nie jest 100% ideałem - doprowadza mnie do szału śmiejąc się na wzruszających filmach ;-) ). Te pochwały należały mu się - faktycznie gdyby nie on, jego postawa, byłoby ciężko cholernie.. Bo z niego fajny facet jest:)
Spełniono też najważniejszy warunek, który postawiłam – podano adres naszego bloga.

Dlaczego zgodziłam się na artykuł?
Bo miałam i mam nadzieję, że może zajrzą do nas inni rodzice wcześniaków, że historia krasnala doda im otuchy w walce o dziecko (pamiętam jak sama poszukiwałam takich historii w internecie) oraz że poszerzy się grono internetowych cioć i wujków maluszka. Może zabrzmi to dziwnie, ale świadomość, że tyle osób kibicuje naszej walce jest ogromnie ważna. Potrzebowałam tego nie tylko wtedy, gdy Franula lądował w szpitalu, gdy przechodził kolejne ciężkie chwile, ale i wtedy, gdy chciałam dzielić się z całym światem kolejnymi sukcesami i postępami małego. Zawsze, gdy było źle, myślałam, że musi się udać i tym razem, przecież tylu ludzi jest z nami..

Franuś i Natunia
W artykule nie wspomniano ani słowem o tym, że malutki leżał w Klinice AM we Wrocławiu na oddziale reanimacyjnym i że to właśnie tam z ciężkiego przypadku niepoddającego się leczeniu w ciągu kilku dni stał się dzieckiem oddychającym jedynie przy wsparciu CPAPu (piszę tu o tym tylko dlatego, że z tekstu wynika, jakoby Franula leżał tylko w jednym szpitalu).
Niestety tylko w kilku zdaniach pojawia się Natka, najdzielniejsza siostra na świecie. A ona przecież wyniosła z historii franiowej nie jedną bliznę na duszy.. 
Nie wróciłam do pracy do tłumaczeń. Brak mi czasu na to... nie mam głowy do tego i zmęczenie najzwyczajniej w świecie bierze górę. Trzy dni w tygodniu pracuję zawodowo, reszta tygodnia podporządkowana jest rehabilitacji, terapiom Frania i wizytom lekarskim.
A zdjęcie z podpisem Mam czas na bloga rozbawiło mnie do łez:) Na „babskim wyjściu” nie byłam od czasu urodzenia się Frania. 

Nasze życie nie jest bajką z tysiąca i jednej nocy. Jest codzienną walką o Frania, o zapewnienie choć odrobiny normalności Natce, jest też pełne obaw o to, co będzie jutro. Jesteśmy (w miarę) normalną rodziną, staramy się stawić czoła wyzwaniom, które na naszej drodze stawia życie. Podejmujemy decyzje, czasem lepsze, czasem gorsze, ale zawsze staramy się postępować jak najlepiej.

Wiem, ze ten artykuł to tylko kilkadziesiąt zdań, które muszą być napisane w określonej konwencji, ale...zła jestem, że tak zmodyfikowano tekst autorki. 






Ps. Pan mąż powiedział przy kolacji, że dostał już 10 ofert matrymonialnych;-) 
Mam się bać?:)

22 komentarze:

  1. Aguś Kochana, rozumiem Cię. Ale pamiętaj też o tym, żeby nie wiem co napisali, to i tak tylko ten, co przechodzi przez coś podobnego będzie mniej więcej ;-) wiedział jak wygląda Wasze życie. A przeciętny czytelnik, przeczyta, powie „o jej” i wróci do swojej smacznej kawy, jeśli taką ma. ;-)
    Bo.., tak to już po prostu jest.
    Dziś są ciężkie czasy nie tylko dla nas. Każdy wałczy o byt, o coś tam.., nikomu nie jest za łatwo. Ludzie mają potrzebę czytać o czymś, co ich podniesie na duchu. Nie chcą się zamartwiać, bo maja tego i tak za wiele.
    Jeżeli napisali o Franiu pozytywnie, to dobrze. Pomyśl o tym, że dzięki temu, ktoś może pomyśli, „jeśli im się udało, to moje dziecko/ja też przetrwam. Może dodasz Komuś nadziei, nigdy nie wiadomo. Nie jest tak źle. ;-)
    A ten czas na bloga, no cooo, każdy, kto zerknie i ma trochę szarych komórek w głowie to zauważy, że to też dla Frania!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kajka, czy Ty wiesz jak ja Cię wyściskam 1.12? Nie wiem czy wiesz, ale przygotuj się już:)
    (wiem, napiszesz, że masz mnie w nosie i czekasz na Franka:) i słusznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Aga, przecież wiesz, że mój najwięszy problem to to, że ja nikogo nie umiem mieć w nosie. I, że przez to, nie raz po nosie dostaję. :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aguś :))
    pamiętasz, pisałaś, że będzie to sielski artykuł o przyjaźni w małżeństwie i być może do tego właśnie dążyła redakcja... najważniejsze, że artykuł się ukazał, że mogłaś opowiedzieć historie Frania i tak jak napisałaś może zajrzą Rodzice Maluszków, którzy szukają pomocy... a o Nastce opowiadaj nam jak najczęściej:)) bo dla mnie to DUŻA BOHATERKA i chętnie czytam o najdzielniejszej Siostrze :)) i jest przecież dużą częścią życia Frania :))

    artykułu nie czytałam, muszę wybrać się do kiosku ;))
    buziaki
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. Aga, wrzuć skan ;)
    Nie wiem, na co jeszcze czekasz :P Pokazywałam Ł. i mówił, że spoko i też by tak chciał. No jasne, pewnie miał na myśli te oferty matrymonialne, hehe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyny, problem polega na tym, ze ja czytałam artykuł przed drukiem. Autorka naprawdę fajnie go napisała. Bardzo chciała nam pomóc, więc - żeby była jasność - do niej nie mam żadnych pretensji. A artykułu nie wrzucę, bo był tam pewien fragment przez który Natka się popłakała (modyfikacja treści przez redakcję...wrrrr), więc nie będzie go tu. I za te łzy Natki jestem najbardziej wściekła.

    Ale mam nadzieję, że zajrzy do nas kilku rodziców wcześniaczków i zobaczą, że ...może być całkiem dobrze:)

    Justyna, chcesz kontakt do tego magazynu?:) Zrób prezent Ł:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Natcę Ty przekaż od nas tutaj, że jest naszą Bohaterką i płakać może ale z dumy, bo ma z czego być dumna!!! Natko, jesteś dzielną i przekochaną Siostrą i żadna redakcja, żadnej gazety tego nie zmieni, żeby nie wiem co!!! No i jesteś już na tyle duża, aby wiedzieć o tym, że nie wszystko co piszą gazety, to prawda. I nie wszystko co ludzie mówią to prawda. I to co ktoś mówi i piszę, więcej mówi o tym kto mówi i piszę niż o tym o kim mówi i piszę. Pamiętaj o tym Kochana! I nie przejmuj się za bardzo tym co mówią ludzie. To tak na przyszłość. ;-)Przejmować się należy tylko tym co mówią ludzie którzy zasługują na nasz szacunek. Reszę słów, należy przepuszczać przez geste sitko. Całujemy Ciębie mocno Dzielna Dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  8. Agnieszka,

    rzeczywiście życie masz sielankowe:).

    Nigdy nie kupywałam tego typu prasy właśnie ze względu na potworne spłycanie podejmowanych historii. Ale poświęciłam 1,7 zł i kupiłam. I...lekko się rozczarowałam. Ten podpis, że to Ty im nadesłałaś ten tekst... Gdybym nie wiedziała, ile pracy wymagają takie maluchy jak nasze, rzeczywiście uwierzyłabym, że wcześniak musi tylko dobić do 2kg i do domu, bez żadnych przeszkód w rozwoju.

    Ale jak sama mówisz, grunt, że podali Franiowy adres:).

    przesyłam uściski,
    i oczywiście pozdrowienia dla męża ;P

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale krzyżówki mają dobre ;)

    Ja na to patrzę z tej strony - każdy wie, że takie gazety spłycają poważne historie, bo nie sposób w ograniczonej literówce napisać wszystkiego. Poza tym, tak jak mówiła Agnieszka, "ludzie nie chcą czytać o nieszczęściach" i to jest prawda.
    Wielokrotnie natykałam się na artykuły o wcześniakach w tego typu gazetach i faktycznie, wkurzało mnie to... ale odpuściłam. Każdy, kto ma wcześniaka wie co to znaczy a reszta I TAK nie zrozumie. "Chwila" pewnie dla czytelników służy jako miły relaks przy kawie i niech tak zostanie.
    Jeśli jakiś rodzic wcześniaka lub ktoś, kto będzie chciał pomóc Franiowi wejdzie na bloga, to będzie super.
    Moim zdaniem artykuł fajnie napisany, fajne zdjęcia, w porównaniu z resztą na poziomie. I już. Nie ma się czego wstydzić.
    Szkoda Natki, faktycznie taki wpis o dorastającej dziewczynie nie jest trafiony... ale może kiedyś będzie się z tego śmiała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A co jeszcze zawsze chciałam napisać i ciągle mi uciekało (gg nie mam odpalone)
    MACIE PIĘKNY WIDOK Z OKNA!
    No :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dorota, jak pisałam, wiedziałam jaka będzie koncepcja artykułu, autoryzowałam go, tylko..diabeł tkwi w szczegółach.

    Justyna, trafnie to ujęłaś.

    Z Natulką wczoraj rozmawiałam długo i mam nadzieję, że sprawę udało się załagodzić.

    Z okna pokoju Natki (z franiowego zresztą też) widać Śnieżkę:) Widok jest naprawdę piękny:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiecie co, przemyślałam sprawę i postanowiłam tu zamieścić skan artykułu. Robię to najlepiej jak potrafię, inaczej nie umiem:)
    Gdyby nie ten fragment o Natulce.. Zamazałam go. Reszta jest ok.
    Doszłam do wniosku, że - jak pisze Kajka i Justyna - kto zajrzy do nas, dopowie sobie resztę.
    No i chcę żeby wszystkie kobiety mi męża zazdrościły!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej, no nie jest tak źle. W sumie bardzo ładnie opisali Waszą rodzinę, jako zgodnych, oddanych sobie, walczących o siebie i dzieci na wzajem ludzi. Za krótko tylko aby coś więcej dodać, ale ogólne wrażenie jest bardzo dobre. Odebrałam ten artykuł pozytywnie. I najważniejsze, jest notatka z adresem Frania bloga. Tutaj już czytelnik sam dowie się więcej o tych niezwykle pozytywnych ludziach. ;-) Aguś, jest dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że tak piszesz, Kajka:)
    Wiesz, mi tylko tak cholernie żal Natki..
    Ale jeszcze raz podkreślić - tekst wyjściowy był naprawdę wzruszający.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tamten był wzruszający - ten jest wesoły, pozytywny. Naprawdę.

    Ten niefortunny tekst o Natce to właśnie to, czego nie lubię w takich gazetach. Dopisywanie jakichś idiotycznych "dialogów", które nigdy nie miały miejsca. Mogliby to ograniczyć do informacji, że wychowanie Natki Radek "odrabiał" na odległość, był na bieżąco i już.
    Tym samym byłoby więcej miejsca na inne sprawy. No ale trudno, jest jak jest. Może Natka za jakiś czas to ogarnie, przestanie się przejmować. Nie ma czym :) Zdjęcia wynagradzają wszystko - Ty się kobieto mężem nie przejmuj ale tymi listami od zakochanych chłopaków, które zaczną pewnie niedługo przychodzić do córy :>

    Och, Aga, ciesz się, że nasi mężowie są podobni, jedna rywalka Ci odpada :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziewczyny rację mają, ważne, że artykuł ma pozytywny wydźwięk i że kieruje na Franiowego bloga.
    Natka - cudna Dziewczynka, która przeszła prawie tyle samo, co Franiu, choć w żadnym szpitalu nie była. Najlepsza Siostra, Córka. Najbardziej kochająca na świecie. I musiała tak szybko dorosnąć...
    I gdzie ten skan jest???

    OdpowiedzUsuń
  17. Sorry, trąba ze mnie, przecież jest na górze jak byk...

    OdpowiedzUsuń
  18. Pax Romana.
    Chodzi tylko o pomoc dla dzieci.
    I chyba najcelniej ujęła to Kajka (jak zawsze;-) ) w swoim pierwszym komentarzu:
    "Ale pamiętaj też o tym, żeby nie wiem co napisali, to i tak tylko ten, co przechodzi przez coś podobnego będzie mniej więcej ;-) wiedział jak wygląda Wasze życie. A przeciętny czytelnik, przeczyta, powie „o jej” i wróci do swojej smacznej kawy, jeśli taką ma. ;-)
    Bo.., tak to już po prostu jest. "

    OdpowiedzUsuń
  19. Troszkę bać się trzeba ;) Szkoda, ze tak okroili tekst :/

    OdpowiedzUsuń
  20. Napisała do mnie autorka tekstu mail z pytaniem jak odebrałam artykuł, bo ona nie czytała go(mieszka za granicą). Napisałam szczerze. Odpisała, że bardzo mnie przeprasza, ze zrobiła błąd, że nie poprosiła o matrycę tekstu gotową do druku, nie sądziła, że redakcja tak zmodyfikuje tekst. Napisała też, że ma już pomysł na kolejny tekst, tym razem tytule, który czegoś takiego nie zrobi.
    No ja nie wiem. Szczerze powiem, że odechciało mi się... Chyba ze by to był artykuł TYLKO o wcześniactwie i dostałabym do autoryzacji nie tekst autorki ale właśnie matrycę.

    Redakcja wycięła np taki (bardzo ważny!) fragment:
    "Bo walczył. I to jak! Ale to, co przeżył, bardzo wyczerpało jego organizm. Dziś nasze dziecko nie ma tylko jednego kłopotu ze zdrowiem, który można by było konkretnie nazwać. Jest… zlepkiem problemów wynikających z wcześniactwa. Największym problemem jest mózg - a fachowo: walka o tworzenie nowych powiązań między neuronami, aby chodził, mówił, był po prostu taki, jak jego rówieśnicy. Dlatego pierwszy obrót z plecków na brzuszek, samodzielny siad, pierwszy kroczek - dla kogoś to ot, wydarzenia z życia dziecka. Dla nas - najpiękniejsze święto, porównywalne do magicznego Bożego Narodzenia.
    Od dnia narodzin Frania nasze życie przypomina worek z niespodziankami. Wielospecjalistyczne terapie i rehabilitacja pochłonęły wszystko - czas, [...]".

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochani, usunęłam kilka komentarzy dotyczących dyskusji "okołoartykułowej" - mam nadzieję, że to rozumiecie. Jedno słowo za dużo i... Umówmy sie, że tego nie było, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  22. Aguś :))
    może warto zaryzykować raz jeszcze - myślę o artykule, bo im więcej się mówi/pisze tym więcej ludzi pozna Waszą historię, Waszą walkę... pozna walkę Rodziców o Dzieci... i nie będzie myślało (tak jak ja na początku - przyznaje się bez bicia), że osiągnął upragnioną wagę i ZDROWY został wypisany do domu...

    przeczytałam cały teks i nawet te dodatki od redakcji (te wstydliwe dla Natalki) mi się podobały,wiem, że dla Niej mogło być to krępujące, ale dla mnie było to naprawdę słodkie, fajne, takie rodzinne... a i mamy (a w zasadzie miałyśmy coś wspólnego) mój M nadal nosi zielony garniturek ;)
    buziaki dla Was :))
    Ania

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję