piątek, 23 września 2011

Przedwczorajsza wizyta w przychodni

Franulek jest od przedwczoraj bez antybiotyku. Brał go równo 9,5 dnia. Choróbsko łatwo się nie poddawało. Teraz mały ma być przez jakiś czas jeszcze na inhalacjach z berodualu i pulmicortu, czyli nasz stały program inhalacyjny.

Nie wiem jak to się stało – czy nasza pani dr podała mi błędnie dzień czy też ja pomyliłam dni, w każdym razie jak przyszłam z małym na kontrolę okazało się, ze nasza dr będzie dopiero za 4 godziny. Panie w rejestracji, które znają nas już bardzo dobrze i zawsze idą nam na rękę, powiedziały, że moge wejśc z małym do innej doktor. Mając w perspektywie 20 km z powrotem do domu i za 3 godziny ponowne pokonanie tej trasy, wybrałam propozycję pań z rejestracji.

Trafiliśmy do dr, do której chodzę z dzieciaczkami tylko, jeśli nie ma już innego wyjścia..
Poprosiłam, żeby osłuchała małego i zdecydowała, czy możemy odstawić antybiotyk oraz żeby przy okazji zrobiła 'bilans dwulatka' Franiowi.
Pani dr zapytała w trakcie osłuchiwania o szczepienia. Odpowiedziałam, że mały miał je odroczone, że neurolog ostatnio wpisała w książeczce, że już można szczepić, ale Franc ciągle choruje, więc nie ma jak.
- Nie szkodzi, szczepimy dziś.
- ?????????????????????????????????? Ale immunolodzy mówili że po antybiotyku minimum 4 tyg mamy odczekać.
- A ten immunolog to kto? Jakiś terapeuta?
- Nie, lekarz z CZD.
- No to ciekawe co to za lekarz jakiś niedouczony.
(własnym uszom nie wierzyłam...mam pecha ostatnio do hardkorowych przeżyc he he)
- Nie ma żadnych badań, żadnych przeciwwskazań, trzeba zacząć wreszcie szczepić!
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, w rezultacie pani dr odeszła od swojego pierwotnego zamiaru (pominę opis dalszej rozmowy) i wpisała nas do naszej dr na następny czwartek.
Wieczorem tego samego dnia rozmawiałam z naszą dr Dorotą z IMiDz, opowiedziałam jej o owym „zajściu” w przychodni. Gdy cytowałam słowa dr o braku badań i przeciwwskazań, nasza dr Dorota powiedziała tylko „absolutnie nie”.Wyjaśniła, ze tak się postępuje u dzieci, które mają stałą podaż antybiotyków, natomiast w przypadku Frania nie ma takiej konieczności.
Chciałabym od przyszłego roku posłać Frania do przedszkola integracyjnego (musi tylko nauczyć się chodzić) i chcę, go do tego czasu zaszczepić. Z wiadomych względów. Ale nie będziemy tego robić na łeb, na szyję zaraz po 9dniowej kuracji antybiotykowej! Mały ma 24 miesiące i jest nieszczepiony (ma wyszczepione tylko WZW i pneumokoki). Najpierw szczepienia odroczył neurolog, potem immunolog ze względu na zaburzenia odporności. Uważam, ze 2-3 tygodnie już nic nie zmienią. Chcę też, aby minął ten bezpieczny okres od zakończenia antybiotyku.

Potem był bilans dwulatka (fikcja jakaś dla mnie)
W książeczce za dużo nam pani dr nie napisała.
Waga: 11 kg, wzrost 81 cm
rozwój fizyczny - inne odchylenia
rozwój psychoruchowy - inne zaburzenia
układ ruchu - nieprawidłowy
uzębienie - pełne mleczne (tak naprawdę brakuje jeszcze "5")
wrodzone wady rozwojowe: IV, V, X (cokolwiek to znaczy)
Reszta nieuzupełniona.
Przy oczach tylko się spytała czy bamy się, mówię że tak, że za kilka dni jesteśmy u prof. Prosta, dr, że ok. Ale pozycja uszy (mimo, że jest niedosłuch) i oczy (mimo laserowego przyklejenia siatkówki) pozostała dziewicza.

5 komentarzy:

  1. Kurcze to strasznie się rozpisała ta lekarka hehe ja i tak trzymam kciuki za Frania:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak może być, Aguś, najeździ się człowiek po lekarzach, poradniach; mając stały kontakt z konkretnymi, inteligentnymi ludźmi; przy badaniach i kontrolach zbierze masę dokumentacji do każdego schorzenia i...
    wróci na pipidówkę, gdzie przyjmuje wszechwiedzący lekarz, gdzie bilans dwulatka to jakiś dramat komediowy w V aktach a szczepienia robi się wedle faz księżyca... o tak.
    Nasza książeczka zdrowia wygląda tak samo.

    Jakiś czas temu, przy okazji tej tajemniczej gorączki (pisałam na forum) trafiliśmy do szamanki na IP, która bez obejrzenia dziecka orzekła ANGINA i więcej czasu zajęło jej szukanie w poradniku, który antybiotyk dobrać. Pani podziękowaliśmy, jeśli tak to wygląda, od dzisiaj mogę być lekarzem i przyjmować pacjentów. Efekt będzie ten sam.

    PS. Uwielbiam te pełne uroku spojrzenia, które lekarze-cudaki rzucają na informację "bo pulmonolog mówił/bo ortopeda mówił/bo chirurg konsultował" i grzmią "A JAKI NIBY TO CHIRURG? NAZWISKO!" roztaczając wokół siebie aurę najlepszego lekarza pod słońcem, bo przecież reszta to sami partacze...
    ahhhh. Jakaś taka rozdrażniona jestem, to i się rozpisałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez komentarza! A właściwie to podpisuję się pod tym co napisała Justyna!
    Dramat.
    Brawo dla Was Mamy, brawo! To smutne że musicie/musimy bronić czasami nasze skarby przed "żałosnym, nieuzasadnionym, impertynenckim tym czymś" - inaczej tego nie umiem ująć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety tak wygląda szara rzeczywistość:(
    Musze jednak powiedzieć, że dr do której stale chodzimy w przychodni jest przecudowna kobietą, która dla Frania ma ZAWSZE czas, wiem , że jak jest sytuacja podbramkowa to nawet bez rejestrowania osłucha małego, bardzo nam kibicuje i zawsze jak jestesmy u niej, nie może wyjść z podziwu dla postępów Frania. Niestety ta dr, u której byliśmy jest jej kompletnym przeciwieństwem:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie narzekaj! ;)
    Macie przeciez swoją Doktor.
    Do tej teraz trafiłas tylko po to, żebys mogła w pełni docenić swoje szczęście, że jesteś u tej właściwej zapisana! ;))
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję