czwartek, 20 września 2012

Kto powiedział, że w Opolu nie ma gór(ek)?

Oto dowód, że są:




A kto powiedział, że w mieście dziecko nie może biegać po kałużach? I wrócić do domu mokre posampas? Oto dowód, że może:




Życie w Opolu prawie się więc nie różni od naszego życia karkonoskiego. Prawie stanowi jednak w pewnych okolicznościach przyrody poważną różnicę. 


Różnica na plus - duuużo ślizgawek, które Franula pokochał miłością szczerą i przełamał swój strach przed samodzielnym zjeżdżaniem z nich. Oto dowód (moja komórka ostatnio bardzo szwankuje, stąd niecodzienne zakończenie filmiku): 





Niestety są też minusy. Franula ma dużą nadwrażliwość słuchową, stąd zapewne ma też tak duże problemy z akceptacją dużych grup dzieci (bo dzieci piszczą, krzyczą, śmieją się głośno). Jednym z dźwięków, który sprawia wręcz fizyczny ból Franiowi jest dźwięk wiertarki. Dziś, krótko po godz. 8 rano, ekipa panów robotników ruszyła do pracy z wiertarkami udarowymi w piwnicy - wymiana rur wodnych. Franulek był aż sztywny od płaczu - ubieraliśmy go w biegu i uciekliśmy z mieszkania.. Panowie skończyli pracę po godz. 16. Wymyślaliśmy przysłowiowe "cuda na kiju", żeby jakoś zagospodarować czas Franiowi i żeby nie przemarzł na dworze. Obiad pominę milczeniem. Jutro też panowie działają, w poniedziałek też. Jesteśmy chorzy na samą myśl o tym.. Serce boli na widok zapłakanego Franiutka, z zamkniętymi oczami (tak malutek odcina się od świata, gdy mu coś nie pasuje).
Całodzienna akcja w piwnicy bardzo skutecznie pokrzyżowała nam dzisiejsze plany dalszego ustawiania terapii krasnala. Wczoraj udało nam się zakończyć pełnym sukcesem meldunkowy taniec węża;-) W PPP dowiedzieliśmy się wszystkiego na temat wczesnego wspomagania dla krasnalka - w poniedziałek składamy odpowiednie pismo w tej sprawie. Mam już namiary na neurologopedę, SI i hipoterapię. Jeszcze raz dziękuję cioci Gosi, mamie Antosia, za meldunkowe przygarnięcie nas i pokierowanie do PPP. Przy okazji okazało się, że mamy prawdziwe szczęście! W PPP trafiliśmy  na panią psycholog, na wizytę u której czeka się nawet kilka miesięcy! A my przyszliśmy, grzecznie dygnęlismy i zwyciężyliśmy:) Francyś OCZYWIŚCIE podbił serce pani psycholog:) Mnie ona też bardzo ujęła, bo jako jeden z niewielu specjalistów nie pytała o stopień wylewów, siatkówkę, "apgary", respirator i inne, lecz zadała proste pytanie, które początkowo kompletnie zbiło mnie z pantałyku:
- Proszę mi powiedzieć, jaki jest Franio.
Po chwili przytkania powiedziałam tylko:
- Jest bardzo pogodnym i ciekawskim dzieckiem.
Po tym stwierdzeniu do gabinetu wszedł Franiowy Tata z krasnalem na rękach, Franula błysnął bielą zębów w zabójczym uśmiechu, następnie strzelił rentgena we wszystkich szafkach, koszu na śmieci, próbował się także dobrać do kompa. A jak:) Pani psycholog stwierdziła, że faktycznie jest pogodnym i ciekawskim młodym człowiekiem:) Pytała także o powody przeprowadzki. Powiedziałam, że wierzymy, że tu Franio będzie miał niezbędną pomoc, bo jesteśmy przekonani, że krasnal  nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. To stwierdzenie pani psycholog skwitowała krótko:
- Na pewno nie.
Kończąc wizytę poprosiłam o...numer telefonu w razie gdybym miała pytania. Obiecałam go nie nadużywać. Otrzymałam numer prywatnej komórki a także adres mailowy. Urok Frania działa cuda:)
Ciąg dalszy układania terapii w poniedziałek, jak już pisałam. Dlaczego nie jutro? Bo jutro rano matka jedzie szkolić się w komunikacji niewerbalnej Makaton. Jeszcze godzinę temu zastanawiałam się poważnie, czy nie zrezygnować z wyjazdu, bo nasz budżet coś nie chce z nami ostatnio współpracować. Franiowy Tata stwierdził jednak, że skoro już opłaciliśmy szkolenie, to trzeba jechać i tyle. 
Więc jadę. 
Najwyżej w październiku na sushi chodzić nie będziemy. Ale w końcu ten problemy mamy nie tylko my, prawda?;-)

Koniec wywodów na dziś, bo rozpisałam się nieprzyzwoicie wręcz. 





Ps. Zdanie o sushi to żart oczywiście;-)

28 komentarzy:

  1. Aga ;-) ten numer telefonu pani Beatki mogłaś mieć dużo wcześniej ;-) pamiętasz jak dzwoniłam i pytałam? To właśnie o nią chodziło ;-)
    Teraz nasze chłopaki mają wspólną panią psycholog ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko teraz jest inaczej - byliśmy, widzieliśmy, rozmawialiśmy...Sama rozumiesz. No i mieliśmy mega szczęście - Gosia mnie uświadomiła.

      Usuń
  2. a przed południem możecie się ukryć w Smoczej Jamie (sala zabaw)...ponoć dzieci jak na lekarstwo ;-)
    możecie iść do biblioteki dziecięcej...tam cicho i ciepło jest ;-)
    możliwości jest sporo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu, spróbuj wejść z Franiem do miejsca w którym jest wiecej niz dwoje dzieci (już tłum) i do tego jest szum kulek plastikowych (kolejny nietolerowany dźwięk).
      Wszelkie sale zabaw odpadają na wstępie.

      Usuń
    2. to biblioteka powinna być OK, ale trzeba sprawdzić czy przedszkolaki na zajęcia w tym czasie nie przylezą ;-)

      Usuń
    3. Prosimy o adres:)
      No i trzeba założyć, że'coś' w wyglądzie drzwi lub fasady nie odstraszy Frania od wejścia do środka. Bo i taki scenariusz, niestety, jest możliwy.

      Usuń
    4. Plac Kopernika ;-) i na Minorytów (niedaleko naleśnikarni Grabówka)
      http://mbp-opole.art.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=95&Itemid=60

      Usuń
  3. Aga, nie dziwię się, że Franio zniewolił swym urokiem kolejną osobę :)
    wiertarki współczuję :(
    trzymajcie się :)
    buziaki i pozdrowienia od Nat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję,że w piątek i poniedziałek tego wiercenia będzie mniej. I że na dworze będzie cieplej niż dziś.
      Buziaki przekażę:)

      Usuń
  4. Tylko żeby nie wyrósł na blokersa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, spoko:)
      matka przyjedzie wykształcona w komunikacji niewerbalnej po szkoleniu to syniowi wytłumaczy wsio;-)

      Usuń
  5. Trzymajcie sie jakos.. z ta wiertarką, u nas odwrotnie Miłosz robi hałas więc moje uszy ledwo to wytrzymuja ale tak jest lepiej dla niego. I napewno wyprowadzka tam to dla was najlepsze molziwe wyjscie ciesze sie ze wam sie udało

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, jest to klasyczny objaw nadwrażliwości słuchowej. Paradoksalne, prawda? Franio robi dokładnie to samo - robi wokół siebie duzo hałasu, krzyczy, ale te dźwięki on może kontrolować. Gorzej z odgłosami, nad którymi nie ma kontroli.

      Usuń
  6. Trzymamy kciuki za szybkie skończenie pracy przez panów z wiertarkami!!
    Franio jak zwykle jest superaśny :)
    A co do sushi... z braku kasy nauczyłam się robić w domu. Delektujemy się czasem jak już dzieciaki pójdą spać...

    OdpowiedzUsuń
  7. TO ZDANIE O SUSHI TO BYŁ ŻART!!!:)
    W zyciu nie bylismy i zyjemy:) Ale ponoć niektórzy w naszym kraju mają taki problem;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Górki- Emilka też je uwielbia, a stwierdzenie z "górki na pazurki" dla Emilki oznacza obcinanie paznokci i pojawia się magiczne CIACH-CIACH, a ja mam ubaw! :D Tak jak mówisz w mieście jest więcej atrakcji dla dzieci, choćby i nawet w postaci placów zabaw, których my u siebie na wsi nie mamy -niestety.Są też minusy, jak wszędzie i ze wszystkim. Trzymam kciuki za mądrych specjalistów, niezbyt kosztownych, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Franku, mama bardziej by się ucieszyła gdybyś wskakiwał do kałuż ;) Byłbyś mokry po samą szyję; ) Przed wskokiem do kałuży należy oczywiście sprawdzić czy w pobliżu nie ma innych, postronnych osób.

    OdpowiedzUsuń
  10. Górek jak najwięcej,oby dla Was było tylko "z górki"-Prababka

    OdpowiedzUsuń
  11. Franek Amant, Pani dr pewnie długo była w szoku :D

    OdpowiedzUsuń
  12. moze Cie pociesze, bo Kinio rok temu tak samo reagowal, wiertarka tez byla wrogiem nr 1
    teraz jak jest starszy wiecej rozumie - i przez to, choc nadwrazliwosc ta sama, mniej sie boi, wiecej swiadomie mowi ze to pan wierci, ze musi sie polozyc (w domysle wyciszyc)

    swietnie ze wizyta w pp sie udala, a Franio faktycznie potwierdzil Twoje slowa w 100% :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Pozdrowienia dla Dzielnego Franka
    Dzielnej Natalki
    I Dzielnych Rodziców:)
    a moze ten znaczek od "klikania' mozna by umieścić w bardziej widocznym miejscu ?

    Anka
    (następnym razem spróbuję się zalogować,coby nie być anonimowym ;d)


    9

    OdpowiedzUsuń
  14. Aga górki są wszędzie, te radosne są fajne ;) słysząc radosny śmiech Frania az się buzia sama do niego śmieje :))))
    Wiertarka przypomina mi Dąbki... i ja sama nie dziwię się Francikowi też nie znoszę tych dźwięków, zamykam okna itd, musicie to przetrwać oby pogoda wam dopisywała - wtedy zawsze będzie gdzie uciekać ;)
    uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna, Dąbek nic chyba nie pobije. Oby - taką mam nadzieję. Nie chciałabym nigdy więcej przezywać takich problemów z Franiem jak wtedy tam.

      Usuń
  15. Życzę dużo wytrwałości Aga. A kto lubi wiertarki.. Ja stara a sama boje sie tylu rzeczy ze aż dziwie sie ze potrafię funkcjonować:-) a z tym sushi to rozumiem ze chodzi o pana F. :-) bardzo mu współczuje :-D

    Ps pisalas prace mgr na temat mowy werbalnej i niewerbalnej;-) jakoś nie lubię tych słów od tego czasu:-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję