Narodziny Frania wiele zmieniły. We mnie samej, w moim postrzeganiu świata i ludzi.
Brzmi górnolotnie, prawda? Ale tak właśnie jest.
Przed Franiem żyłam w pędzie codzienności: pobudka, Natka do przedszkola/szkoły, praca, dom, przygotowanie zajęć, korepetycje i takie tam mało ciekawe sprawy. Czas przeciekał przez palce. Gdy zaczynał się poniedziałek, mówiłam „Boże, niech już będzie piątek”..
Ludzie byli wokół mnie, ale gdzieś obok, bo i ja żyjąc w tym pędzie, gdzieś obok żyłam.
Powtarzałam nierzadko te same komunały, co inni - że to życie ciężkie, rzeczywistość szara i smutna a ludzie jacyś tacy..mało ludzcy. Ale mówiłam od rzeczy. Dziś to wiem.
Franek sprawił że życie wyhamowało - jak w kadrze z „Matrixa”, gdy nagle rzeczywistość zwalnia i akcja toczy się na ekranie w wielokrotnie zwolnionym tempie. Takie były pierwsze dni z Franiem. I tak samo nierzeczywiste jak „Matrix”.
Z biegiem tygodni i miesięcy okazało się też, że i ludzie nie są tacy jak sądziłam. Że to nieprawda, że tacy w swoim świecie zamknięci, nieempatyczni, zapatrzeni w siebie i że tak mało dobra wokół. Franek wywrócił nasze życie do góry nogami, zmienił nasze postrzeganie świata i ludzi wokół nas. Ale też i pomógł nam wydobyć z siebie pokłady ciepła, miłości, poświecenia, oddania, czułości, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia.
Taki mały bezbronny człowieczek a okazało się, że ma niezłą siłę rażenia:)
Na początku była cisza.. Nikt nie dzwonił. Nie pisał.. Nic..
Po kilku dniach pierwsze smsy – słowa otuchy i wiary w siłę Frania.
Potem z biegiem miesięcy utworzył się prawdziwy łańcuch pomocnych serc i dłoni. I tak jest do dziś. Dzieją się rzeczy, w które nierzadko ciężko mi uwierzyć..
Dlaczego to wszystko piszę? Bo właśnie tkwię w epicentrum takiego wydarzenia.
Jeszcze 2 tygodnie temu nawet nie śmiałabym marzyć, że tak szybko uda się załatwić badania Franciowi. A tu proszę..są. Nie dzięki mnie. Dzięki osobie, której nigdy na oczy nie widziałam, z którą za to wymieniłam kilka (-naście? - dziesiąt?) maili i która w wielu sytuacjach służyła swą fachową poradą.
Dziękuję Ewa.
Gdy po warsztatach wróciliśmy do domu, zabrałam się do analizowania mapy Bielska-Białej – gdzie przychodnia, gdzie w pobliżu hotele. Dwa wieczory obdzwaniałam hotele, motele, pokoje do wynajęcia w mieście. Już nie patrzałam na odległość od przychodni. Jak cena do zapłacenia, to miejsca brak, jak miejsce jest, to cena zwala z nóg.. W niedziele bodaj puściłam na forum regionalnym pytanie: „Czy jest tu ktoś z Bielska-Białej? Poszukuję taniego noclegu od środy do niedzieli”. Odezwała się znajoma (!). Pochodzi z B-B! Zaraz zadzwoni do siostry i podpyta. Po chwili telefon:
- Siostra powiedziała, że możecie u nich zamieszkać. Oni w środę akurat wyjeżdżają z wizytą do nas i zostają do niedzieli.
Nie mogłam uwierzyć i zrozumieć, jak to możliwe???? Obcy ludzie, którzy nigdy ze mną nawet nie zamienili słowa a którym wystarczyło hasło: znajoma mama potrzebuje noclegu, bo przyjeżdża z dzieckiem na badania.. oddali mi klucze do swojego mieszkania.. Oddali nie osobiście, lecz za pośrednictwem mamy swojej, bo dziś rano wyjechali. Więc nadal ich nie znam... Ale na stole w kuchni znalazłam kartkę.. Że w lodówce mam gołąbki, bigos, leczo, że mam się częstować, że trzymają kciuki za wyniki badań, i nr telefonu do zaprzyjaźnionego taksówkarza i nr telefonu do koleżanki z bloku, gdybym potrzebowała pomocy..
I siedzę w kuchni u ludzi, których nigdy na oczy nie widziałam.. Piszę te słowa i...chyba ciągle nie dowierzam...
Agnieszko, Bartku – z serca dziękuje Wam za zaufanie
Olisiu, mam nadzieję, że Franiu nie narobi zbytnich szkód w Twoim zbiorze samochodzików:)
Karolina, Rafał – dziękuję za pomoc.
No cóż powiedzieć jak tylko łzy mam w oczach! ;-)
OdpowiedzUsuńPisałam kiedyś u mnie na blogu post pod tytułem "Dlaczego Pan Bóg pozwala" i czytając dziś Twoje słowa wiem, że miałam rację pisząc to co pisałam.
Jak pięknie naprawiacie świat.
Każdy z Tych Ludzi o których wspominasz to kolejne lekarstwo na to aby uzdrowić nasz świat. I choć wydawać by się mogło, pomagają Frankowi, to tak na prawdę ich miłość ma dużo większy wpływ, bo cały świat korzysta z tej dobroci.
Jesteśmy ze sobą powiązani bardziej niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić. Każdy dobry uczynek, gdziekolwiek i przez kogokolwiek zrobiony podnosi Życiowe wibracje na bardziej pozytywne a to ma wpływ na wszystko co żyje.
A co do ludzi, ja mam taką dewizę – Uśmiechaj się do ludzi a oni odwzajemnia twój uśmiech!
Buziaki dla Was, nasze aniołki kochane!!!
Oj Kajka, mówiłam/pisałam to już setki razy, napisze jeszcze raz: mądrą kobietą jesteś. To, że dobrą, wie każdy.
OdpowiedzUsuńWyściskam Cie za to już za tydzień:)
i popłakałam się, ... bo tak pięknie to opisałaś, bo znaleźliście z Franusiem pomoc, bo są tacy wspaniali ludzi!
OdpowiedzUsuńi beczę dalej ...
Masz absolutną racje. Szczęscie spotkać takich ludzi. Jest ich niewiele, ale jak ich znajdziemy to są absolutne skarby. I narodziny maluszka wiele zmieniają...Postrzeganie swiata. Wcześniejsze problemy i zmartwienia to pikuś. Niewielką wagę mają. I człowiek sie dziwi, ze się pierdołami zajmował. A są rzeczy wazniejsze...
OdpowiedzUsuńWiola
Whoa! This blog looks exactly like my old one! It's on a totally different subject but it has pretty much the same layout and design. Superb choice of colors!
OdpowiedzUsuńFeel free to surf to my weblog :: click