sobota, 3 grudnia 2011

Jesteśmy już w domu

...jednak przebieg i wyniki naszego tournee opiszę zapewne dopiero jutro.
Krasnalek ma zaburzenia odporności i z każdego wyjazdu do lekarzy niestety coś przywozi. Z tego powodu staramy się układać po kilka wizyt na raz, żeby potem na jakiś czas był spokój. Tym razem Franulek wracał do domu z jelitówką, wiemy też, że ma zmiany osłuchowe. Mam nadzieję, że nie skończy się kolejnym zapaleniem oskrzeli, że inhalacje z berodualu i pulmicortu pomogą. Ale z drugiej strony nie wiem - mały jest tak osłabiony.. nie wiem czy jego organizm będzie miał siłę walczyć. Od dwóch dni biduś praktycznie nie je (wczoraj zjadł tylko kilka biszkoptów), ale dobrze że pije. Jest baaardzo słaby. Mam nadzieję, że jak się obudzi (teraz śpi), to zje chociaż kilka łyżek rosołku.

7 komentarzy:

  1. Franiu trzymaj się dzielnie i wyzdrowiej szybciutko

    OdpowiedzUsuń
  2. BIEDNY FRANUS! Slemy pozytywna energie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękujemy kochani. Wpadłam, żeby napisać, że kurczaczek zjadł miseczkę rosołku! Teraz wciąga sucharka. Jest żywszy, gorączka spadła (bez leków!), oby więc szło już ku lepszemu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno ku lepszemu - on tak łatwo się nie daje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro temperatura sama spadła bez leków i trochę kurczaczek podjadł to już będzie szło tylko w dobrą stronę. zdrówka i buziaki dla dzielnego Franka

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękujemy:)
    Fraulek ma się dzisiaj znowu ciut lepiej, choć noc była jeszcze bardzo ciężka.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję