piątek, 15 sierpnia 2014

Radość? Radość.

Często zdarza się nam coś, co wprawia nas w nastrój euforyczny. Chciałabym się podzielić tym z Wami, lecz gdy tylko zaczynam pisać, wydaje mi się, że to takie...trywialne. Kasuję wpis w przeświadczeniu, że nie powinnam pisać takich banałów i idę spać zastanawiając się, na ile normalna jest jeszcze moja radość. I czyja radość jest normą? Czy jest w ogóle jeszcze jakaś norma??
Dla mnie punktem odniesienia dla mojej franko-rodzicielskiej radości jest Franek. To on nauczył mnie/nas cieszyć się z nieoczywistości. Nie raz zastanawiam się, ilu "drobiazgów" nie dostrzegałam, gdy Natka była mała. W końcu byłam wtedy mamą zdrowego dziecka i (nie)oczywistości były chlebem powszednim. Teraz wiem, że powinnam była w tamtym czasie co najmniej kilkanaście razy dziennie skakać z radości.

Dziś postanowiłam zaryzykować i opisać moje Franko-radości-nieoczywistości mijającego dnia.


1.
Jadąc na zajęcia z p. Moniką Franio zawołał z tylnego siedzenia:
- Mama!
(Rany Julek, Franio zawołał 'mama'!!! Nie było krzyku, 'eeee'..czy jakiegoś innego dźwięku, którego zadaniem było zwrócenie mojej uwagi na Franka, lecz absolutnie adekwatne sytuacyjnie 'mama'!! Wreszcie!!!!). Zachwyt mój osiągnął poziom niewyobrażalny, gdy się odwróciłam, a Krasnal zamigał <książeczka>. (Przed wejściem do samochodu poprosił mnie o schowanie swojej książeczki do torebki).
- Dać ci książeczkę?
- Tiii.
- Proszę.
I koniec. CISZA - dziecko zajęło się oglądaniem książeczki o astronautach.
Jaaa......
- Słyszałeś??? Radek, słyszałeś TO??? (to do pana męża) Franio zawołał mnie! I poprosił o książeczkę!!
Pana męża cechuje większe opanowanie emocjonalne niż mnie, więc tylko filozoficznie stwierdził:
- Słyszałem. Faaajnie.
:)

2.
Podczas zajęć z p. Moniką Franio wskoczył w pewnym momencie do 'topka', który przechylił się na bok. To wywołało śmiech Krasnala - taki w 1000% szczery, dziecięcy śmiech. Maluch oparł czoło o przedramię i śmiał się w głos. Pani Monika spojrzała na nas i bardziej stwierdziła niż zapytała:
- Wraca nam chłopak, coo?

3.
W czasie tych samych zajęć Franio zamigał zdanie oznajmujące składające się z czterech wyrazów!!!!!!!!!!!!!!!!
<proszę> <daj> <malutkie> <papierki>
TAKIE zdanie oznajmujące to już niemal esej:)

4.
Po południu Krasnal miał zajęcia z p. Patrycją, psycholog z Fundacji Dom. Po zajęciach podjechałam na lody z Franiem. Podczas przejścia przez parking Krasnal tylko dwa razy poprosił o wyłączenie wiatru. Po prostu poprosił migając <wyłącz> <wiatr> (ciągle jest problem z wytłumaczeniem Franiowi, ze wyłączyć można tylko np. światło, ale nie wiatr). Do lodziarni doszliśmy (lody czekoladowe oczywiście), potem kupiliśmy chleb w piekarni obok i ruszyliśmy w kierunku auta. Wsiadając do samochodu Franio zamigał, że bardzo prosi o...koparkę sterowaną pilotem!!!:) Ooooo matko!!!! Koparkę sterowaną pilotem?????? :) Syyyynuuuuuuuuuuuuuuuuuu...:)
Cieszy to, że domigaliśmy się bez problemu w temacie koparkowym, że Franio tak dokładnie zakomunikował mi swoje życzenie a ja je zrozumiałam (tylko dlatego, że widziałam jak Franc w Fundacji Dom bawił się taką koparką - Krasnal jest mistrzem w wymyślaniu potrzebnych mu znaków).

5.
Przytulas przed wieczorną kąpielą. Taki bez opcji szybkiego odklejenia się od matki (a matka rozmięknięta do granic możliwości). I..'daj mamusi buziaka' i 'jak mocno kochasz mamusię';-)
No wieeecie, takie tam matko-rozmiękczanie ;-)

Idę spać z poczuciem, że to był naprawdę fajny dzień.

22 komentarze:

  1. I jak najwięcej takich dni i takich radości! Wraca nam chłopak! :))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. brzmi to wszystko tak...podobnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pobeczałam się jak to matka, bo ja lubię czytać o takich radościach, o takich codziennych małych-wielkich cudach :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super po burzy zawsze wychodzi słońce i życzę Wam tego słońca jak najwięcej :)
    Pozdrawiam Aga.

    OdpowiedzUsuń
  5. FRAAAAAAANEK!

    no dajesz czadu słoneczko!
    Ciotka też rozmięknięta i wzruszona...

    Całusy i uściski
    elamamajasia

    OdpowiedzUsuń
  6. I niech takich Franko-radości będzie jak najwięcej!!!!! a chwalipięctwo w tym temacie jest jak najbardziej wskazane :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozmiekczylam się swoimi własnymi lzami :)

    Milego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. siedzę i wycieram oczy a "gula" w gardle ściska -wzrusz, wzrusz... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na prawdę przyjemnie się czytało Twój wpis :) Takie małe radości są chyba najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To Wy, ciotki kochane, też mientkie jesteście ;-)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Babcie też są "mientkie" a Wam i sobie życzę jak najwięcej takich wpisów bo tak się je przyjemnie czyta i możemy się wzruszać i wzruszać. :)
    Mama Asi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo się cieszę, Agnieszka to jest wielki krok w przód. Emila i Franio czasem zachowują się podobnie, ale wiem, że Wy macie tysiąc razy więcej pracy z malcem. U nas są po prostu inne problemy, ale mała potrafi zakomunikować sama prawie wszystko. Nie umie jeszcze odpowiadać na wszystkie zadane pytania, ale stara się. Często wkradają nam się echolalię, ale młoda potrafi złożyć zdania 8 wyrazowe. Teraz od jakiegoś czasu coś się dzieje nie wiem jeszcze dokładnie co ale jest jakiś malutki skok rozwojowy. Młoda zaczyna wymyślać zabawy i za każdym razem dochodzi jakaś modyfikacja. Ma bardzo bujna wyobraźnie więc myślę, że ta akurat tutaj Jej pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale dobrze się takie rzeczy czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne te małe radości! Piękniejsze tym bardziej, że takie nieoczywiste! I cieszą nie tylko Ciebie - anonimowych czytaczy również :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aga, pisz o takich radościach jak najwięcej! To działa lepiej niż jakakolwiek terapia, bo daje także mi nadzieję. mama tadzia

    OdpowiedzUsuń
  16. Życzę Wam wszystkich mnóstwa takich radości .

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudnie się czyta ,a i łezka się pojawi co ma dobry wpływ na babciowe oczyswojaczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kochana, tak się cieszę że tu za nami trafiłaś :*

      Usuń
  18. Radosne jest czytanie takich Franusiowych zdarzeń w których widać postęp. Nie wiem tylko czym jest :"topek" :))) Ja tez bywam niekumata:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Topeka to..takie cóś..;-)
      Czerwone i trochę jak lejek, ale bez rurki. Jak dziecko doń wsiądzie, musi przechylić się w bok. Kiedyś Franula strrasznie bał się topka, teraz miał taaaką radochę :)

      Usuń
  19. Kurczę, mam lenia blogowego.
    Ale jutro zbiorę się w sobie, obiecuję ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Takie małe drobnostki mogą zmienić dzień na lepszy, zatem nawet małe nie-oczywistości są również bardzo ważne. Super!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję