Franio szaleje u cioci Bożenki - naszej sąsiadki |
Chyba nadszedł czas.
Jestem po rozmowie z szefostwem, powiedzieliśmy w rodzinie, wielu znajomych też już wie, więc czas powiedzieć publicznie o naszych decyzjach.
Zdecydowaliśmy się wyprowadzić. Żyjemy w przepięknym miejscu, widok za oknem zapiera dech w piersiach, lecz ten widok nie uzdrowi Frania. Niestety.
Pierwszym krokiem jest sprzedaż domu.
To była i jest ogromnie trudna decyzja.
Wprowadziliśmy się tu na goły beton, powolutku dopracowywaliśmy każdy detal - żadnej prowizorki. Podczas budowy nadzorowaliśmy każdy etap - w końcu budowaliśmy dom na całe życie. To miał być azyl dla naszych dzieci. Ich miejsce, do którego zawsze będą wracać. Takie nasze miejsce na ziemi. Ale to tylko grafomańska filozofia, prawda? Przecież to mury tylko. A mury i nawet najpiękniejszy widok za oknem nie pomogą Franiowi.
We mnie myśl o sprzedaży domu kiełkowała od dawna. Nasza rodzina to jednak nie tylko ja. Nie tylko Franek. Jest nas czworo. Natka nie może być ciągle poszkodowana, bo..Franek. Niekończące się wyjazdy, konsultacje, badania.. To nie jest normalne życie. Nie mamy już siły na to. Nie wspomnę już o ogromnych kosztach finansowych na paliwo, noclegi..
Chcemy w tej naszej nienormalności stworzyć namiastkę normalności - nie spędzać połowy życia w aucie i hotelach, nie chcę, aby Natka ciągle nocowała u koleżanek - dzięki Bogu mamy cudownych znajomych i przyjaciół, ale...ile to ma trwać? Jak długo tak można?
Diagnoza z Prodeste pomogła nam tylko w podjęciu decyzji..
Zaraz po powrocie ze świąt umieściliśmy ogłoszenie o sprzedaży domu.
Ostatni miesiąc to ciągłe rozważania, rozmowy z Natką..bardzo trudny czas.
Po tygodniu od podjęcia decyzji mieliśmy już kupca.
Cieszyliśmy się przez łzy... Chcieliśmy szybkiego chirurgicznego cięcia. Dziś dowiedzieliśmy się, że nasz kupujący nie dostał kredytu. Zapowiada się więc na długie grzebanie szydełkiem w bolącym zębie. Obecny stan zawieszenia nie wpływa dobrze na nikogo z nas.
Niemal miesiąc po podjęciu decyzji mogę napisać, ze jest nam bardzo bardzo ciężko. Nie chodzi o mury, lecz o ludzi - naszych cudownych sąsiadów, znajomych, przyjaciół.. Nie jesteśmy typami aspołecznymi więc naprawdę jest nam łatwo. Ciągła huśtawka emocjonalna i niepewność - czy dobrze robimy? Czy to na pewno najlepsza decyzja? Czy nie ma innego wyjścia? Nie wiemy tego. Mamy tylko nadzieję, że nigdy nie będziemy jej żałować.
Cały czas powtarzam sobie, że przecież wiemy dlaczego podjęliśmy taką decyzję. Franio tylko raz będzie miał 3, 4 lata. Ten czas, tak ważny dla niego, nigdy już nie wróci. Jesteśmy ciągle razem jako rodzina i to jest najcenniejsze. Tak sądzę.
Teraz, gdy to wszystko napisałam, brzmi to przerażająco banalnie. Ale nie jest banalne. To zmiana całego naszego życia. Franuś niewiele z tego rozumie, my rozumiemy wszystko a i tak jest nam ogromnie trudno. Najtrudniej ma Natka - dla niej to zmiana całego życia. Wierzymy, że uda się nam znaleźć przyjazne miejsce do życia, w którym Franio otrzyma odpowiednią pomoc, w którym nigdy więcej nie usłyszymy "proszę przyjść jak dziecko skończy 3 lata" / "proszę przyjść jak dziecko skończy 4 lata" / "dla takich dzieci u nas nie ma specjalistów" itd. Wierzymy, że Natalka znajdzie koleżanki, oswoi nowe kąty i miasto. Oby.. Cały czas myślimy nie tylko o Franiu, lecz także o niej.
Oby to tylko była dobra decyzja - dla Natki, dla Frania, dla nas wszystkich. Mamy nadzieję, że jakoś sobie wszystko poukładamy.
Chyba mało składne to, co napisałam, ale jakoś szybko noc się zrobiła. Czas iść spać, choć o sen jakoś trudno teraz.
Kochana - poskładacie Wasze życie na nowo, ja to wiem. Przytulam mocno, rozumiem Waszą huśtawkę i stan zawieszenia, bardzo trudny stan. Trzeba mimo wszystko uzbroić się w cierpliwość, choć to takie trudne jest... Czekanie zawsze jest najtrudniejsze, prawda?
OdpowiedzUsuńCo do Natulki - to taka mądra i dojrzała dziewczynka, wiem, że da sobie radę, ma w Was ogromne wsparcie, a i sama rozumie i odczuwa wiele spraw znacznie głębiej niż jej rówieśnicy, bo do tego życie ją zmusiło. Zrozumie, da radę.
Aguś - staraj się ostudzić emocje na ile możesz, bo Franek i Natka Wasze emocje odbierają jak najczulsze anteny, każde drgnięcie jest odbierane i odczuwane, szczególnie mocno przez Frania.
Przytulam mocno, buziaki zostawiam i nieustająco kciuki trzymam, aby wszystko się poukładało po Waszej myśli!
:( To zawsze są trudne decyzje zwłaszcza jeśli tak ciężko na wszystko pracowaliście, szkoda ze nie ma innego wyjścia .Rozumiem to bo sama na wsi mieszkam z dala od zgiełku miasta i wiem jakie to trudne: każdy dojazd do specjalistów i wszystkie wydatki z tym związane( a my jeszcze swego samochodu nie mamy). Życzę Wam żeby ułożyło się jak najlepiej z pożytkiem dla Was i Waszych dzieci.:)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAguś ty wiesz że trzymam kciuki z całych sił...
OdpowiedzUsuńAga myślami jestem z Tobą. Trzymam mocne kciuki za wszystko
OdpowiedzUsuńNie to nie banały! Stworzyć sobie miejsce na ziemi a potem je zostawiać jest bardzo trudno. To trochę jak wychowywanie dzieci - kocha się, dba a potem trzeba pozwolić odfrunąć.
OdpowiedzUsuńTeraz trzeba patrzeć do przodu...To na pewno dobra decyzja.
P.S. Ale zostajecie na Dolnym Śląsku?
Płakałam jak to czytałam...Jesteście wspaniałą rodziną a Franek nie mógł sobie "wybrać" cudowniejszych rodziców i fantastycznej siostry. Tyle w was siły do dalszej walki. Można się od Was uczyć nadziei, wytrwałości i pozytywnego patrzenia w przyszłość...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłam na Wasz blog:) Dziękuję!
Agnieszka,wyobrazam sobie,jak ciężko było Wam podjać tak trudną decyzję.
OdpowiedzUsuńW Twojej głowie teraz siedzi milion pytań i wątpliwości...
Nie dziwię sie wcale,ale nikt nie jest w stanie powiedziec jak bedzie,to by było zbyt proste.Trzymam kciuki mocno za Was.Wierzę,że jest to dobra decyzja i nigdy nie będziecie jej żałowac.Przeciez robicie to dla Frania...
Wazne,że będziecie razem,reszta sie jakos ułoży.Trzymam kciuki!!!
Witam, podczytuje Wasz blog od jakiegos czasu i mocno kibicuje Franiowi :-) Podjeliscie bardzo trudna decyzje, ale czasami trzeba podjac to ryzyko, bo sa rzeczy wazne i wazniejsze. W innym miejscu tez na pewno znajda sie przyjazni ludzie, mili i pomocni sasiedzi, a Natka to madra dziewczynka i na pewno to wszystko zrozumie. Jestem mama autystycznego 6-latka, mieszkamy obecnie za granica i co jakis czas wracaja do mnie mysli, czy dobrze robimy, ze tu jestesmy, czy nie lepiej byloby byc w Polsce, co byloby lepsze dla naszego syna...? Nie wiem tego, tym bardziej podziwiam Was za te decyzje. Trzymam kciuki, zeby wszystko udalo sie jeszcze lepiej niz sobie wyobrazacie :-) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńPrzeogromnie trudna decyzja))) Świadczy jednak o Waszej wielkiej sile, którą macie. O miłości do dziecka, które potrzebuje pomocy.. O miłości Natalki do braciszka, która uszanowała decyzję. Los zaskakuje..trzeba podejmować najdziwniejsze wyzwania, żeby żyć TU I TERAZ . Tak bardzo rozumiem Wasze emocje, rozchwianie, pewnie lęk.. Będzie dobrze...z czasem wszystko się ułoży. Chylę czoła przed Wami, cudowną Rodziną, która może być wzorem dla wielu zagubionych. Poddanie się, to emocjonalna agonia, z której jeszcze trudniej wyjść..Zmierzajcie do swojej Mety po sukces, czego Wam życzę całym sercem.
OdpowiedzUsuńKochani jestem z Wami całym sercem!
UsuńDorota
Powodzenia Kochani!
OdpowiedzUsuńTo może okolice Wrocławia:P
Bardzo się wzruszyłam Waszymi wpisami.
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca...
Wierzymy, że niedługo znajdzie się kupiec na nasz dom, choć czas jest fatalny - zastój ogromny w nieruchomościach. Do tego banki bardzo zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów. Musi się nam jednak udać. W końcu sprzedajemy nasz dom nie po to, żeby przenieść się do willi, kupić coś większego, lecz po to, żeby pomóc krasnalkowi.
Wiem, że Szef na górze ma ważniejsze sprawy, ale może popchnie w nasza stronę jakiegoś dobrego człowieka, który akurat takiego domu szuka?..
Jeśli byście słyszeli, że ktoś poszukuje domu koło Karpacza z widokiem na Śnieżkę, dajcie znać;-)
Agusia, teraz rozumiem blogowe milczenie. Doskonale rozumiem jak Wam ciężko. Ja już 3 lata po przeprowadzce...i dalej tęsknię, marzę i nawet śnię o widokach z mojego kochanego starego domku. Nic Ci nie doradzę, też nie wiem czy robicie dobrze, ja tam zrobiłabym wszystko żeby cofnąć czas o 3 lata i podjąć inną decyzję. Kochana, a nie możecie wynająć domu...przynajmniej na jakiś czas...na taki aż w 100% zdecydujecie, że tam w tym nowym miejscu jest dobrze i że nie chcecie wracać?
OdpowiedzUsuńTak okropnie mi Was żal...aż łzy same płyną... taka przeprowadzka to olbrzymi ból serca i tęsknota chyba nieuleczalna.
Wiem że ci nie pomagam, ale lepiej teraz jeszcze raz pomyśleć, bo jak już nie będzie do czego wracać?
A co będzie jeśli nasz Krasnal kochany nie zaakceptuje nowego miejsca?
UsuńPrzecież dom to jego największy azyl i tam czuje się świetnie.
A Natka jest w takim wieku, że bardzo trudno jej będzie bez przyjaciół.
Boże jakie to wszystko trudne.
Justyna, nie możemy wynając domu, bo:
OdpowiedzUsuń1. nasza zdolnośc kredytowa = zero
2. nasze oszczędności = zero
więc
nie będziemy mieli pieniędzy na rozpoczęcie życia w nowym miejscu.
Psychicznie nie zniesiemy też życia w takim rozkroku.
Nie, my musimy zacząć nowe zycie.
Wierze, że będzie to LEPSZE ŻYCIE dla nas wszystkich. Teraz decyduje sie przyszłość Frania, skoro Frania to i Natki, skoro Natki to i nasza. Zasada naczyń połączonych.
Ja już swoje wypłakałam, odchorowałam. Decyzja podjęta - to było chyba najtrudniejsze.
Dzieci są najważniejsze, reszta to tylko dodatek. Dla Natki i Frania zrobimy wszystko.
Nie ma więc co płakać dalej, teraz trzeba działać
Franio zaakceptuje nowe miejsce - przecież weźmiemy stąd wszystko. No i będziemy my. Przyzwyczai się.
Bedzie dobrze. Nie ma innej możliwości po prostu
Aga, trzymam kciuki, żeby się udało.
OdpowiedzUsuńMy dopiero niedawno rozpoczęliśmy budowę naszego wymarzonego domu i wiem, jak dużo czasu, pracy i serca wymaga. Wiem też, że gdybym dla chłopców miała z tego zrezygnować - zrobiłabym to bez wahania, chociaż na pewno z bólem serca. To jest proces, trzeba go przejść.
Zaczniecie nowe życie, oby było dla Was dobre.
Masz rację, to są tylko mury. Dom to ludzie, razem, nieważne gdzie.
Nie ma co płakać nad murami, ludzie budują po 3-4 domy i bez żalu je opuszczają, tak do tego podejdźcie - sąsiadów zawsze można odwiedzać, nic nie stoi na przeszkodzie. Zdrowie Frania jest milion razy ważniejsze.
Za tą decyzją stoi też praca a raczej jej brak w Kowarach i okolicach. To kolejny argument za sprzedażą domu. Teraz trzeba zbierać dobrą energię i trzymać kciuki za kupca. Życzę Wam, żebyście znaleźli w nowym miejscu podobny dom i tak samo życzliwych, dobrych sąsiadów. Natka na pewno znajdzie nowych znajomych, taka fajna dziewczyna - nie ma się co bać - a kto wie, może trafi też na jakiegoś miłego... kolegę? ;)
Dokładnie tak - zdrowie Frania i jego przyszłość są 1000 x wazniejsze niż mury.
UsuńA z pracy tutaj nie rezygnuję. Będę dojeżdżała. NIe mogę teraz złozyc wymówienia bo nie dostalibysmy kredytu po sprzedaży domu (mamy na nim hipotekę, więc...wiadomo).
Ale wszystko się poukłada. Byle kupiec sie znalazł.
Kochana widzę, że jesteś zdeterminowana. Może masz i rację nie można mieszkać w dwóch miejscach na raz, nawet gdyby ta cholerna kasa na to była.
OdpowiedzUsuńW takim układzie kibicuję z całych sił, żeby wszystko szybko i dobrze poszło.
Ps. przekaż Natce, że jej ciastem zajadała się cała rodzinka w święta i jeszcze raz podziękuj za przepis.
Justyna, dziękuję:)
UsuńNatce informację przekażę:)
Wiesz, nasze dzieci musza wiedzieć, gdzie jest ich dom. My też. Wierzę, że dom kupią od nas fajni ludzie, którym bedzie sie tu dobrze żyło.
A z wyprowadzki na pewno wypłynie ogromny pozytyw...porządek. Wiele rzeczy okaże się już nie przydatnych i może zasilą aukcje dla Franciszka :)Ja niestety w tym miesiącu odpadam z zakupów, muszę wyprawić Tośkowi mega 1 urodziny, ale za miesiąc wracam na Wasze allegro
OdpowiedzUsuńO! 100% racji:)
UsuńJuz porądkujemy rzeczy - wyrzucamy makulaturę itd
Musze wziąc sie za Allegro. Troche jest juz rzeczy do wystawienia, tylko jakos głowy do tego nie mam:(
Aga pozwoliłam sobie skopiować tekst :" sprzedajemy dom..."- wkleiłam jako post na blogu Madzi inaczej nie umiem pomóc :-( trzymam za Was kciuki
OdpowiedzUsuńAniu, bardzo dziękuję.
UsuńTo ogromna pomoc:)
Och Aga strasznie ciężka decyzja. Nie wiem czy dałabym radę takową podjąć. Masakra. Głęboko wierzę w to, że Wam się uda i że decyzja okaże się dobra. Jak zawsze jestem z Wami :)
OdpowiedzUsuńDałabyś radę, Zuziu. Najtrudniejszy etap za nami. Teraz działamy:)
UsuńDom to ludzie, rodzina, która go tworzy ... a reszta ...dodatek, choć miły dla oka ...trudna ale i odważna jest Wasza decyzja ...ale Wam odwagi nigdy nie brakowało :) :) trzymam kciuki mocno zaciśnięte a wieść rozniosłam wszystkimi kanałami ...dobrze będzie ...uściski
OdpowiedzUsuń