"Często się zdarza tak, że niektórzy traktują nauczanie indywidualne jako - może się tak zdarzać - jako prywatne dodatkowe korepetycje."
Przyznam, że w cofnęłam nagranie, bo sądziłam, że się przesłyszałam. Faktycznie zdarza się, że NI jest nadużywane przez niektóre placówki, które nie radzą sobie z uczniami niepełnosprawnymi - chcąc się pozbyć "problemu" wysyłają ucznia na NI bez możliwości uczestniczenia w zajęciach edukacyjnych (czyli zgodnie z modelem, jaki zamierza od września br. wdrożyć MEN) - jest to praktyka absolutnie naganna. Nigdy w życiu nie słyszałam, czy to od rodziców, czy od nauczycieli, by chcieli traktować NI jako prywatne, dodatkowe korepetycje. Dodatkowe do czego? Przecież w ramach NI dziecko w klasach I-III ma zagwarantowane zaledwie 6-8 godzin pracy z nauczycielem, w klasach IV-VI 8-10 godzin TYGODNIOWO. Do tych godzin należy doliczyć rewalidację i ewentualne zajęcia z grupą rówieśniczą jak np. plastyka, muzyka, w-f (o ile dziecko ma NI z włączaniem do grupy rówieśniczej).
Oczywiście należy ukrócić praktykę radzenia (czy też raczej nieradzenia) sobie z uczniem niepełnosprawnym poprzez wysłanie go na NI, pytanie tylko, czy z powodu takich praktyk należy wylewać dziecko z kąpielą i odbierać wszystkim dzieciom z orzeczonym NI możliwość nauki w szkole? Czy nie byłoby lepiej ukrócić działania niekompetentnych placówek, które nie potrafią pracować z uczniem niepełnosprawnym lub też które nie są w stanie zapewnić takiemu uczniowi odpowiednich warunków, bo organ prowadzący to uniemożliwia nie wydając zgody na odpowiednią organizację zajęć. Czy wprowadzenie NI tylko w domu ucznia sprawi, że takie placówki staną się nagle wzorem edukacyjnych cnót wszelakich? Śmiem wątpić.
W innym materiale pani mister deklaruje, że dobrze rozumie niepokój rodziców, że zgadza się z nami, że "dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, w tym dzieci niepełnosprawne, ani nie powinny być zamykane w domu, ani nie powinny być zamykane w jakiś osobnych grupach i izolowane" (źródło). Potem pani minister mówi, że nadal będzie możliwe NI z zajęciami w grupie, następnie, że NI to co innego - można się pogubić w interpretacji. W dalszej części rozmowy jest już tylko ciekawiej. W dość dużej grupie rodziców dzieci niepełnosprawnych staraliśmy się zinterpretować słowa pani minister i...kiepsko nam szło. Z wypowiedzi pani minister można wywnioskować bowiem, że dziecko z OKS miałoby najpierw zajęcia z rówieśnikami w klasie, potem zaś - jeśli czegoś nie zrozumie - miałoby iść na zajęcia zajęcia wyrównawcze. A co z rewalidacją? Ile godzin na zajęciach miałoby więc spędzać w szkole dziecko niepełnosprawne?
Poza wszystkim osoba niemająca kontaktu z rzeczywistością oświatową dzieciaków niepełnosprawnych mogłaby po wysłuchaniu tego ostatniego materiału pomyśleć, że przesadzamy na całego - przecież dziecko będzie miało, zgodnie ze słowami pani minister, swój własny indywidualny program edukacyjny, po co mu NI? Ergo: będzie lepiej. Y-y, taki program już teraz ma każde dziecko z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego (czyli OKS) - do tej kwestii wrócę na końcu wpisu. To po prostu tzw. IPET - indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny. Żadna nowość. W tym programie jest zapisane, jakiego rodzaju wsparcia potrzebuje dziecko, inną sprawą jest sposób realizacji IPETu.
Gdy do tego dołoży się kolejne puzzle w postaci interpretacji rozporządzenia o zmianie funkcjonowania poradni psychologiczno-pedagogicznych (1. Stanowisko ZZRP w sprawie projektu dotyczącego standardów pracy poradni, 2. Co dla rodziców i dla szkół oznaczają nowe standardy pracy poradni wg. projektu MEN i ORE), to nie wiadomo - bardziej się bać czy krzyczeć z bezsilności...
Chciałabym, abyście wiedzieli, jak można otrzymać orzeczenie o owych "prywatnych dodatkowych korepetycjach", żebyście mieli świadomość, że to nie jest przysłowiowa bułka z masłem.
Rodzice dziecka składają w poradni psychologiczno-pedagogicznej wniosek o wydanie OKS (orzeczenie o kształceniu specjalnym). Orzeczenie takowe przysługuje dzieciom z
- niepełnosprawnością ruchową (w tym z afazją),
- niesłyszącym, słabosłyszącym,
- niewidomym, słabowidzącym,
- z upośledzeniem umysłowym w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym,
- z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera,
- niepełnosprawnościami sprzężonymi.
Jeśli według lekarzy stan dziecka wskazuje na to, że musi ono mieć NI, wówczas składają wniosek o wydanie orzeczenia o potrzebie nauczania indywidualnego.
Do wniosków (i o OKS i PNI) załącza się zaświadczenia lekarskie, które - jeśli lekarz uzna to za stosowne - mogą zawierać informacje dodatkowe, specjalne zalecenia dla dziecka. To komisja w poradni psychologiczno-pedagogicznej decyduje po dokładnej analizie dokumentacji dziecka oraz po jego zbadaniu, czy dziecko ma otrzymać dany dokument.
Napiszę Wam, jak było u Franka - my złożyliśmy wniosek o OKS, w ogóle nie celowaliśmy w NI. Do wniosku załączone były 3 zaświadczenia lekarskie oraz opinie od psychologa i logopedy. W poradni nasz chłopak odbył w sumie trzy spotkania (2 x 2 godziny, 1 x 1 godzina). Cały ten proces diagnostyczny trwał ponad miesiąc. Następnie otrzymaliśmy zaproszenie na spotkanie z zespołem diagnostycznym, podczas którego dowiedzieliśmy się, że wobec stanu zdrowia Franka (zaświadczenia lekarskie) i na podstawie przeprowadzonych obserwacji i wyników testów zespół jest zdania, że najlepszym wyjściem dla Franka będzie NI z włączaniem do grupy rówieśniczej (nie w domu, bo NI tylko w domu byłoby dla społecznego rozwoju Franka rozwiązaniem złym). Rozmowa była naprawdę długa - trwała ok. 2 godzin. Nic po łebkach, nic na odwal - padały rzeczowe argumenty, z którymi trudno nam było się nie zgodzić.
Widzicie więc, że nie da się załatwić owych "prywatnych, dodatkowych korepetycji" pod stołem, nie da się na piękny uśmiech. A że bywa nadużywane przez placówki, które nie radzą sobie z niepełnosprawnymi uczniami - owszem, bywa. Rozporządzenie zamykające dzieciaki w domach NIC w tym obszarze nie zmieni - trzeba walczyć z patologią, reagować na głosy rodziców głośno mówiących, w których placówkach naruszane są zapisy OKS, gdzie ich dziecko jest wypychane na NI, a nie wylewać dziecko z kąpielą i upychać wszystkie dzieci do dwóch czy trzech szufladek.
W rozmowach z rodzicami dzieciaków niepełnosprawnych zastanawiamy się, jakie będzie kryterium doboru nauczycieli do NI, jeśli zostanie ono ograniczone tylko do nauczania w czterech ścianach domu. Obawiamy się, że pierwszym i najważniejszym będzie posiadanie prawa jazdy i sprawnego auta...
Posłuchajcie - Twój problem - moja sprawa, p. Anna Gmiterek-Zabłocka o obawach rodziców i sytuacji dzieci z afazją. Mocny materiał.
Przeczytajcie:
- stanowisko Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka,
- stanowisko Rzecznika Praw Dziecka,
- rozmowę z mamą Kacpra, którego losy znam z pierwszej ręki i wiem, że jego mama i tak bardzo łagodnie się wypowiedziała - ze strachu, by nie została zidentyfikowana,
- wpis blogowy Matki Histeryczki od autysty,
- wpis blogowy taty Julki,
- o obawach mamy Grzesia - O tym jak rzad zmienia nasze życie,
- zajrzyjcie także do Laury - zła zmiana.
Obejrzyjcie także materiał, w którym my występujemy - TVN24, Polska i świat.
Trwają konsultacje społeczne projektu rozporządzenia o NI. My jesteśmy społeczeństwem, to jest nasz głos. Czy zostanie wysłuchany?
Wejście rozporządzenia o NI w życie będzie oznaczało prawdziwy dramat dla setek dzieciaków niepełnosprawnych.
Jeśli po obejrzeniu, przeczytaniu i wysłuchaniu podlinkowanych tu materiałów uważacie, że powinno pozostać w mocy rozwiązanie, jakie było możliwe do tej pory - elastyczne, dostosowujące się do dziecka a nie dziecko do przepisów, proszę, podpiszcie petycję Fundacji Prodeste w sprawie rezygnacji z projektu rozporządzenia w sprawie nauczania indywidualnego.
Ps. A tak po ludzku, jako mama Franka powiem Wam, że mam dość. Dość śledzenia rozporządzeń, dość siedzenia jak na beczce z prochem, dość wyszarpywania normalności. Marzę o tym, by móc się skoncentrować tylko na bieżących kwestiach związanych z rehabilitacją Franka i jego problemami zdrowotnymi, bo w końcu to jest najważniejsze. Wiem jednak, że jeśli nie będziemy starali się zawalczyć dla naszych dzieciaków, jeśli będziemy siedzieć cicho, to właśnie one najbardziej na tym stracą. A one o siebie same nie zawalczą.
Jestem przerażona! To już wygląda na rywalizację -kto spieprzy więcej, bardziej, szybciej. Krnąbrni, sfrustrowani, niekompetentni, płytcy, małostkowi, pozbawieni jakiejkolwiek wyobraźni i wrażliwości. Jedyne argumenty to "nie bo nie" "tak bo tak".
OdpowiedzUsuńJest mi przykro i ze względu na rodziny, których niepełnosprawność dotyczy bezpośrednio, ale jest mi przykro również ze względu na rodziny dzieci zdrowych, które też tracą a często sobie nie zdają z tego sprawy. Tracą bardzo ważną lekcję - dostrzegania świata takim jakim jest. Dostrzegania problemów ludzkich. Szykuje się nam pokolenie ludzi bez wyobraźni bez wrażliwości.
A nauczyciele? Są tak samo przerażeni jak rodzice. ....też mam wiadomości z pierwszej ręki
Tak się składa, ze z powodu realizacji warsztatów z nauczycielami jeżdżę teraz dość dużo po Polsce i mam okazje rozmawiać z nauczycielami i dyrektorami placówek z róznych miast i różnych typów szkół i przedszkoli. Poraża także ich niepewność i strach przed tym, co się będzie działo od 1.09. Ostatnio analizowałam z pewną panią dyrektor rozporządzenie z marca 2017 w sprawie szczegółowej organizacji publicznych szkół i publicznych przedszkoli. Tam w paragrafie 9 jest mowa o rewalidacji dla dzieci w wieku przedszkolnym: 3-4 latki mają jej mieć 15 minut, 5-6 latki 30 minut.. Organ prowadzacy zinterpretował ten zapis, że dotyczy on 1 tygodnia, ale też nie są pewni. W tej chwili dzieci w tej placówce mają do 60 min zajęc rewalidacyjnych. A ja pamiętam Franka w tym wieku i wiesz, czasem 20 min trwał wstęp do zajęć, aby młody w ogóle rozpoczął pracę. Gdyby ten zapis istniał, gdy on miał tyle lat, terapeuci do 4 r.ż zapewne nie zrobiliby z nim nic.
UsuńMnie przeraża jeszcze jedno - diagnozowanie dzieci w szkołach. Owszem są nauczyciele, którzy wiedzą, co to afazja, mutyzm,autyzm itp. Jednak są wciąż i tacy, co twierdzą,że dysleksja to wymysł współczesności, bo kiedyś, jak dzieciak pisał z błędami, dostał lanie i po problemie ( To oczywiście cytat). Znam też takich - zarówno nauczycieli, jak i rodziców, którzy pochwalają izolowanie dzieci różniące się od innych, czy to wyglądem czy zachowaniem. I jeszcze jedno - na takie nauczanie w domu trzeba dojść lub dojechać,a to zajmuje czas i zwiększa wydatki. W ciągu 13 czy 14 lat mojej pracy miałam z dziesięcioro dzieci mających nauczanie indywidualne - tylko dwoje z nich realizowało je w domu, a i tak różnie z tymi kontaktami rówieśniczymi było.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak ustawa nie wejdzie w życie.
Taką nadzieję mamy i my. Choć przyznam szczerze, że z każdym publicznym wystapieniem pani minister staje sie ona coraz mniejsza...
UsuńOglądałem wypowiedź wiceministry i jestem w szoku. Kobita nie wie co "serwują" dzieciakom. Napisałe o tym u siebie. Człowiek każdego dnia musi sprawdzać menowską stronę i z przerażeniem sprawdzać czy nie pojawił się kolejny "kwiatek".
OdpowiedzUsuńDzięki za informację - uzupełniłam we wpisie listę lektur obowiązkowych dot. NI.
UsuńZ tym sprawdzaniem stron mam dokładnie tak samo..
Szczęśliwi ci którzy mają zdrowe dzieci
OdpowiedzUsuńPo stokroć.
Usuń.
Chyba nam trochę biblijnie wyszło..
Dziwne, że dopiero teraz masz dość, patrzę na Ciebie od lat i zastanawiam się skąd bierzesz te pokłady sił na walkę i to skuteczną :) Co do "nowego", to nie mam nic do napisania, to mnie przerasta i bardzo się (egoistycznie) cieszę, że nie mam w tej chwili takiego problemu :(
OdpowiedzUsuńFranek mnie napędza.. Nie wiem, jak długo stan ten będzie trwał, ale póki trwa, póty w zielone gramy.
UsuńTo porównanie do korepetycji niestety może znaczyć tylko tyle, że ktoś nie zna w ogóle tematu NI choć powinien znać dobrze, to przerażające. Mnie natomiast przerażają przepisy dot. diagnozowania dzieci w szkołach zamiast w ppp. Kto w szkole miałby otoczyć dzieci pomocą psychologiczną? Nauczyciel, który często niestety nawet jako pedagog sprawdza się słabo!?
OdpowiedzUsuńJak długo jeszcze będzie nam - rodzicom dzieciaków z trudnościami - pod górę?
OdpowiedzUsuńIle jesteśmy w stanie udźwignąć? Nie ma troski o nasze dzieci. Nie ma troski o nich w przyszłości. Nie ma troski o nas - rodziców. Jestem zmęczona tak jak Ty, Agnieszko. Chcę być po prostu rodzicem.
Ciekawe jakby zachował/a się Pan/i Minister(naprawdę już nie wiem kto w naszym rządzie jest za co odpowiedzialny), gdyby tak jej dziecko było niepełnosprawne. Czy też za wszelką cenę chciał/aby żeby było skazane na wegetację w czterech ścianach swojego pokoju? A co z ideą szkół integracyjnych? Czyżby one miały zniknąć, bo w powyższej sytuacji chyba będą zbyteczne. A na pewno już przepełnione. Bo chyba większość rodziców jednak chciałaby, aby ich dziecko chociażby przez jakiś czas było ze swoimi rówieśnikami. Zresztą samo dziecko też tego potrzebuje - wiem to z autopsji...
OdpowiedzUsuń