piątek, 9 grudnia 2011

Franuś znowu po badaniach

Tuuulimy z Bolusiem
(na rączce plasterek po jednym z kłuć)
Ponieważ zbliża nam się termin wizyty kontrolnej u endokrynologa, musieliśmy zrobić krasnalowi kontrolne badania krwi. Przy tej okazji przyszła kolej na badania związane z poliglobulią. 
Pobranie krwi było koszmarne po prostu. Panie w laboratorium nie były w stanie pobrać małemu krwi.. Wszystko przez zrosty na żyłkach. Kłuły krasnalka trzy razy. Bidulek aż zwymiotował ze stresu. Przyznam, że w połowie prób chcieliśmy już wyjść z laboratorium.. Za drugim razem po wyjęciu igły zaczęła lecieć krew z żyły, więc zaczęły ją zbierać do fiolki, potem jeszcze kłuły palec, żeby dobrać krew. Malutek strasznie się upłakał i umęczył.. 
Na miejscu dostałam morfologię - w ciągu 2 miesięcy nie zmieniło się nic. Wartości czerwonokrwinkowe nadal podwyższone. Dziś pojechałam odebrać resztę wyników. TSH wreszcie w normie! Niestety jonogram nie wyszedł - w skutek wyciskania krwi doszło do hemolizy krwi. Wynik jest oczywiście kompletnie niewiarygodny - Franulek właściwie powinien na cito trafić do szpitala. Najgorsze jest to, że trzeba powtórzyć badanie..  Nie wyobrażam sobie tego..
Najlepiej krew pobierają Franciowi w CZD i IMiDz. Wiem, że to kwestia pracy z dziećmi i wprawy.. W laboratorium zaproponowano nam, żebyśmy pojechali z krasnalem do szpitala na pediatrię. Na to się nie odważę w środku sezonu chorobowego. Nie wiem co robić, szczerze powiedziawszy. Narazie chyba odpuścimy temat, poczekamy do piątku, może w piątek podjedziemy z małym na kolejne pobranie.

Dooobre śniadanko:)

Dzisiaj Franuś miał pierwszy raz po niemal dwutygodniowej przerwie rehabilitację (najpierw nasze tournee, potem jelitówka) . Pani Natalia nasza kochana jak zobaczyła kurdupelka powiedziała tylko:
- Jejku, jak on schudł..
Ale za to jak pałaszuje teraz:) Ciągle tylko słychać mniam. Za kilka dni brzusio znowu będzie słodki okrąglutki:)
Ciekawa jestem też, ile krasnal urósł od rozpoczęcia kuracji hormonalnej. Wszystkiego dowiemy się w najbliższy czwartek podczas wizyty u endokrynologa.


Aparaty sprawują się świetnie. Franiutek ani razu ich dziś nie zrzucił! To jest po prostu inna jakość życia:) I dla krasnala i dla nas. Nawet nie potrafię opisać jak wiele one zmieniły. 
Święta w tym roku jakoś tak wyjątkowo wcześnie się dla nas zaczęły. Najpierw akcja zbiórki na aparaty, 6.XII Franulek dostał prezent od cudownych ludzi z firmy Draexlmaier, 20.XII ma się odbyć zbiórka na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu zorganizowana przez kolejną dobrą duszę.. Dostajemy tyle maili ze słowami wsparcia, tyle pozytywnych fluidów..aż trudno to ująć w słowa.  Wszystko, co się dzieje od kilku dni, jest absolutnie niesamowite... 

Żyjemy w wiecznym pędzie, ze spuszczonymi głowami biegniemy do pracy, wydaje nam się, że świat jest zagoniony, nieprzyjazny, ludzie jacyś tacy zamknięci w sobie, zajęci zmaganiem z szarą rzeczywistością a to nie jest prawda.. Czasem wystarczy się zatrzymać na ułamek sekundy, rozejrzeć wokół, spojrzeć drugiemu człowiekowi w oczy i ... wszystko ulega zmianie.

Dziękujemy Wam, że jesteście z nami, że dodajecie nam siły w walce o Frania. Niezmiennie od dwóch lat i czterech miesięcy.

4 komentarze:

  1. Pięknie Aguś napisałaś! Zatrzymać się na chwilę i zobaczyć drugiego człowieka. To wszystko zmienia!
    Bardzo, bardzo się cieszę, że tyle dobra doświadczacie po tym wszystkim prze co musieliście przechodzić walcząc o życie Frania!
    I mam wielką nadzieję, że za każdym dniem dla Was będzie coraz lżej, weselej i lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojtam, ojtam ;-)
    Franula jak zwykle czarujący :-)
    Aga, mój prawie sześciolatek, za którym dziewczyny latają stadami powiedział mi ostatnio - "wiesz Mamo, bo ja bardzo lubię całować".
    Franek też będzie lubił całować!! Mówię Ci! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kajko,już jest z każdym dniem lepiej. Franulek idzie do przodu, uspokoił się bardzo.. Jak patrze na niego teraz, jak siedzi i układa wieżę z klocków, to aż trudno mi w to uwierzyć. Myślę, że dużą poprawę wniosły te aparaty. Nie piszczą mu, słyszy lepiej (w tamtych słyszenie było przytłumione). Ten grudzień jest absolutnie magiczny dla nas:)

    Aniu, Twoje słowa w złoto się zamieniły...:)
    Franiu przeważnie o 5 ląduje u nas w łóżku, po ostatnim karmieniu i śpi z nami już do rano (czyli do 6, nooo przy dobrych wiatrach do 7). I dzisiaj rano jak się obudził...pocałował mnie!!!!!! Boże, jakie to cudne było!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Noooo :-)
    Ciesz się Aguś, bo przez chwilkę Franiu będzie całował TYLKO Ciebie. A potem... wszystkie, tylko nie Ciebie ;-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję