Chłopaki gotują, czyli oswajanie dźwięku miksera:) |
Nawet nie potrafię jej opisać.
Każda sylaba, każdy nowy dźwięk sprawiają, że komunikacja z Franiutkiem staje się prostsza a nadzieja, że krasnal będzie mówił, coraz większa.
Już około 1,5 roku temu pojawiło się 'k', potem owo 'k' znikło. Na długo, długo... Wczoraj wróciło w wersji turbo, czyli 'ko-ko':)
- Jak robi kurka - spytał Franiowy tata nie spodziewając się tego, co usłyszy.
- Ko-ko.
!!!!!!
Piękne, klarowne, cudowne KO-KO!!!!
Tata tę chwilę nagrywał:)
Oto ona... taaaaa-daaaam:
Poza tym coraz lepiej poznajemy naszych sąsiadów - Franiutek zaprzyjaźnił się z kolegą zza ściany po prawej - wczoraj chłopcy bawili się w zamiatanie. Wespół zespół bardzo profesjonalnie pozamiatali chodnik sprawiedliwie zamieniając się rolami szufelkowego i zmiotkowego:)
Najpiękniej jednak integrowali się rodzice z sąsiadami z lewej...ehm... integracja trwała do 1 w nocy. Już dawno tak się nie uśmialiśmy:)
W czasie spotkania przyznałam się sąsiadce, że podczas turnusu Franiutka zobowiązałam się, przede wszystkim sama przed sobą, że zacznę robić coś dla siebie. Od 1 marca, oczywiście. Gdy sąsiadka to usłyszała, powiedziała krótko:
- No to jutro idziemy na rolki.
Słabo mi się zrobiło:) Przecież miało być od 1 marca!!!! I...przecież ja NIGDY rolek nie miałam na nogach!
No nic, postanowiłam być twarda nie miętka i tak oto dziś pojechałam z Natką i sąsiadami na rolki. 2 godziny jazdy bez trzymanki! I bez upadku:) Chłopaki zaś w tym czasie zaliczyli terapię w Prodeste.
Sąsiedzi obiecali, że zajmą się skutecznie naszą kondycją.. Już się boję:)
Natulka z kolei zaliczyła wczorajszej nocy pierwsze opolskie nocowanie u koleżanek!!! Odległość ogromna - nocleg był za ścianą:)
Naprawdę fantastycznych mamy sąsiadów.
Kochani, a ja dziś odkryłam, że jeszcze jednych macie fajnych sąsiadów, z naprzeciwka po lewej lub prawej, jakoś tak :)
OdpowiedzUsuńi pięknie Franio mówi! kurka, konik, bociek :)
UsuńNasza ulica powinna się najwyraźniej nazywać Dobrosąsiedzka:)
UsuńŚciskam sąsiadów, bo tacy sąsiedzi to SKARB!!
OdpowiedzUsuńJowita
P.S. A ko-ko powala na ko-lana :)
Ko-kochana,bo w szeregowcach się dobrze mieszka:)))
OdpowiedzUsuńFranio gotuje,sprząta-chyba możesz już Sobie wychodzić kilka razy w tygodniu:)Ko-ko piękne ale ten konik!!Prababka
Nooo, Matka - ewidentnie fala wznosząca trwa!!! I niechaj tak zostanie, na zawsze. :)))
OdpowiedzUsuńSąsiadów gratuluję, to cudnie! Pamietasz tę starą piosenkę? "jak dobrze mieć sąsiada, jak dobrze mieć sąsiada, on wiosną ci pomoże, jesienią zagada..." :)))
Najpiękniejsze minki Franio ma!!! I pięknie zaczyna mówić!
OdpowiedzUsuńBardzo sie cieszę, że wszystko nareszcie się układa, a Franuś cudny
OdpowiedzUsuńMarysia
No proszę, rolki na początku lutego ;) tego jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńFraniutkowe ko ko ko jest cudne :) :) :)
pięknego weekendu życzę :)
Chociaż raz Cię przebiłam w dwunożnych wyczynach!!:)
Usuńheh... to teraz ja się muszę postarać.. będzie bardzo ciężko przebić ;)
UsuńUczyłąm się od mistrzyni;-)
UsuńJeju! :D
OdpowiedzUsuńCudownie.
Jak zaczyna kochana już sylaby powtarzać to już klucz do sukcesu. I ślicznie te sylaby wypowiada - bardzo wyraźnie. :)
Kochany Franiulek!
Mam nadzieję, że to ko-ko jest początkiem wodospadu sylab:*
UsuńSuper, gratuluję i bardzo się cieszę razem z Wami :)
OdpowiedzUsuń:))) super i koko i rolki
OdpowiedzUsuńSerce roście :)
OdpowiedzUsuńWspaniały Franiutek, wspaniałe ko-ko. No i sąsiedzi też wspaniali.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
"Ko" jest bardzo potrzebną sylabą. Od "ko" już blisko do "ko-cham" :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, Dorota...Pięknie napisałaś!
UsuńJak usłyszę 'kocham' od Frania, na bank pobeczę się na amenta;-)
wspaniała komunikacja, a jaka radość !!!
OdpowiedzUsuńWspaniały Kochany Franio
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Was Kochani
Przesyłka dotarła dzisiaj, już parę poszło w ruch. Kochana Agnieszko jesteście tak wspaniałą rodziną . Uwielbiam czytac twoje wpisy, a Franiu do zjedzenia. Wspaniałe postępy, cieszę się razem z Wami.Fajnie ,że tak WAm się układa. Nie rozumiem jak można było chociaż raz się nie wywalic? (rolki)Pozdrowienia dla Was wszystkich.
OdpowiedzUsuńTeresko, serdecznie dziękujemy Ci za pomoc:*
UsuńJa też jestem zaskoczona tym, że rolki zechciały ze mną współpracować a jeszcze bardziej tym, że dziś nie mam nawet grama zakwasów:)
Ty to jesteś git-matka,normalnie powalasz ...rolki !!!rany Julek,ojciec z dzieckiem na terapię , a matka relaksik.Luzik.
OdpowiedzUsuńA Franio ...normalnie PRZECUDOWNIE!!!!
Nooo, fajny ten mój pan mąż:) Ale powiem Ci, że w czasie wyprawy rolkowej uzgodniłam z sąsiadem plan wypoczynku dla Radka.
UsuńOgromnie się cieszę, że trafiliśmy na takich fantastycznych ludzi.
I cieszę się, że spędziłam trochę czasu z Natką.
Buziaki dla Was wszystkich:*
Aga fantastycznie i utrzymaj się na rolkach i nie tylko. Brawo Rodzinka dbajcie wszyscy o Siebie i Swój czas :-)
OdpowiedzUsuńGdyby nie turnus i gdyby nie sąsiedzi, pewnie nigdy bym się do tego nie zebrała.
UsuńAniu, Ty musisz wyrwać w tygodniu troszkę czasu dla siebie. Sama wiesz zresztą..:*
Koko koko euro spoko,ale jaką Wy tam wiosnę macie?? :))
OdpowiedzUsuńmarynata
Na kilka dni do nas zawitała. Ależ cudne to były dni:)
Usuńpięknie Franio :)
OdpowiedzUsuńBrawo Franiu :)!
OdpowiedzUsuńFraniutkowe "ko-ko" powala na kolana. No i zamawiam ekipę porządkującą chodniki przed mój blok, bo niezła tafla lodu przed nim leży. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo ko-ko zaraz kojarzy mi się z ... euro spoko :) Pozdrowienia ode mnie i rodziców.
OdpowiedzUsuńIza z rodzicami :>
Mi też się kojarzy:)
UsuńNawet Francik tańczyć zaczął:)
Mamo Franka, patrząc na ten filmik można by pomyśleć, że cały blog i historia choroby Franusia, to jedna wielka ściema :))) No przyznaj się :)) Czy ktoś widział bardziej radosne i otwarte dziecko? W sumie nic dziwnego, że taki jest - mając taką super rodzinę :)) Pozdrawiam, Asia
OdpowiedzUsuńAsiu, a wiesz, że dla nas to największa, absolutnie największa radość, że Francik mimo wszystko jest takim pogodnym dzieckiem.
UsuńMamy nadzieję cichą, że w tej jego pogodzie ducha i my mamy swój udział. Z całych sił staramy się zapewnić mu radosne dzieciństwo i tyle normalności, ile tylko możliwe.
Serdeczności:)
Ależ się cieszymy, że TAK się cieszycie razem z nami:)
OdpowiedzUsuńNoooo sylaba do sylaby a zbierze sie miarka. Za niedługo usłyszysz KO-CHAM. To dopiero będzie wydarzenie :))))
OdpowiedzUsuńjak dobrze mieć sąsiada:)
OdpowiedzUsuńKo-ko cudnej urody :-)
OdpowiedzUsuńAle równie fantastyczna jest wiadomość o Twojej wyprawie na rolki!!! :-) Matko, Aga, wymiatasz na całej linii :-)
Jeszcze Ci te narty zostały! :-) Ja właśnie wróciłam z naszej zimowej wyprawy, ech, było tak cudnie, że... szkoda gadać ;-)
Buziaki!!!
PS. Ogromnie jestem ciekawa co to za plan odstresowania Franiowego taty... W sumie przy tym co u Was ostatnio można wyczytać to chyba skoki na bungie co najmniej ;-)
No...bungee w przenośni;-)
UsuńChciałabym, aby Radek wyrywał się na rower z sąsiadem. Ino roweru jeszcze brak, więc to będzie trudniejsza sprawa. Ale zrobimy wszystko, żeby i R miał chwilę dla siebie:)
Na narty się już nie zdecyduję:) Tyle lat mieliśmy stok "za płotem" i nic z tego nie wyszło, więc teraz...zostanę przy rolkach:)
Kochana no no...rolki:))))Dobrą kondycję masz:)))fajnie, że trafiliście na miłych sąsiadów...pozytywna energia zawsze wpływa pozytywnie na człowieka:) buziaki dla Was kochani:*
OdpowiedzUsuńŻyczliwe dusze w nowym miejscu zamieszkania są bardzo ważne.
UsuńCzłowiek od razu psychicznie inaczej się czuje.
:*
Odnośnie Twojego wpisu pod moim postem ,,Życie (nie)kolorowe, czyli jak zostałam mamą wcześniaka" - to nie jest tak, że oni mnie podtrzymywali. To co oni mi dawali, to co oni wokół mnie robili to była zwykła procedura szpitalna, ich obowiązek. NIKT - naprawdę NIKT nie wierzył, że Jaś przeżyje i,że damy radę dotrwać do 25tc. Dzisiaj wiem, że choć ginekolog, który mnie przyjął w tą felerną noc (de facto obecnie jest moim ginekologiem) załatwiał mi miejsce na Polnej w Poznaniu, to jednak nie zrobił tego wcześniej ,bo był 100% pewny, że i tak będę rodzić w 23tc. Nawet w Klinice w Poznaniu uznano mnie za przypadek co najmniej ,,dziwny" i byłam zawsze podawana jako przykład studentom z Akademii Medycznej. :)
OdpowiedzUsuńBo z pękniętym pęcherzem przeleżałam równe 50 dni (Jan w książeczce zdrowia zamiast ilości godzin od pęknięcia, ma wpisane 50 dób. :D).
Tyle, że pod koniec ciąży byłam już podtrzymywana na chama - zamiast tabletek kroplówki dostawałam i po narodzinach Jasia zostałam poinformowana, że gdyby Jaś urodził się kilka dni później, to po prostu by się ... udusił.
Cudem jest to, że on z wszystkiego wyszedł - ROP I i II stopnia się cofnął, wylew I stopnia był nieurazowy, drożny otwór owalny się zamknął, zadziałała terapia antybiotykowa a w trakcie sepsy i mogłabym wymieniać a wymieniać.
Bo to, że mamy problem z płucami to pikuś - mamy w domu nebulizator, zestaw leków - ale on rośnie i rozwija się psycho-ruchowo prawidłowo i to mnie cieszy najbardziej.
Nawet nasz pediatra zawsze mówi, że patrząc na Jasia trudno mu uwierzyć, że to jest wcześniak z taką przeszłością.
Wiesz, kwestia wiary lekarzy w nasze dzieci to zupełnie inna bajka. Ja miałam na myśli własnie robienie tego, co potrzeba, dokładanie najwyższej staranności, by nawet te (wg wielu lekarzy zerowe) szanse jednak były.. Zamaist tego - takie jest moje doświadczenie - w momencie gdy coś bardzo złego się dzieje, dzieci od razu są spisywane na straty. Bo "neurologiczne". I ta świadomość boli najbardziej. Kilka razy tu już pisałam, że mi zabroniono w pewnym momencie zostawiać mój pokarm dla Frania, bo "po co się będzie pani, pani Kossowska męczyć". I dalej było o śmierci lub żywocie "rośliny". Jest we mnie żal koszmarny, nie na "los", nie. Na lekarzy. I chwała Bogu, że na naszej dalszej drodze z Franiem spotkaliśmy innych cudownych lekarzy i pielęgniarki, którym udało się Frania uratować. Pewnych uszkodzeń jednak nie da się odwrócić.
UsuńI już. Wiem o tym mimo całego mojego optymimizmy i wiary we Frania.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńa usłyszałam dobę po porodzie, że w tym tygodniu mleka nie ma i mam się szykować na butlę o ile w ogóle - taki komentarz walnęła położna laktacyjna. Do domu wróciłam z baniakami pełnymi mleka, które odciągałam najpierw ręcznie - z pomocą mamy i partnera, a kolejnego dnia już z laktatorem, bo ja NIC nie miałam ani do siebie jako matki, ani nic dla Prezes jeżeli chodzi o wyprawkę.
UsuńZielona byłam w karmieniu cycem, do tego bardzo, bardzo młoda. Nikt mi nie powiedział, że mój pokarm jest najlepszy niezależnie od tego co jem - a ja sobie wmówiłam, że jak zjem coś ciężkostrawnego, to źle to wpłynie na Jasia. Potem Jaś miał podejrzenia marskości jelit i był prawie tydzień na kroplówkach. Ja spanikowałam już całkowicie i przestałam mu pokarm odciągać w szpitalu. I tak zostałam mamą butelkową.
Dzisiaj mam wyrzuty sumienia, że nie walczyłam odpowiednio o laktację, bo jak wrócił Jaś do domu to mi pokarm powrócił - ale ja nie chciałam go karmić.
Ja przechodziłam masakryczny Baby Blues jak Jaś wrócił do domu więc to pewnie dlatego.
No niestety nie każdy początek jest taki kolorowy jak w czasopismach. :)
Nie możemy sobie robić wyrzutów, nie możemy!!! Choć i ja mam żal do siebie za milion rzeczy. Staram się ten żal zakopać głęboko głęboko.. Nic nie daje..działa destruktywnie.
UsuńStaramłyśmy się i staramy być najlepszymi matkami, rodzicami. Nie jesteśmy ideałami - znasz takie?
Ja wiedziałam, ze pokarm matki jest najlepszy na świecie. I co z tego? Usłyszałam, że nie wszystko, oczym się pisze w książkach jest prawdą...
Pobyt dziecka na OIOMie czy oddziale reanimacyjnym pozostawia ślad w duszy na zawsze. Absolutnie na zawsze. Strach o dziecko jest tak wszechogarniający, paraliżujący.. Niemoc powala po prostu.. Nie ma wsparcia psychologicznego, czesto człowiek nie doświadcza nawet elementarnej chęci pomocy czy zrozumienia.. Patrzysz jat twoje dziecko cierpi, umiera.. W takich warunkach być rodzicem jest koszmarnie trudno. Nie miej do siebie żalu o nic. Na pewno robiłaś WSZYSTKO, co wtedy mogłaś zrobić.
Pięknie.
OdpowiedzUsuńA ten konik jak robi to mu genialnie wychodzi, taki klank językiem. :D
Aga masz super sąsiadów
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę ze opole tak Was "przywitało"
Teraz tylko czekam na wpis, gdy matka bedzie się wybierac na skok na bandżi;)
buziaki ;*