piątek, 30 marca 2012

Po wrocławskim tournée

Zajęcia w PZG z panią Alinką
Wczoraj wróciliśmy bardzo późno do domu i szczerze powiedziawszy nie za bardzo miałam siłę i wenę, aby cokolwiek napisać. Francik też był zbyt padnięty;-)

W środę byliśmy w PZG we Wrocławiu. Decyzja o chwilowym wstrzymaniu udziału Frania w terapii grupowej, logorytmice, była bardzo dobra. Franulek wreszcie nie wymiotował. 
Gdy zaparkowaliśmy pod PZG, lekko tak sobie „popłakiwał”, wg zasady – "pamiętajcie, jak tylko spróbujecie wejść ze mną do sali na logorytmikę, to pokażę na co mnie stać". Gdy mały zobaczył panią Alinkę (logopedkę) rozpłakał się na cały regulator. Niestety prowadzi ona zajęcia z logorytmiki i krasnalek pewnie sądził, że idziemy na zajęcia grupowe. Był stan przedpawiowy, ale pokazaliśmy mu szybko, że idziemy do gabinetu na zajęcia indywidualne i jakoś udało się opanować sytuację. Pani logopedka była przejęta reakcją małego, bardzo jej było szkoda krasnalka. Po zajęciach porozmawiałyśmy chwilę o Franiu.
Ustaliłyśmy, że wprowadzimy Franiowi kilka znaków z Makatona, które ułatwią nam komunikację z krasnalkiem. Na pierwszy ogień poszedł znak „pić”. Jest to też przy okazji międzynarodowy znak z języka migowego. Pani Alina powiedziała nam, że terapeuci w PZG zastosują się do zaleceń opolskich, że bardzo chcą pomóc Franiowi, że wspólnie jakos powinno się udać pomóc krasnalkowi.
W ostatnich dniach odebrałam też telefon z warszawskiego Elfa. Dzwoniła pani neurologopedka, żeby porozmawiac o Franiu. Powiedziała, że czuje się za niego odpowiedzialna, że razem z panią pedagog zastanawiają się, jak najlepiej ustawić małemu Tomatisa. 
No własnie, Tomatis - musimy to jakoś mądrze zaplanować i czasowo i finansowo. Planowanie w toku. Mózgi się gotują.
Przyznam szczerze, ze gdy słyszę od terapeutów „wspólnie damy radę”, „czuję się odpowiedzialna za Frania”, to robi mi się baaardzo ciepło na sercu. Wiemy, że możemy liczyc na pomoc fachowców, że nasz Franio nie jest li tylko en-tym dzieckiem na terapii. Dla mnie jest to jasny znak, że mamy do czynienia z mądrymi, odpowiedzialnymi i cudownie cierpliwymi terapeutami (cierpliwymi, bo nie biorą mi za złe tych wszystkich moich pytań i maili; przynajmniej narazie;-) ). Trochę długo trwało zanim znaleźliśmy tak fantastycznych ludzi, ale najważniejsze, że udało się ich znaleźć.



W PZG
Ależ kaskadersko przeskoczyłam z Wrocławia do Warszawy:) Już wracam do wizyty w PZG.

Po terapii logopedycznej poszliśmy do p. protetyk po aparaty Frania. Bardzo obawialiśmy się dwóch rzeczy: 1. ceny za czyszczenie aparatów, 2. reakcji Frania po założeniu ich. Niepotrzebnie:) Cena za serwisowanie nie zabiła nas (150 zł – sądziliśmy, że z 500 zł przyjdzie nam zapłacić i modliliśmy się, żeby tylko eksperymenty synia nie były droższe). Pani protetyk podgłośniła aparaty o 10% (w ten sposób doszliśmy już do 80% ustawień), wysokie częstotliwości Franula ma praktycznie wycięte. Franiutek przyjął aparaty bez najmniejszego problemu – jakby tej tygodniowej przerwy w ogóle nie było. Podgłośnienie też nie zrobiło i nie robi na nim wrażenia. 
Wczoraj z kolei pojechaliśmy z małym do endokrynologa.  Doktor ustawiła małemu dość skomplikowany schemat dawkowania Euthyroxu. Mamy nadzieję, że uda się w końcu wyregulować tarczycę, TSH przestanie małemu wariować i krasnalek zacznie wreszcie rosnąć. 
Kiedyś dostałam maila z pytaniem, dlaczego Franuś na zdjęciach od tylu miesięcy niezmiennie niemal występuje w tych samych bodziaczkach.  Dlatego, że dramatycznie wolno rośnie. Wyciągnęłam mu kurteczkę z ubiegłego roku, byłam więcej niż pewna, że powędruje ona na Allegro. A gdzież tam! Mały prześmiga w niej jeszcze i ten sezon.
Oto siatka centylowa z zaznaczonym wzrostem Frania. Widać jak bardzo spadło tempo wzrostu, gdy u maluszka zaczęły się problemy z tarczycą:




Franula panicznie boi się mierzyć u lekarza (a bo to plecami do ściany trzeba stanąć, a po co to??), więc zamówiliśmy już miarkę lekarską do domu. Będziemy mierzyć i ważyć go przed wizytą u p. doktor, żeby mu stresu zaoszczędzić.


Czas już, kurczę, umawiać wizytę u okulisty, bo ostatnio byliśmy we wrześniu u prof. Prosta w Warszawie. To już pół roku minęło a co sześć miesięcy właśnie Francik musi być kontrolowany okulistycznie.

Obiadek cymesik;-)

Ciocia Natalia stwierdziła dziś po rehabilitacji, że z Franca charakterny chłopak rośnie;-) Coraz częściej wspomina nam też o hipoterapii dla krasnalka. I w tym temacie musimy się zorientować.


Odmlekowienie udane na 100%.
I jest to, przyznaję, w 100% zasługa Francesca;-)



9 komentarzy:

  1. Gratulacje dla Franiutka za przerwę nocną - zaczniecie się bardziej wysypiać! :)
    To wspaniale, że są jednak w tym kraju fantastyczni terapeuci, ludzie, którym zależy prawdziwie na pacjentach. Tak to bywa - wyjątkowy Pacjent ma wyjątkowych Terapeutów. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serce rośnie jak się czyta:)

    OdpowiedzUsuń
  3. oczywiście mam na myśli współpracę z terapeutami:) żeby nie było wątpliwości...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hipoterapia to przefajna sprawa jest! Koń naprawdę uspokaja i wycisza. Wiem, bo sprawdziłam. Podobno im większe zwierzę, tym bardziej uspokaja. Jako nastolatka nawet zastanawiałam się, jak kupić mamie słonia...
    A najfajniejsze jest to, że już sam pobyt na końskim grzbiecie nawet bez ćwiczeń działa. Takoż jeżeli znajdziecie odpowiedniego konia (podkreślam - odpowiedniego), to bez dalekich wyjazdów będziecie mogli korzystać z hipoterapii. Oczywiście uprzednio podglądnąwszy fachowców.
    Agduś

    OdpowiedzUsuń
  5. DPS, Franio nadal śpi dość niespokojnie, ale juz fakt, że nie musimy robić 3 butli mleka w nocy jest po prostu rewelacyjny. Kiedyś Francik prześpi noc:)

    Agduś, sąsiad obok nas ma konie. Oferował nam, że możemy zawsze przyjść z Franiem. Wolałabym żeby Francik miał najpierw kilka zajęć z hipoterapeutą, bo temat jest dla nas kompletnie nowy. Ci sąsiedzi nasi chcieli kiedyś otworzyć u siebie hipoterapię, ale niestety nie dostali na to zgody władzy:( Szkoda bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co władza ma do tego?
      Propozycji nie odrzucajcie. Jeżeli sąsiedzi mają odpowiednie konie (spokojne), to po kilku zajęciach u fachowców, będziecie umieli sami to robić. Jeżeli fachowcy okażą się świetni i uznacie, że warto, to korzystajcie z zajęć u nich. A gdyby Franiowi spodobała się jazda konna, to zawszeć można drugi raz w tygodniu wpadać do sąsiedzkich koników i powtarzać te same ćwiczenia.
      Agduś

      Usuń
  6. Gratuluję odmlekowienia i trzymam mocne kciuki za jak najszybszą przespaną całościowo noc

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję odmlekowiania i trzymam kciki za jak najszybszą przespaną w całości noc

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga, super, że Franiu już odmlekowany, dobra robota :)
    My też myślimy o hipo, ale na razie nie mogę się doczekać terapii w PZG :/ Ehhh. Szkoda gadać.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję