wtorek, 4 marca 2014

Rozważania o dasiach i niedasiach

Taka nagroda za wyjście z grupą na plac zabaw
Doby na ten przykład wydłużyć nie da się. 
Z tej niemożności wynikają także inne niedasie - dlatego wpisów na blogu będzie teraz trochę mniej. Werbalną energię trzeba wszak skanalizować w książce, że tak powiem.

Dziś będzie kilka tematów na raz, bo zaległości trochę się narobiło.

W ubiegłym tygodniu podczas wyjazdowej wizyty lekarskiej patrzyliśmy w zachwycie na zachwyt pani doktor nad Franiem - bo tak pięknie daje się badać (no ba, Franek to fan badań, lekarzy, tabletek, syropów, wszelkich utensyliów i sprzętu medycznego, poza strzykawkami), bo taki komunikatywny i cierpliwy. 
Na koniec wizyty usłyszeliśmy: Wy go z tego wyciągniecie.
Zdanie to wprawiło mnie w osłupienie. Może dlatego, że nie zastanawiamy się nad tym, czy wyciągniemy i z czego i czy w ogóle (za dużo zmiennych i znaków zapytania), a może dlatego, że po raz pierwszy usłyszeliśmy takie słowa z ust lekarza? Sama nie wiem. 
Nie wychodzi mi to z głowy od tygodnia.
Kto wie, co będzie. Pażywiom, uwidim.
Ważne, że dawki prochów zwiększać nie trzeba a kolejna wizyta wyjazdowa w wakacje dopiero.



W temacie komunikacji - wczoraj Franula opowiedział w przedszkolu swojej nauczycielce wspierającej, cioci Ewie, że dzień wcześniej mama obcięła mi włosy, że Natki przy tym nie było i że on płakał (!).  Takie cuda komunikacyjne, panie.

Franek ćwiczy nas w cnocie cierpliwości - trochę się już przyzwyczailiśmy, ale tylko trochę. Całe szczęście Krasnal co jakiś czas pokazuje, że warto czekać. Wczoraj Francyś po raz pierwszy wyszedł z grupą z przedszkola na plac zabaw!!! Tyle miesięcy starał się przemóc, by przekroczyć próg drzwi na tyłach szkoły (przedszkole jest na drugim piętrze, poniżej znajduje się szkoła). Ileż pracy nad tym jednym krokiem było. I udało się! Może nie do końca czujecie, o co chodzi - o te trudne do przełamania schematy autysty. Przecież do przedszkola wchodzi się i wychodzi tylko jednymi drzwiami, przejście przez inne drzwi, to prawdziwe wyzwanie. 
Pół roku.
Tak samo długo trwało Frankowe dorastanie do zdjęcia rajtek na ćwiczeniach z 'wujkiem Radkiem'. 

Ale czasem zdarza się coś takiego, że człowiek rodzic zastanawia się, co dalej, jaki kierunek obrać i czy ten obrany jest właściwy, coś, co sprawia, że z takim mozołem budowany spokój i pewność w słuszność działań trafia szlag. I to mimo, że się wie, że trzeba pracować, cierpliwie czekać i nieustannie mieć nadzieję, że praca przyniesie owoce.
Zaczynaliśmy pracę na komunikacją z Franiem od jeszcze, potem było daj. Gdy Krasnal do perfekcji opanował to ostatnie i generalnie mocno poszedł do przodu w rozwoju, postanowiliśmy nauczyć go, że gdy czegoś chce, powinien o to poprosić. O ile daj jest dość proste do powiedzenia i pokazania (da + gest wyciągniętej ręki) o tyle z proszę już tak łatwo nie jest. Franula nie jest w stanie nic powiedzieć, miga sam gest proszę. Jest on prosty, ikoniczny, jak to mądrze się mówi - złożone dłonie jak podczas błagania. Chłopak nauczył się (nomen omen) migiem i zrozumiał, że gdy mu bardzo na czymś zależy, skuteczniej jest poprosić zamiast mówić da (bo większa jest szansa, że zachwycony rodzic da czekoladkę lub ciasteczko). Uwag o "chińskim sprzedawcy jaj" nie popełniamy. 
Więc o co chodzi? 
O to, że rozkłada nas na łopatki widok Frania w ten sposób proszącego o wszystko swoich rówieśników. W przedszkolu dzieciaki są przyzwyczajone, rozumieją Franca i reagują bez problemu. W razie czego pomocą służą Franciowi ciocia Matyna lub ciocia Ewa - nauczycielki wspierające.
Ale nie wszystkie dzieci rozumieją Krasnala. 
Zastanówmy się - co robi dziecko, gdy chce od innego dziecka wziąć zabawkę? MÓWI mu to, czasem krzyczy a jeśli rówieśnik jest odwrócony do niego plecami, klepie po ramieniu i mówi, że chciałby zabawkę. Albo po prostu zabiera mu ją - kto pierwszy/silniejszy ten lepszy, prawda? 
Co w takiej sytuacji robi Franek? Stoi ze złożonymi rączkami i prosi... Często prosi rówieśnika odwróconego do niego plecami (tu już się kłaniają zaburzenia teorii umysłu), czasem nawet chciałby wziąć zabawkę, ale nie jest tak szybki i sprawny jak jego rówieśnicy. Ten widok jest bardzo, bardzo trudny dla nas. Dał mi ostatnio tak po oczach i głowie, że długo pozbierać się nie mogłam..
Czy więc robimy dobrze ucząc Franka, że trzeba zawsze mówić proszę nie daj, że trzeba w ogóle mówić a nie od razu zabierać zabawki? Ale z drugiej strony czasem trzeba umieć po prostu wziąć to, czego się pragnie nie czekając na pozwolenie... Życie to nie bajka, prawda?
Jak znaleźć złoty środek przeskakując przy okazji wszystkie ograniczenia Frania? W końcu chcemy, żeby był samodzielnym człowiekiem..


16 komentarzy:

  1. To wszystko jest trudne ale w kwestii "daj" czy "proszę" sprawa jest oczywista i każdy rodzic któremu zależy na dobrym wychowaniu uczy mówić "proszę" i czasem mały smyk musi pogodzić się z tym że nie ma wszystkiego czego pragnie, nawet jeśli jest to uroczy Franek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi nie chodzi o jakieś specjalne traktowanie Franka, o to, żeby on dostawał wszystko, czego zapragnie. Bynajmniej. Chodzi o to, że krasnal ma ogromne problemy z inicjowaniem kontaktu, musi się nauczyć dawać znać rówieśnikom, że on mówi inaczej. To jest ogromne wyzwanie.
      Tydzień temu po raz pierwszy zobaczyłam, że Franula tak bardzo wskoczył w schemat proszenia, że...no własnie - czeka na pozwolenie, na to, aby rówieśnik podał mu daną zabawkę = pozwolił mu się nią pobawić.
      Ale z drugiej strony dobrze, że byłam świadkiem takiej sceny. Będziemy musieli nad tym popracować..

      Usuń
    2. Hm...
      jak zwykle Agnieszko dotknęłaś tematu, którego prostym nazwać nie sposób.
      Primo - to czego wszyscy uczymy Franka (proszę) nie działa w dżungli rówieśników. Każdy rodzic staje przed dylematem, czy i kiedy powiedziedzieć swojemu dziecku "koniec - więcej nie proś - walcz o swoje". Jest to trudne w przypadku dzieci komunikujących się standardowo. W wychowywaniu dzieci "bardziej wymagających" jest jeszcze trudniej. Czy istnieje złoty środek? - nie wiem. Będziemy szukać :-)
      Secundo - "autyzm autyzmem, a wychowanie wychowaniem!" (A. Ławicki). I nie dotyczy to tylko dzieci z autyzmem. Niestety, są rodzice, którzy autyzmem, ZA, ADHD itp tłumaczą swoją niewydolność wychowawczą; brak kompetencji i cierpliwości. Jest "papier/diagnoza" i luz. "Moje dziecko ma prawo... a ja nie mam obowiązków". Cóż powiedzieć - żenada.
      Nie wyrzucaj sobie, że Franek nie potrafi się odnaleźć w takich sytuacjach. Wiem, że boli, ale TO WŁAŚNIE JEST NORMA!
      Życzę Ci tupetu, który pozwoli Ci bez ogródek zwrócić uwagę rodzicom. Szczerze życzę.

      Usuń
    3. Zgadzam się w 100% i ładniej bym tego nie napisała. Ja tak mam na placu zabaw. Tadzio nie chusta się na huśtawce, tylko nie kręci, wywija, szarpie. taka tam twórcza zabawa. Ale przychodzą opiekunowie z dziećmi i bez pardonu wyrywają mu ją Tadziowi i zajmują. Czemu? "Bo się nie huśta", czyli jest wolna. Nie jest! A jak ktoś chce, to powinien poprosić. Bo że inaczej nie znaczy gorzej. A Tadzio najpierw ryczy, a potem czeka, aż mu ja ktoś zwolni, bo mama nie pozwala wyrywać. A może powinnam pokazać jak kogos z niej zrzucić?

      Usuń
  2. Aga, Franek pokonał już tyle murów, tyle barier, tyle (nomen omen) drzwi, że i z proszę-daj sobie poradzi! W końcu sam załapie, że czasem trzeba klepnąć i szarpnąć, a nie tylko grzecznie migać. A gdyby potrzebował nauczyciela w sprawach dopominania się o swoje, to znamy takiego jednego kumpla, co mu to wszystko ręcznie wytłumaczy... Franulciu Spacerowy, jesteś wielki! Mał(a)gosia

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda "wy go z tego wyciągniecie". Wyciągniecie na prawdziwego kochanego i przystojnego mężczyznę ba i uwodziciela kobiecych serc :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam
    Jestem stałym Waszym "podczytywaczem".
    Tak sobie myślę, że skoro u Franka pojawiło się pierwsze migane zdanie, to być może niedługo będzie w stanie mówić "proszę, daj" ? Będzie to czytelniejsze dla innych dzieci, a nie pozbawione kultury ;)
    Bardzo jestem ciekawa tych Dużych Spraw w Małych Głowach :) Sama jestem nauczycielem wspomagającym w szkole i wiem jak ważne jest mówienie dzieciom o niepełnosprawności. My czytaliśmy "Kosmitę". Dzieci chętnie same do niej wracały.
    Pozdrawiam serdecznie
    Żaneta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamo Frania wzbudziłaśtym postem wspomnienia. Mój trzyletni syn wpiaskownicy i czteroletnie bliżniaki,którezabierająmu grabki - nie proszą, nie mówią daj, a zabierają. Synowi przykro, ale nie mówioddaj, nie odbiera. Pół roku później o 360 stopni zmiana,syn odbiera,zabiera. Trzylatki jeżdżą na rowerze,mój nie utrzymuje równowagi, rok później śmiga tak,że nie nadążam. Wiele takich przykładów pokazujących mi,żemuszę dać czas i pracę. U was też się zmieni. Franiodo pewnych spraw dojrzeje, wierzęwto mocnoitrzymam za niego kciuki

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas jest tak samo Milosz prosi, obojetnie czy ktoś patrzy czy nie. I tak samo rozczula, ale gdy brak zawalczyć, walczy o zabiera ale czesto nie wiem czy to takie fajnie..

    OdpowiedzUsuń
  7. Aga - czasem po prostu niektóre dzieci są z natury mniej asertywne i nic do tego nie ma ich sprawność lub niepełnosprawność. Frankowi jest trudniej, bo nie rozumie pewnych rzeczy jeszcze, nie czai, że miganie do pleców nic nie da. Ale wiesz co? On cwany jest, myślący. Skoro zdołał szybko wyczaić, że miganie "proszę" w pewnych sytuacjach jest znacznie skuteczniejsze od "daj", to niedługo wykombinuje też, że czasem miganie "proszę" nie jest dobrą metodą. Dopasuje metodę do okoliczności, wierzę w niego. A że będzie trochę przy tym stresu... Każda mama zna te sytuacje, każde dziecko przeżywa stresy. Ja bym spokojnie poczekała i pozwoliła Frankowi wyciągnąć własne wnioski i poczynić własne peóby osiągnięcia celu. Wierzę, że da radę, wykombinuje. Uda się, bo mały uczy się bardzo szybko, także zasad działania w relacjach rówieśniczych. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Aguś... napisałaś dokładnie to co i mnie męczy od czasu gdy do mnie dotarła, że Zosia nie będzie mówiła.....Strasznie trudno było i jest mi z tym się pogodzić...Ba, chyba nie potrafię.... Ale każdego dnia oswajam się z tym faktem niestety a marzenia o mówieniu odsuwają się w dal... Zosia będzie komunikować się ze światem inaczej... Migowy to przecież piękny język... a słowo proszę w tym języku i mnie daje po oczach za każdym razem gdy ,,wypowiada - pokazuje,, je Zosia. W sytuacjach gdy prosi o rzeczy zwyczajne moja reakcja jest łagodniejsza; proszę o puzle, o tę sukienkę, o czekoladkę, o kolorowankę.... Przywykłam. W sytuacji gdy Zosią targają emocje i prosi np. nie jedziemy do lekarza ze łzami w oczach to naprawdę powala.... Stoi sobie dziecko ze złożonymi rączkami, smutną minką , oczami pełnymi łez....widok jest taki, że bardziej błaga niż prosi..... Oczywiście, prościej by było nauczyć Zosią , że jak coś chce to ma pokazać dja czy podejść i to sobie wziąć ale czy byłoby tak lepiej....? Też mam z tym problem bo są sytuacje w których proszenie nie do końca się sprawdza.... Czy jest złoty środek ??? Jeszcze go nie znalazłam. Może Tobie się uda... Pozostaje nam chyba tylko dalej iść do przodu i starać się by nasze dzieci były jak najbardziej samodzielne.... Trudne wyzwanie bo dzieci które mówią migając nie mają łatwo.... My mieszkamy na wsi i każdy kto widzi w jaki sposób rozmawiam z Zosią przystaje i po prostu się gapi. Ale życie potrafi nas zaskakiwać tak jak i nasze cudowne dzieci więc może i rozwiązanie znajdzie się samo.... ! Uściski i całusy od Zosi dla słodkiego Frania !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Aga, my Adasia długo musieliśmy uczyć, jak się zachować w sytuacji, gdy inne dziecko zabiera mu zabawkę. Naturalnym odruchem jest sprzeciw, a on pozwalał sobie odbierać zabawki, stał tylko i patrzył jakby zdezorientowany (jak on/on mogli mi zabrać moje autko?). Więc przerabialiśmy takie sytuacje "na sucho" - co powiedzieć, jak się zachować (powiedz "to moje, zostaw"). Za pierwszym razem Adaś kazał sobie powtarzać tę scenkę bez przerwy, jakby chłonąc każdy ruch/słowo/gest, uważnie notując w głowie całą sekwencję.
    Wiem, że do nauczenia będą też scenki pt. "ja chcę twoją zabawkę". Nie zamierzamy jednak uczyć rozwiązań "po prostu zabierz". Choć zgadzam się z panem Radkiem, że każdy rodzic staje przed podobnym dylematem, a rodzic dziecka z problemami tym bardziej.
    Gratulacje dla Franka pierwszego przedszkolnego wyjścia na dwór. Właściwymi do tego celu drzwiami :) U nas w przedszkolu na szczęście drzwi do wychodzenia na podwórko są te same, co wejściowe, inaczej kto wie, co by to było.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gorzej byłoby,gdyby słowa" proszę" nie znał:).W przyszłości z przyjemnością będziesz spoglądała na Swojego kulturalnego syna:)To fajne uczucie:)))Dziś boli,bo chwilowo widzisz bezradność Frania-ale on się szybko nauczy rozpoznawać sytuację:)Niedawno nie umiał pokazać obrazka?już umie:)))Nauczy się szybko:daj,dawaj,oddaj,oddawaj,ale znając też "poproszę":)Nie dotykał obcych,a już idzie z dziewczynką za rączkę;dotknie więc w ramię kolegę,podejdzie od przodu-poradzi sobie.Delikatność to charakter nie niemoc:)Prababka:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo Wam dziękuję za komentarze.
    Dały mi one bardzo dużo do myślenia.
    A dziś życie samo napisało post scriptum do tego wpisu. O tym napiszę w jednym z najbliższych wpisów.

    Dobrze, że Franc ma takie mądre Ciotki i Wujków:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Agnieszko, najgorsze jest to że nie ma złotego środka. Powiesz dziecku, że na placu zabaw trzeba grzecznie stać w kolejce na zjeżdżalnię, to stoi i jeszcze wpuszcza innych; ) W przedszkolu zabawki są "wspólne" ale już w piaskownicy każde dziecko ma swoje i nie można brać cudzych. Tłumaczysz dziecku, że nie można gryźć innych, ale pojawia się taki gryzący osobnik i co wówczas robić ? "Skoro Hania gryzie to dlaczego mi zabraniacie".

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż, nie wiem, czy to Was pocieszy, czy przeciwnie, ale problemy z nadasertywnymi dziećmi, które zabierają, czy "nie słyszą" jak ktoś pyta, czy może się pobawić zabawką, to nie jest niestety (albo stety) domena dzieci, które komunikują się inaczej.
    Przykro mi, pewnie zostanę zjechana, ale po kilku doświadczeniach na placu zabaw nauczyłam syna krzyczeć "zostaw to, nie zabiera się cudzego", mówić "teraz moja kolej, nie wpychaj się" itd. Uczę i powtarzam do znudzenia, zaczynać nie wolno, nie wolno także dać się bić, trzeba oddać i to mocno.
    Nie jestem pedagogiem jak widać ;) ale moje dziecko zaczyna powoli sobie radzić. Franek też się nauczy, zaufajcie mu, on znajdzie dostępny mu sposób walki o swoje. Może moglibyście poćwiczyć w domu, na przykład na Natce? Niech mu pozabiera coś i nie rozumie czego on chce? Wiem, że to trudne, ale nie ma co udawać, życie to dżungla i on po prostu MUSI się nauczyć w niej poruszać.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję