czwartek, 16 lutego 2012

Tłustoczwartkowo

Franio Łasuszek:)
Śnieg zasypał nas dziś na amenta. Rehabilitacji nie było, bo nie było szans na dojazd. Za to były pączki - usmażyłyśmy z Natulką po południu trzy talerze domowych pęczków. Mały łasuch zjadł 3 sztuki!!! TRZY!!!:) I tylko ciągle słychać było "mam":) Natalka poddała się po szóstym:)
Dzień Franulka niestety skończył pawikiem, bo trzeba było włosy obciąć. A włoski tniemy maszynką, na którą Franuś reaguje podobnie jak na odgłos wiertarki czy piły (niestety franiowa nadwrażliwość słuchowa). Strasznie kurczaczek się umęczył, ale na dwa miesiące znowu jest spokój.
Wczesnym popołudniem zadzwoniłam do pani protetyk z PZG. Opowiedziałam jej wreszcie jak Franek testował aparaty. Po każdym moim zdaniu słyszałam w słuchawce telefonu "Aaałłłaaa":) Pani protetyk zdecydowała, że po tak ekstremalnych przejściach aparaty bezwzględnie wymagają przeglądu. Super, że działają, ale może być tak, że jakaś drobina zanieczyszczenia dostała się do środka, kiedyś się przesunie i uszkodzi aparatowe bebechy. Więc wyjścia nie ma. Lepiej zapłacić za przegląd niż za nowe aparaty.


Ponieważ okazało się, że w pierwszych aparatach Franiu miał wycięte wysokie częstotliwości (pominę szczegóły) a w tej chwili wszystkie częstotliwości Franio ma ustawione tak jak powinno to być, po bożemu, pani protetyk zdecydowała, że włączy małemu w aparatach dwa programy - pełen automat tak jak teraz, obniży jedynie ciut wysokie częstotliwości i będzie je co tydzień podgłaśniała o 3-4 dB aż dojdziemy do tego poziomu, który jest ustawiony teraz i jest poziomem prawidłowym dla Frania. 
Ponieważ Franula nie majstruje przy aparatach, to ustawi mu też drugi program. Ten program będziemy my mu włączali przełącznikiem na aparatach, gdy będziemy wychodzili na zewnątrz lub w skupiska ludzkie. Ten program umożliwia wyciszenie dźwięków tła. Niestety aparaty słuchowe  podgłaśniają wszystkie dźwięki, także te z tła. Nie ma tak, że coś słyszy się ciszej a coś głośniej. Zobaczymy na ile taka modyfikacja ustawień pomoże Franiowi w funkcjonowaniu. Jak dobrze, że Franulek ma porządne aparaty, w których możliwa jest taka korekcja ustawień i włączenie dodatkowego programu.


Wieczorem rozmawiałam także z naszą dr Dorotą z IMiDu. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że wszelkie decyzje dot. diagnostyki neurologicznej odkładamy do końca marca. Wtedy będziemy mieć już zrobionego Schoplera (w PZG) i opinię z Opola. Mam nadzieję, że badania te wykażą, którą drogą pójść z Franiem i jak kurczaczkowi pomóc. Dr Dorota powiedziała mi na koniec:
- Ale ty wiesz, że te badania na pewno coś wykażą..
Przejście przez naszą bramkę jest dzisiaj średnio możliwe
No pewnie, że wiem. Naiwnością skrajną (o ile nie głupotą) z mojej strony byłoby łudzenie się, że testy wykażą, że z Francikiem jest wszystko dobrze. Dr Dorota powiedziała to zdanie takim tonem, jakby się bała o moje zdrowie psychiczne:) Kochana kobieta. Najwyżej matka sobie popłacze  (jak zawsze po nieprawidłowych wynikach), potem franiowe ciotki internetowe postawią mnie do pionu i...będziemy działać.
W najbliższych dniach nasz plan dr D przekaże franiowej neurolog. 


Dzisiaj także przełożyłam kurczaczkowi konsultację endokrynologiczną na "po Opolu". Ponieważ wiąże się ona z kolejną wizytą w laboratorium a potem wyjazdem do lekarza, to chcemy oszczędzić małemu przed Opolem wszelkiego stresu, żeby wynik badań w Prodeste był jak najbardziej miarodajny. Czytaj: żeby Franek nie zwymiotował na progu poradni i nie odmówił współpracy. Tego obawiam się najbardziej.


I tak oto minął nam tłusty czwartek w zaciszu domowym;-)


Ale czego oni wszyscy ode mnie chcą??

11 komentarzy:

  1. hahaha boska mina ;)
    mniam domowe pączki :) ja we wtorek będę oponki robić :P to nawet smaczniejsze (przynajmniej dla mnie) ;) choć dziś 6 i pół pączusiów pożarłam ;)

    piękne wyjście przez bramkę :) można igloo zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hihihihihihi ta mina mówi sama za siebie....Franiu rozmyśla jaki teraz szczyt pokonac.....Franiu oby to nie był parapet.(Tak własnie było z moim smykiem-ława-krzesełko do karmienia i parapet;().


    Pączusie mmmmmmm az ślinka poleciała;)U Nas było wielkie smażenie oponek..;)
    Widok zasp jak dla mnie bez komentarza,za to moja 10letnia córka,fanka Franiowego bloga skomentowała to tak...Jejku mamuś jak fajnie,górka przy samej bramce..ja chcę tam mieszkac!!Szkoda ze Franiu nie chce wyjść na dwór,nie wie chłopak co traci.
    Franiu wierze mocno ze na następną zimę,w domu Cie nie utrzymają;)))
    Pozdrawiamy cieplutko;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mama - chyba musisz się nauczyć obcinać włoski bez maszynki. ;)
    Jak on fajnie się wspina na paluszki do tych pączków!
    Jakby trzeba - to my oczywiście postawimy do pionu, a jakże... :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiniu, Ty to i na 20 pączkó możesz sobie pozwolić;-)

    Olimpia, też mnie serce boli jak patrzę na takie ilości śniegu "niewykorzystanego" przez Frania. Ale jak piszesz - może w przyszłym roku?

    DPS, bez maszynki to chyba strzygłabym kurczaczka miesiąc. Kupiliśmy kilka dni temu nową maszynkę - bezprzewodowa (żeby kabel się nie majtał i żebym mogła szybciej obciąć kurczaczka) i cichutka. Ale dla Francia i tak nie do przejścia:(

    Został jeszcze talerz pączków. Ja już chyba nie dam rady więcej wciągnąć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie,
      3mamy z dzieciakami kciuki(razem 12 kciuków) aby Franiu w przyszłym roku skorzystał do bólu z zimowej aury!!!
      ps.Mój Jędruś zaraz skonczy 21 miesięcy i za chiny żadną maszynką nie da się obciąć,wszystko co buczy jest nie dla Niego;(Ciacham go nozyczkami na śpika.Tym bardziej podziwiam Franiusia ze tak świetnie sobie radzi.

      Pozdrawiamy ze słonecznego Szczecina,Wiosna idzie wielkimi krokami!

      Usuń
  5. Ja na tych cud tabletkach zjadłam 1 pączka i... prawie jak Franiu chciałam reagować ;) Więcej nie dałam rady.
    Żeby chociaż jakieś efekty były po tych tabsach, jak się tak męczę ze skurczonym żołądkiem!

    Dobry ruch z przełożeniem wizyt. Na spokojnie, wszystko się zrobi. Tak jak mi poradziłaś, też przełożyłam naszą wczorajszą i dostałam ładny termin na 1 marca, więc to kwestia tylko 2 tygodni.

    PS. Ciekawe, czy dotrze do Was list przez te śniegi :D

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu to jakiś sposób z tymi ustawieniami w aparatach może to choć trochę pomoże w tym aby Franio pomału przywyknął do słyszanych dźwięków.A co do pogody to naprawdę masakra zima wzięła się nie na żarty.U nas Emi jeszcze chora i dalej antybiotyk więc wizyta w ośrodku rehabilitacji odpada we wtorek a poza tym to nas też zasypało i nie ma jak dojechać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Justyna, jednego?..My mamy dziś jeszcze 1 talerz do opędzlowania:)
    Dam znac jak list dojdzie;-)

    Monika, dziś napisze trochę o tych dźwiękach, bo znowu mamy nowe ustalenia. U nas dziś pogodowo lepiej. Rehab była:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nio, minka Franiowi sie udała :)
    U mnie po faworkach i oponkach dziś już śladu nie ma :(
    Co do, sniegu to moja przyjaciółka mieszka w górach i wczoraj mi przysłała fotkę swojego płotu, a raczej góóóry śniegu, który go przykrył hehe.

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem pełna podziwu, z jaka determinacją walczysz o zdrowie swojego malucha,jesteś dla mnie prawdziwą inspiracją! a Franiu - cudny chłopczyk:) pozdrawiam ciepło waszą rodzinkę i kibicuje mocno!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiolu, dziś już trochę śniegu u nas zeszło, więc takiego zdjecia już bym nie zrobiła:) A po oponkach i pączkach zawsze zostaje ślad. Nieeesteeety;-)

    Basiu, dziękuję za Twoje słowa i ciesze sie, że dołączyłaś do grona Franiowych Ciotek Internetowych;-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Anonimowy Gościu,
bardzo proszę, podpisz swój komentarz swoim imieniem, aby łatwiej było mi na niego odpowiedzieć.
Dziękuję