sobota, 12 maja 2012

O wszystkim po troszku

1. Franio pobił rekord huśtawkowy - 50 min bujania bez przerwy! Ergo - zaburzeń przedsionkowych nasz chłopak na bank nie ma:)


2. Matka w ostatnich dniach mało na zawał nie zeszła była, gdy zobaczyła jak synio częstuje się tatową kromką z kotletem schabowym posmarowanym sosem czosnkowym!! Ergo - synio nam mężnieje:)


3. Przed nami wyjazdowy tydzień - środa Wrocław, czwartek, piątek Opole. Ergo - czas zacząć grać w totka;-)




4. W czwartek mam także dostać informacje z Warszawy od Franiowej dr neurolog, jakie podejmujemy dalej kroki. Czy jednak MRI, czy może dr zdecyduje się położyć małego na neurologię? Zobaczymy.





5. W długi weekend odwiedziła nas internetowa ciocia Franiowa z rodziną. Spotkanie było bardzo bardzo udane. 
Franula zaprezentował całą skale swoich zachowań - na powitanie gości było pa-pa, potem płacz, bo goście sie nie dostosowali do zaleceń, w końcu Franio odwrócił się i poszedł do domu zostawiając nas na zewnątrz. Posiedzilieliśmy około godziny na zewnątrz dając czas młodzieży na oswojenie przybyszy. W końcu Franula zaakceptował gości:)
Pod koniec spotkania dzieci cioci poprosiły o włączenie ich ulubionej bajki - Maszy i Niedźwiedzia. Ciekawi byliśmy reakcji Frania, który z wielkim trudem akceptuje nowości bajkowe (niezmiennie królują u nas Teletubisie i Świat Małego Ludwika).  Jakież było nasze zaskoczenie, gdy się okazało, że Franula nie tylko łyknął bajkę w mig, ale śmiał się przy niej w głos!!! Polecam wybróbowanie jej niezwykłego śmiechotwórczego działania na Waszych pociechach - oto link do jednego z odcinków: Masza i Niedźwiedź.


6. W kwestii domu pojawiło się baaardzo wyraźne światełko w tunelu. I na bank nie jest to pociąg;-)
Uprasza się więc o megamobilizację kciukową:)


Mały człowiek padł;-)



33 komentarze:

  1. Wszystkie kciuki są trzymane, baaardzo mocno! A synio naprawdę Wam mężnieje i różnych zaburzeń nie ma! :)))
    Buziaki dla Natki i Franciszka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Franek to na bank jest zdrowszy niż ja...w życiu bym 50 minut huśtania nie wytrzymała. Super, że zdobywa się na odkrywanie tylu nowości i smakowych i bajkowych...brawo Krasnalek!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. A bo Franiu wie co dobre...schabowy z sosem czosnkowym...PYCHOTA!!!
    Uśmiech na huśtawce - nieoceniona!!!
    ...Ech Franeczku - Słodziaku kochany...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyszczerzem na huśtawce zachwycamy się z mężem od paru godzin :-) I zdecydowanie pochwalamy Frania upodobania smakowe :-)

    A wiesz Aga, że huśtawka pobudza inteligencję? Serio! Pani przedszkolanka mnie uświadomiła. Huśtawka, rower i wchodzenie po schodach :-)

    Za światło w tunelu - trzymam kciuki mocno!!

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha Franek będzie Was zaskakiwał każdego dnia :) i życzę samych pozytywnych zaskoczeń :)
    kciuki trzymam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. :)
    Na huśtawce Franek zaprezentował wyszczerz maksymalny:)

    Ja od samego patrzenia na ten kotlet z sosem czosnkowym dostawałam niestrawności - najwyraźniej jest to potrawa dla prawdziwych facetów tylko;-)

    Aniu, naprawdę? To Franc przez to bujanie się na huśtawce chyba naprawdę w Szwajcarii wyląduje;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga!!!! Ja uwielbiam schabowego z sosem czosnkowym...powiadasz dla "tylko dla prawdziwych facetów"???
      Kurczę....moze coś mi umknęło...ciekawe, co na to mój mąż?? hahaha

      Usuń
    2. Wiola, każdy mierzy własna miarą, moja miara żołądkowa mówi, że to tylko danie dla facetów;-)

      Usuń
  8. "na bank nie jest to pociag" i zdjęcie Frania padnietego mnie rozwaliło!
    Wiecie, że Was kochamy!!!!!!!!!!!!! ;-)
    Kciuki nie puszczamy!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty wiesz, że my Cie tez kochamy, nieeee?:)

      Kciuki + łzy dziewicy - patent ciotki DPS;-)

      Usuń
  9. Kromkowy Zajadacz z Frania :D A ostatnie zdjęcie słodkie :)Oby Wam się poszczęściło ze sprzedażą domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby Monika, oby. Myślę że do końca maja wiele się wyjaśni.

      Usuń
  10. Franio czosnek jest pyszny, a dodatki moga być różne :-), trzymamy mocnooooo kciuki

    OdpowiedzUsuń
  11. Aga zajrzalam na blog. TRZYMAM MOCNO KCIUKI - to moj pierwszy komentarz, zobaczymy czy wskoczy - jak sie uda, to niech to będzie dobry omen dla sfinalizowania sprzedazy ! Marta :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwsze i ostatnie zdjęcie porusza serce:) Są fantastyczne. Śpiący Franek wygląda jak Aniołek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każde ŚPIĄCE dziecko wygląda jak aniołek:)

      Usuń
  13. Patrzę na te zdjęcia i tak sobie myślę, że gdyby nie to co jest napisane przy okazji ich dodania, w życiu bym nie pomyślała, że Franiu ma jakiś problem. Jest słodkim i ślicznym chłopczykiem. Mocno trzymam kciuki za sprzedaż domu, i za Franusia. Pokochałam go całym serduszkiem odkąd trafiłam tu pierwszy raz.
    Pozdrawiam,
    Daria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dario, bardzo się cieszę, że do nas dołączyłaś.
      Franio jest słodkim i ślicznym chłopczykiem, tylko ma trochę bardziej pod górkę. Z rozmysłem nie daję tutaj zdjęć z trudnych chwil, podobnie jak i trudnych nagrań...Po co?.. Ten blog jest też trochę czarowaniem naszej rzeczywistości. My we Franku staramy się widzieć TYLKO cudownego, słodkiego chłopaczka, któremu trzeba pomóc, który często nie rozumie otaczającej go rzeczywistości. Prawda jest jednak taka, że często jest trudno. Niezmiennie jednak wierzymy, że uda sie pomóc krasnalkowi:)

      Usuń
    2. Nie trzeba wierzyć, to jest pewne. W nim jest coś tak magicznego, że wiem, że ta historia się skończy pozytywnie. I jeszcze nas wszystkich nie raz bardzo zaskoczy.
      Wysyłam same dobre wibracje i myśli!
      Daria

      Usuń
  14. Przybywam z sieci, można tutaj pisać obcym? No, ale napiszę jednak. Powód odnalezienia Waszego bloga przez googlarkę pominę, ale nie trudno wydedukować, że chodzi o dziecięce klimaty. Czytam już długo, prawie wszystko, refleksję nawet mam:)
    Franek to super facet, że wyje jak psy szczekają, ja się tam nie dziwię, trzeba z psami gadać, to się zamkną. Nie chce sie bawić nowymi zabawkami, nie dziwię, się, jest tym przytłaczany i ma presję. Niech Tata i Mama się bawią sami nowymi, niech sobie kupują. Franio najpierw popatrzy, ale nie będzie miał przymusu, że musi się bawić tym durnym samochodem, który jest do bani. Jak zobaczy, że Samochód jest fajny i Mama się tak dobrze bawi, to może i sam zapragnie.
    Nie wychodzi z domu, nie dziwię się, czuje presję, że musi, a nie chce, bo lepiej siedzieć w domu na luzaka, a jak wyjdzie to może tam coś siedzi i straszy. Niech Mama i Tata sami sobie wychodzą , cieszą się i skaczą i że zobaczyli może smoka przy tarasie. Może ten smok tam mieszka? Jak będzie gwarantowana atrakcja, to Franio wyjdzie, ale tak, bez celu, po co. No i te wieczne obserwacje, poszedł po trawi i betonie, czy już zaburzony jest?, a może po trawie i piasku, nie , po trawie i po chodniku.
    Powiem poważnie, że Franio sobie doskonale radzi, nie lubi nowych gości, a co robią goście jak wchodzą i widzą Frania, gadają do Niego? Jeśli tak, to też się Franiowi nie dziwę, wchodzą jak do siebie i jeszcze Frania widzą, może coś chcą, a Franio ich nie zna.
    To Franio ma zdrową optykę, reszta ma opóźnienia:)
    To uciekam, ale chciałam tylko w obronie Frania zabrać stanowisko, idzie bardzo ładnie do przodu. Nie dziwię się też , że nie lubi piasku, tyle małych piaseczków może nawet wejść do nosa, do buzi, to jest groźne i niebezpieczne zjawisko a jakie to wredna w dotyku fuuuu. Niech Mama kaktusa sobie poprzytula to zrozumie jak to jest. Zupełnie inaczej jeden piasek, jedno ziarenko, to jest bezpieczne, kto to widział inwazję pisku na Frania napuszczać.
    Ja się Franiowi zupełnie nie dziwie we wszystkim co robi, ma do tego pełne prawo i przyzwolenie, sama zobaczysz ile się nauczysz w tym Opolu, bo Franio już bardzo dużo umie, ale co ma zrobić, tak "te ludzie takie durne:)"
    Jest dobrze, a będzie tylko lepiej, tylko bez siania paniki, bo to już wybitnie Frania denerwuje, reszta jest spokojnie do zrobienia.
    Pozdrawiam i znikam, mogę tylko dostać w głowę za swoje mądrości, ale musiałam.:)
    Pozdrawiam Edzia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety życie polega na tym, że trzeba wychodzić z domu i do tego domu też ktoś przychodzi. I trzeba się "naumieć" reagować na nowości. Nie chcę, aby Franek spędził życie zamknięty w czterech bezpiecznych ścianach, wychodził z domu ze spuszczoną głową, przygarbiony - żeby jak najmniej bodźców ze świata odebrać, żeby nie bolało.. Chce by biegał radośnie, nawet jak obok zaszczeka pies, nawet jak krzyknie dziecko, nawet jak piasek nasypie się do buta itd itd. Chce żeby MÓWIŁ. Za dużo chcę? Chyba nie. Chcę dla niego i dla nas trochę normalności.
      A to że jest dobrze, wiem. Miało być 100 razy gorzej. Ale jest dobrze. I wierzę, że będzie lepiej - choćby wtedy, gdy Franio się przekona, że dotykanie piasku nie boli tak jak dotykanie kaktusa.
      Pozdrawiam
      A.:)

      Usuń
    2. No życie na tym właśnie polega, skoro masz takie wytyczne w obrębie wprowadzania nowych zabawek i nowych osób to ok, absolutnie nie podważam.
      To wszystko właśnie prowadzi do tego co napisałaś, to jest właśnie celem. Przecież napisałam zupełnie coś innego niż odczytałaś, może faktycznie niejasno napisałam i niepoważnie.
      To co napisałam zwiera właśnie naukę reagowania na nowości, tylko może z drugiej strony.
      Zdaję sobie sprawę z tego, że każde dziecko jest inne i dla każdego "instrukcja opracowania zabawki jak i nowych osób" będzie inna, absolutnie nie podważam zaleceń jakie dostałaś w tym obszarach.
      Jeśli Ciebie uradziłam, namieszałam to przepraszam, miałam zupełnie inny cel.
      Pozdrawiam Edzia.

      Usuń
    3. Edziu, bo do mnie trzeba teraz drukowanymi literami;-)
      Ciesze się, że dopisałaś i wyjaśniłaś. Zaglądaj do nas, proszę i mieszaj;-)
      Serdeczności
      A.

      Usuń
  15. Ufff, bo już miałam "moralniaka":)

    Ja znowu już mam skrzywienie, aby nie używać słów terapia, zalecenia, bodźce, wygaszanie, itp, itd. Czyli chciałam jak się okazało wybitnie nieudolnie bez używania powyższych słów przekazać sposób zabawy , wychodzenia itp.
    Chciałam powiedzieć tak mniej więcej i w wielkim skrócie:

    „Niech Tata i Mama się bawią sami nowymi, niech sobie kupują”.

    Czyli skierowanie uwagi na nowy przedmiot bez nacisku na Dziecko, zabawka w bezpiecznej strefie. Skupienie uwagi na przedmiocie przez Rodziców, bez bezpośredniego zaangażowania Dziecka. Poczucie bezpieczeństwa, akceptacji.

    Droga: Rozbudzenie pośrednie zainteresowania, pozostawienie wyboru, pokazanie przedmiotu, bodźca z odległości , zmniejszenie stresu. Rodzice sami bawią się zabawką, wyzwalają ciekawość, jednocześnie bez przymusu. Dziecko samodzielnie decyduje o strefie bezpieczeństwa, włączeniu się do zabawy. Tutaj następuje cały trening.

    Cel: Nowa zabawka jest akceptowana przez Dziecko. Rodzić nawiązuje relację z Dzieckiem na poziomie Rodzić –Dziecko. Dziecko wchodzi w relację do świata Rodzica.

    Obrazek:
    Np. Tata w bezpiecznej odległości sam bierze samochód do ręki i inicjuje zabawę, sam ze sobą. Nie zwraca bezpośrednio uwagi na Dziecko. Gada, jeździ samochodem. Dziecko jeśli nie chce nie podchodzi, ma dystans, Tata bawi się dalej. Nawet jeśli Dziecko nie podjedzie, widzi nowy przedmiot. Dziecko nie bierze udziału w zabawie, jeśli nie chce nie podejmuje działania. Zabawka nie jest Dziecka, ale Rodzica. Dziecko może na każdym etapie dołączyć do zabawy.

    "a co robią goście jak wchodzą i widzą Frania, gadają do Niego? "

    Chciałam powiedzieć, że wprowadzenie nowych osób odbywa się bardzo neutralnie, goście w pierwszym kontakcie nie koncentrują się na Dziecku, nie wywierają presji, nie naciskają, strefa bezpieczeństwa obowiązuje cały czas. Goście są tłem, mało widocznym dla Dziecka. Dziecko ma dystans i czas, nie musi podejmować relacji.
    Droga: Nowy bodziec jest neutralizowany, Dziecko ma czas ma oswojenie się, zaakceptowanie i odwrót do bezpiecznej strefy. Potem praca nad odległością, relacjami. Zwracanie uwagi na czas relacji, intensywność. Tutaj tez cały trening.
    Cel: Dziecko akceptuje nowe osoby, przy zachowaniu komfortu i ograniczeniu stresu.
    Znaczy tak w bardzo uproszczonym moim tłumaczeniu , no i w wielkim skrócie.:)

    To jest bardzo długa droga, dla każdego Dziecka przebiega inaczej, bardzo indywidualnie, nie jest uniwersalna. Napisałam tylko co chciałam powiedzieć, bo wiem, że będziesz robiła to lepiej, mądrzej i bardziej profesjonalnie, bo trafiłaś na dobrą drogę i na bardzo dobrych terapeutów. Zobacz w sumie, jak przy takich nieudolnych metodach Julka poszła do przodu, to czego jest w stanie dokonać Franek pod czujnym okiem bardzo dobrych specjalistów.


    Słaba jestem w gadaniu, nie chciałam też napisać , że Franio jest wybitnie zdrowy , ale nie chciałam też napisać, że jest fatalnie.
    Widzę u Franka wiele zachowań, które są potencjałem, jak i zachowań które są do "zrobienia". Zresztą jestem bardzo ciekawa jak się wiele kwestii rozwinie .
    No i widzisz sama, piszę teraz o tym czego nie chciałam napisać, a napisałam, ale nie chodziło mi o to, tylko o tamto. No oszołom.

    Postaram się już pisać jak cywilizowany człowiek. Jak samą siebie przeczytałam, to też mi ciśnienie skoczyło.

    Zaglądam, czytam , postaram się już nie mieszać.

    Za Franka trzymam cały czas.

    Pozdrawiam Edzia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Edzia, ja myślę, że Rodzice Franka świetnie wiedzą wszystko to, o czym piszesz. Ale to wszystko tylko teoria. W praktyce nie jest to takie łatwe. Piszę to z perspektywy dorosłego człowieka z prawiefrankowymi kłopotami (wiadomo - prawie...).

    Wiesz, gdyby mnie tak postawić w sytuacji (dla mnie) nie do przejścia, np w hipermarkecie pełnym ludzi, gdzie nagle wokół mnie zaczyna się robić nadmierny tłok, ruch, hałas, to nawet banda moich najbliższych przyjaciół skaczących ze szczęścia nie zapobiegłaby atakowi paniki. I nikt nie przekona mnie do tego, że zakupy w centrum handlowym mogą być super. Nawet jeśli dostałabym kartę płatniczą bez żadnego limitu ;)

    To tylko taki mały przykład, w życiu takich sytuacji jest cała masa - nowi ludzie, rozmowy telefoniczne, dziwne dźwięki, nieznośne światła - to wszystko boli. Bardzo boli. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Trzeba wypracować własną metodę na codzienne koszmarki. Dla każdego ta metoda jest inna, bo każde zaburzenie jest inne. Każdy człowiek jest inny. Rodzice Franka znają swojego Synka najlepiej i z pomocą świetnych specjalistów na pewno sobie poradzą! Wierzę w to bardzo, bardzo mocno!

    Agnieszko - trzymam mocno kciuki za Waszego mądraska. Wszystko będzie dobrze! Nie ma innej opcji :) Tylko róbcie dalej to, co robicie.

    Pozdrawiam Was serdecznie, Karola.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurcze, ja to wszystko wiem, i to nie jest tylko teoria.
    Nie mam najmniejszych złudzeń, że Rodzice Frania wiedzą najlepiej. No poradzą sobie, właśnie cały czas o tym chce napisać.
    Dobra, ja już nic nie piszę, bo faktycznie piszę jak po chińsku:)
    Ja nie chcę tutaj mieszać ponad miarę:)
    Wiem, że Franio ma najlepszych terapeutów i super Rodziców, to nie są "żadne porady od parady", absolutnie nie.

    Pozdrawiam Edzia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Karola, Edziu, wszystko dokładnie przeczytałam. Jutro lub pojutrze odniosę sie do tego. Dzisiaj padam na twarz - nasza podróż do Opola przedłużyła się do ponad 5 godzin.

    OdpowiedzUsuń
  19. przeczytałam wszystko do końca. Powodzenia życzę.Sama jestem matka dorosłego już wprawdzie dziecka, ale wciaz poruszającego się na pograniczu życia i śmierci, wiec wiem co znaczy ta walka, te wyjazdy, terapeuci, operacje, krytyczne stany. Moze nie powodzenia życzę, a wytrwałości.
    Ten dom jest piękny, aż zazdroszczę temu kto go kupi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te mądre słowa..
      Zdróweczka i wytrwałości dla Was, kochani.

      Usuń
  20. Witam, podglądam Franiulę już dosyć długo. Jestem pod wielkim wrażeniem jego osiągnięć i tego, że bije od niego tak niesamowita radość. Rodzice muszą być dumni z tak fantastycznego dziecka;) A Franiu, że ma tak cudownych rodziców i ludzi wokół siebie. Nawet te ,,internetowe ciocie,, przesyłają pozdrowienia i słowa otuchy dla rodziców. Ja osobiście cieszę się, że są ludzie, którzy pomagają. I jak czytałam o tym że Franiu nie za bardzo jest za gośćmi bądz zwyczajnie mu się coś nie podoba, jakaś bajka, jedzenie itp. to jakbym czytała o moim synku. Rozpisałam się troszkę, ale chciałam życzyć również wytrwałości i pogody ducha, aby malec czuł się bezpiecznie;) bo dla dziecka to jest najważniejsze. Śledzę Was kochani w internecie i co jakiś czas skromnie pomagam i mam nadzieje, że domek się sprzeda i że wszystko pomalutku swoim tempem się ułoży. Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję