Nie szukaliśmy dziury w całym, szukaliśmy pomocy dla Franka i dla naszej rodziny.
Dopiero podczas odbierania diagnozy funkcjonalnej pani Ewelina (która była pierwszą terapeutką Frania w Prodeste) uświadomiła nam, jak bardzo była zaburzona zabawa Franka. Dla nas normą było to, że krasnal nie bawił się sam. My skakaliśmy wokół niego jak małpki w ZOO proponując kolejną zabawę (czasem podejmował aktywność, czasem nie) - bez tego skakania zabawa Franuli polegała na:
1. ustawianiu autek "w wachlarze" (pierwsze zdjęcie),
2. budowaniu wież z klocków - jeśli Franula miałby 2 metry wzrostu, pewnie tak wysokie wieże by budował - byliśmy pewni że mamy niemal geniusza w domu; w końcu gdy mówiono o piętrzeniu wież z 2-3 klocków, Franio potrafił ustawić już klocków kilkanaście, jednakże tylko jeden na drugim, budowanie "pociągów" nie wchodziło w rachubę (zdjęcie nr 2).
3. wyrzucaniu klocków z pudełek,
4. jeżdżeniu autkiem po skraju ławy i wpatrywaniu się kręcące się kółka.
Pamiętam jak podczas wywiadu pani Ola zapytała mnie czy Franio przynosi nam np. książeczki i chce, abyśmy je z nim czytali albo czy przynosi nam jakąś zabawkę, by się z nim pobawić lub by pokazać, jaka jest fajna. Nie. Czy podąża za opowieścią w książeczce, np. gdy próbujemy mu coś czytać i pokazywać postaci w książce - absolutnie nie. Zabawa tematyczna? Nie. Symboliczna? Też nie. I tak dalej, i tak dalej.. Dopiero wywiad przed obserwacją Frania a potem przekazanie diagnozy uświadomiło nam, z jak dużymi deficytami mamy do czynienia. To był naprawdę szok dla nas.
Zaczęła się terapia. Otrzymywaliśmy do domu sekwencje stymulacyjne i edukacyjne - robiliśmy je z Franiem dwa razy dziennie, do tego 7 stron wytycznych, jak mówić do Frania, na co zwracać uwagę itd. Żadna terapia i żadna diagnoza tak bardzo nie zmieniła życia naszej rodziny. Patrząc z perspektywy 1,5 roku mogę powiedzieć, że terapia dziecka z autyzmem to terapia całej rodziny i aby była skuteczna niezbędne jest absolutne, stuprocentowe trzymanie sztamy. O ile w naszym, rodziców, przypadku było to oczywiste (jakkolwiek wcale nie takie łatwe i pełne chwil zwątpienia, dołów i myśli, że dalej nie damy rady) o tyle w przypadku Natalii nie było żadnych "oczywistych oczywistości". Ile wszystkie zmiany w ciągu ostatnich czterech lat ją kosztowały, wiemy tylko my i ona sama. Z szacunku dla niej i jej prywatności, nigdy o konkretnych sytuacjach pisać nie będę, ale zawsze będę powtarzała, że jest Najlepszą Siostrą na Świecie. Bo jest. I gdyby nie ona, Franula dziś nie byłby dzieckiem, jakim jest.
Wracając do tematu zabawy - od zakończenia tegorocznego turnusu letniego obserwowaliśmy jakiś delikatny postęp w tym zakresie. Jeszcze podczas turnusu zaobserwowaliśmy, że Franio bawił się z kolegą autkami, może przez pół minuty - każdy z nich jeździł swoim autkiem, ale..to wyglądało jak zabawa:) Nareszcie! Potem w szpitalu w Poznaniu krasnal bawił się podobnie z kolegą z sali obok. Od początku października obserwujemy absolutną eksplozję zabawy TEMATYCZNEJ:) Nagle podłoga pokoju stała się sceną dla wypadków - przyjeżdża straż, policja, (od kilku dni, jadą też tankować po akcji ratunkowej na stację wiadomą)..;-) Kilka dni temu doszło do poważnej katastrofy drogowej - był nawet jeden ranny... Franciszek K.:) Ranny był tak przejęty swoją rolą, że nawet sam sobie udzieli pierwszej pomocy:)
O tak:
Kilka dni temu robiłam śniadanie i usłyszałam Franiowe "ha-ha", potem cmokanie jak przy pocałunkach.. Zaczęłam się zastanawiać, co tym razem krasnal wymyślił:) Dwa krasnale z Fundacji Promyk Słońca rozmawiały ze sobą, śmiały się do siebie i dawały sobie całusy, potem usiadły na moim krześle i wyjadały z talerza okruszki!!:)
Mało nie siadłam z wrażenia, gdy to zobaczyłam..
Krasnalkowe buziaki |
Poważna rozmowa trzech krasnali |
Jeszcze trzeba tylko nakarmić krasnale i... |
...trochę się z nimi powygłupiać;-) |
Wszystko, co się wydarzyło, cała terapia Frania przynoszą niesamowite efekty. Franio z marca 2012 r. i Franio w październiku 2013 r. to dwoje zupełnie innych dzieci. Ten fakt daje wiarę i siłę. Chwile gorsze, trudne zdarzają się nadal - chyba już na stałe są wpisane we Franiową drogą. Dobrze jednak, że więcej jest tych pozytywnych, dających nadzieję. Mimo wszystko.
Śledzę losy Frania za każdym razem jak pojawia się nowy wpis. Dajecie nadzieję dla innych na lepszą przyszłość i poprawę. Trzeba tylko wierzyć i trzymać się zasad. Ważni są też ludzie, którzy Frania prowadzą, ale o tym pisać nie muszę :)
OdpowiedzUsuńWiara, nadzieja, milość, i nieszczęsne pieniądze na niekończące sie terapie..piekne postępy gratuluje
OdpowiedzUsuńCały czas śledzę wpisy o Franiowych postępach i pękam z dumy,że miałam szczęście Was poznać. Opowiadam wszystkim jakich wspaniałych rodziców i siostrę ma Franio, że nie wspomnę o Nim samym.Już prawie wszyscy znają Frania Walecznego. Całuję i ściskam całą rodzinkę. Jesteście WIELCY. Mama Asi
OdpowiedzUsuńUwielbiam Was cała rodzinka wspaniała, a Franiu jest super i jaką ma siostrę. Czytam co piszesz Agnieszko i to jest wspaniałe , postępy Frania i ludzie jacy Was otaczają,aż się zapomina na chwilę w jakim kraju żyjemy. Pozdrawiam i trzymam kciuki, żeby tylko cały czas lepiej było,
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytac o Franiu!Ciesze sie z jego kazdego postepu! Zdjecie z wypadku rozbawilo mnie az do lez! ;)Trzymam ciagle kciuki! Jestescie wielcy!!!
OdpowiedzUsuńOl(g)a, uwierz mi, że gdy zobaczyliśmy scenę wypadku omal nie umarliśmy ze śmiechu:) W życiu byśmy takiej zabawy tematycznej nie wymyślili;-)
UsuńWyobraźnia Frania jest dalej niż myślimy...:)A my dziś rodzinnie płakaliśmy ze śmiechu na widok pacjento-ratownika:)))Prababka:)))
OdpowiedzUsuń:*
UsuńFraniu, jesteś wspaniały i mądry. Jeszcze chwilę i z etapu zabaw w wypadki przejdziesz w etap zabaw w edukowanie siostry i rodziców. A wtedy podejrzewam, że będzie jeszcze śmieszniej niż podczas wypadków. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFantastyczne postępy, super zabawy (samoleczenie rannego/lekarza zachwyciło mnie najbardziej:D) PS. Przyznam się do czegoś - bardzo długo mój wzrok zatrzymał się na zdjęciu z układanymi autkami...Franiu zrobił to tak perfekcyjnie, wg jakiegoś tajemniczego klucza... intrygujące..
OdpowiedzUsuńZawsze tak ustawiał samochodziki - nie w rządku jak inne dzieci, ale właśnie w taki wachlarz. Też nas intrygowało, skąd ten układ autek. Nie mamy jednak odpowiedzi na to pytanie..
Usuńa niby skąd mieliście wiedzieć ,ze robicie coś nie tak . Robicie co wam serce dyktuje a nie jeśteście terapeutami , ważne że macie wsparcie ludzi , którzy was ukierunkują . Dużo się musicie uczyć , dla was to tez duża szkoła . Gratuluję postępów oby tak dalej
OdpowiedzUsuńKochani! Super rodzinko! Jesteście WIELCY :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ivonesca
Chwilkę mnie nie było a tu tyle ciekawych rzeczy się dzieje:-)
OdpowiedzUsuńZaległości nadrobione;-)
Lekarz-pacjent rewelacja:-)
Smok także ekstra.
Pozdrawiam
Hania z chłopakami
Franio jest boski i zobaczysz jakim będzie wielkim kucharzem :D
OdpowiedzUsuńwiesz co... moj Krzysnio miał takie same zachowania (prócz układania wierz, bo to przerastało jego motorykę) plus jeszcze inne autyzmowe o których nie piszesz - typu nawykowe zamykanie drzwi czy echolalie (gdzies tam na blogu mam opis całych tych objawów niepokojących)- i w wieku Frania dostał CZR nie autyzm,,, myślę że tylko dlatego że mówi.
OdpowiedzUsuńdlaczego o tym piszę,
dla mnie Franula nie mówi za pewne głw z powodu słuchu (może się mylę, ale tak odbieram)
jeśli tak to 1 + 2 = wiele jest do wypracowania, dużo bardziej niż w autyźmie.
mówię po swoim przystojniaku ;)
Droga Pani Agnieszko,
OdpowiedzUsuńnapiszę te słowa po niemiecku, bo lepiej brzmią w oryginale. Życzę Pani i rodzinie wytrwałości, pogody ducha i sił w nieustającej walce o zdrowie ukochanego dziecka.
Wioletta Wysocka
"Immer, wenn Du meist es geht nicht mehr,
kommt von irgendwo ein Lichtlein her, und dass
Du es noch einmal wieder zwingst und von
Sonnenschein und Freude singst, leichter trägst
des Alltags harte Last und wieder Kraft und Mut und Glauben hast."